Reprezentacja Anglii podczas każdego turnieju mogła liczyć na doping tysięcy swoich kibiców, bez różnicy czy turniej odbywał się w Niemczech, Austrii, czy w RPA. Ci, dla których nie starczyło wejściówek jechali za drużyną mimo wszystko, żeby cieszyć się atmosferą turnieju choćby na ulicach i oczywiście, pić w miejscowych pubach.
Nigdy nie było tak, żeby bilety przyznane Federacji Angielskiej (FA) pozostały niewykorzystane. Inaczej niż podczas Euro 2012. FA nie zdołała do tej pory sprzedać kompletu swoich wejściówek na żaden z meczów grupowych, nawet na bardzo atrakcyjne spotkanie z Francją w Kijowie 11 czerwca, na które dostała 7500 kart wstępu.
Dziennik "The Telegraph" wini za ten stan rzeczy ukraińskich hotelarzy, którzy według gazety chcą zedrzeć pieniądze z angielskich kibiców. Pokój w kijowskim hotelu "Ibis", który normalnie kosztuje 49 funtów za noc w okolicach spotkania Anglii ze Szwecją (15 czerwca) jest wyceniany na 550 funtów.
Jeszcze gorzej jest w Doniecku, gdzie Anglicy zagrają z Francją. Miejsce w jednogwiazdkowym hotelu kosztuje podobno tysiąc funtów, a noc w prywatnej kwaterze w odległości 60 kilometrów od miasta jest wyceniane na 240 funtów od osoby.
Nic dziwnego, że UEFA jest z takich cen niezadowolona. – Igrają z ogniem. To normalne, że w takich sytuacjach ludzie podwyższają ceny i testują, ile maksymalnie mogą zarobić, ale niektóre stawki są niedorzeczne – mówi David Taylor, dyrektor wykonawczy ds. Imprez UEFA.