Historyk gościł w radiu TOK FM w związku z rocznicą wybuchu powstania warszawskiego.
Stwierdził, że państwowe obchody powinny ewoluować w kierunku prywatnych. Powiedział, że rozumie "zachłyśnięcie powstaniem" w demokratycznej Polsce. - Przez prawie 50 lat nie można było pamiętać o tej rocznicy. Przez to ta cała żałoba jest skomplikowana - mówił.
Dodał jednak, że "dominujący w czasie uroczystości triumfalizm" budzi jego niesmak, a "w tonie celebracji" jest coś niezdrowego.- Lekceważy się te straszne koszty ludzkie. W Polsce widzę albo triumfalizm, albo samobiczowanie. A potrzebna jest spokojna trzeźwa żałoba - argumentował, dodając, że chodzi o to, by dzieci uczestniczące w uroczystościach nie myślały, że "Polacy powstanie wygrali".
- To skłania mnie do przekonania, że zbliżamy się do czasu, kiedy obchody powinny się skończyć. Miałem podobne wrażenia w Wielkiej Brytanii w czasie 75. rocznicy I wojny światowej. Pomyślałem, że czas kończyć z tym wszystkim, bo po tylu latach ludzie nie pamiętają atmosfery wypadków historycznych. Jeśli obchody nie mogą być prowadzone spokojnie i są używane politycznie wtedy czas z tym skończyć - stwierdził.
Mówił też o gwizdach i buczeniu, z którym często w czasie obchodów spotykają się politycy i znani sympatycy PO (m.in. Władysław Bartoszewski - red.). - Lepiej wyłączyć awantury w czasie żałoby. Nieprzyzwoite zachowanie np. na cmentarzu prowadzi do niczego. To jest etyczna anarchia - ocenił.