Na czas finałów UEFA przejmowała w zarząd polskie stadiony. Teraz spółki w miastach, gdzie rozgrywano mecze Euro, egzekwują kary od europejskiej federacji za zdewastowanie obiektów. Każda złotówka się liczy, bo pomysły na samofinansowanie się stadionów są trudne do zrealizowania. A obiekty wciąż są niedokończone.
Jak przekonać UEFA
Wrocław odzyskał w poniedziałek 210 tys. zł, wcześniej na konto gdańskiej spółki zarządzającej stadionem wpłynęło 100 tys. zł. 68 tys. zł od UEFA dostał też Poznań, a do 10 października federacja ma wpłacić na konto Ministerstwa Sportu 313 tys. zł netto. Taką kwotę uzgodniło Narodowe Centrum Sportu. Uzgodnienia zakończyły się w połowie sierpnia.
- Kwota wynika z wielkości obiektu, a nie wagi uszkodzeń - podkreśla Daria Kulińska, rzecznik NCS. - To m.in. porysowane ściany, zbite szyby, lustra. To zniszczenia czysto użytkowe.
O takich trudno powiedzieć w przypadku wrocławskiego stadionu. O ile na samej płycie czy trybunach wszystko było w należytym porządku, o tyle zniszczenia w sektorach stadionu przeznaczonych dla VIP-ów oszacowano wstępnie na ponad 300 tys. zł. - Porysowany parkiet w sektorze VIP, potłuczone szklane blaty nad barem, pobrudzone ściany i zniszczony kanał wentylacyjny to najpoważniejsze usterki - wylicza Adam Burak, rzecznik spółki Wrocław 2012.
Spółka wystąpiła z roszczeniami natychmiast po zakończeniu rozgrywek. - Zaraz potem mieliśmy duże imprezy na stadionie: koncert Queen i turniej piłkarski Polish Masters - tłumaczy Adam Burak. - Wymiana pism, dokumentacji i zdjęć trwała niemal do końca września.