Bruno Alves szedł z opuszczoną głową. Wszystko miał poukładane: w jaki sposób się ustawi, jak weźmie piłkę i w który róg bramki strzeli. Koledzy, jak każą przepisy, zostali na środku boiska. Dogonił go jednak Nani, krzyknął, że teraz jest jego kolej, i Alves musiał wrócić na swoje miejsce.
Nani się nie pomylił, za chwilę Sergio Ramos skopiował strzał Andrei Pirlo i Alves podszedł do piłki jeszcze raz. Nie wytrzymał. Huknął w poprzeczkę.
Gdy za chwilę trafił Cesc Fabregas, Cristiano Ronaldo podniósł oczy do nieba. On nawet nie miał szansy strzelić, a Alves musiał przeżywać swój wstyd. Tak jak wielu piłkarzy przed nim, jeśli to w ogóle jakieś pocieszenie.
Mylili się przecież najwięksi, w najważniejszych meczach: Roberto Baggio w finale mundialu 1994, Marco van Basten w półfinale Euro 1992 czy Frank de Boer w półfinale Euro 2000.