Po Moskwie jeździ metrem. Z wynajętego mieszkania na treningi CSKA przemieszcza się w tłoku, ale przynajmniej nie stoi w korkach. Używania samochodu przez długi czas zakazywał mu ojciec, który chciał ustrzec syna od pokus, jakie stają przed młodymi i bogatymi. Ałan ma niewyparzony język, ale taty Tariela się słucha. Kupił mu samochód, kiedy miał 18 lat, żeby chociaż on mógł skorzystać na tym, ile zarabia syn.
Dżagojew jest tak dobry, że w jego życiorysie jest już kilka legend. W domu nigdy się nie przelewało, na ulicach Biesłanu kopał kołpaki ściągnięte z aut samochodów, bo jego rodziny nie było stać na prawdziwą piłkę. Opowiadał, że kiedy dostał od wujka pierwszy strój piłkarski, zdejmował go tylko na noc, myślał wyłącznie o futbolu.
Wszystkie miłe chwile z dzieciństwa przestały się liczyć, gdy w roku 2004 w Biesłanie doszło do ataku terrorystycznego na szkołę. Zginęło 186 dzieci. Ałan chodził do innej szkoły, ale jego ojciec, gdy tylko usłyszał w radiu, co się dzieje, natychmiast pojechał zabrać go do domu. O tamtych chwilach Dżagojew nawet po wielu latach opowiada ze łzami w oczach.
Treningi łączył z pracą w warsztacie, ale szło mu średnio. Teraz przyznaje, że piłka nożna uratowała mu życie, bo nie potrafi robić nic innego. Wtedy próbował pomóc rodzinie, dopiero wieczorami wyobrażał sobie, że jest Frankiem Lampardem, a jeśli nie nim, to przynajmniej Walerijem Gazzajewem. Gazzajew do tej pory był najbardziej znanym piłkarzem z Osetii, po dwudziestu latach wreszcie ustąpił miejsca młodszemu.
Dżagojew, czy „Dżagosza", jak o nim mówią, uchodzi za największy talent młodego pokolenia w całej Rosji. Kiedy kilka tygodni przed Euro wciąż leczył kontuzję palca, kibice martwili się, że nie zdąży wrócić do formy na turniej. Nie tylko zdążył, ale w pierwszym, wygranym 4:1 meczu grupowym z Czechami strzelił dwa gole i został wybrany na najlepszgo zawodnika spotkania.