Narodowa dziura w całym

Nie wylewajmy z kąpielą całego stadionu. Nie dach jest problemem: trzeba mieć też równo pod sufitem

Publikacja: 20.10.2012 10:00

Narodowa dziura w całym

Foto: ROL

Podworowali sobie Anglicy z naszego dachu, którego nie można rozsunąć w deszcz. To teraz my sobie podworujmy z ich dachu. Wembley: stadion za równowartość 4 mld złotych, oddany z rocznym opóźnieniem, murawa wymieniana już kilkanaście razy, źle znosząca ulewy. Rozsuwany dach? Jest. I nawet można go rozsunąć w deszcz. Tyle że nie sięga murawy. Jest tylko nad trybunami.

Absurdalne? Anglikom się wydawało, że nie. Dachu nad murawą nie chcieli, bo uważają, że futbol to nie sport halowy. Nie mają dachu również inne najnowocześniejsze stadiony Anglii: londyński Emirates, City of Manchester Stadium. A kibice holenderskiego Feyenoordu, gdy usłyszeli, że ich nowy stadion w Rotterdamie ma być przykrywany w całości, powiedzieli: nie, precz z dachem nad murawą, piłka nie jest dla mięczaków, mają grać w deszczu i śniegu. Bo rozsuwany dach to w futbolu luksus, a nie wymóg. Jest takich stadionów w Europie ledwie kilkanaście. I dach zafundowały sobie nie po to, żeby mieć lepsze mecze, ale lepsze koncerty, kongresy itp.

Trawa w studni

Wracając do Wembley: jego projektanci chcieli przykryć tylko trybuny, z możliwością odsunięcia dachu, by w słoneczne dni cień nie padał na murawę i nie psuł transmisji telewizyjnych. I po to, żeby murawa miała więcej światła, powietrza i lepiej rosła. A i tak rośnie źle, to zmora wszystkich nowych stadionów, które chcą być wszystkim naraz: centrum sportu, rozrywki, biznesu. Wszystkie te atrakcje są stłoczone zbyt blisko boiska i zbyt wysoko sięgają ponad nie, by w takiej studni trawa dobrze się trzymała. A jeśli jeszcze jest nad nią dach, to kłopoty jak w banku. Na amsterdamskiej Arenie, pierwszym w Europie stadionie z takim zadaszeniem, trawę wymieniano już kilkadziesiąt razy.

Prezes i parasolka

Bo – choć to może niepopularne w kraju 37 mln specjalistów od dachów, muraw i międzynarodowych kompromitacji – nie takie problemy już się innym z dachami zdarzały jak nam we wtorek. Prawie każdy miał swój wstyd. Jak nie problem z trawą, wymęczoną przez koncerty i inne imprezy, to z samym dachem. Na Veltins Arena w Gelsenkirchen, przedstawianym jako cudo techniki, dach dwa razy pękał pod śniegiem, za drugim razem łączne koszty naprawy sięgnęły, przeliczając na złote, 50 mln. A we Frankfurcie na Commerzbank Arenie dach raz źle się ułożył, a raz zatrzymał podczas próby rozsuwania przy złej pogodzie. Pierwszy raz był podczas finału Pucharu Konfederacji, czyli próby generalnej przed mundialem 2006: zrobił się wtedy wodospad w narożniku boiska. Za drugim razem woda zebrała się w nierozpiętych do końca powłokach, a potem wylewała strumieniami na murawę. Podczas meczu Bundesligi.

Przy stadionie we Frankfurcie trzeba się zatrzymać na dłużej: Commerzbank Arena dawniej nazywała się Waldstadion: to tam graliśmy w 1974 r. z Niemcami słynny „mecz na wodzie" i odpadliśmy w półfinale mundialu. A dach obecnej Areny też powinien znać każdy polski kibic, bo to taka sama konstrukcja, która zawisła nad Narodowym i którą teraz nazywamy atrapą za 330 milionów złotych, a prezes PZPN Grzegorz Lato wezwał nawet, by ją zlikwidować, skoro się nie rozkłada w deszcz. Prezes, jak mówi, ma parasolkę i wie, że parasolki rozkładają się, gdy leje. Więc dlaczego dach ma się nie rozłożyć. Oto pezetpeenowskie podejście do świata – w pigułce. Co prezesa obchodzi, jak się w jakimś Frankfurcie skończyło używanie dachu niezgodnie z instrukcją.

Jeśli ten dach to taki absurd i atrapa, to dziwne, że jest na niego tylu chętnych. Bo oprócz Frankfurtu – gdzie, gdy się już nauczyli dachu używać, nie ma z nim problemów – i Warszawy sprawili sobie taki sam między innymi Kanadyjczycy z Vancouver do przykrycia Stadionu Olimpijskiego i Rumuni dla swojego Stadionu Narodowego. W Vancouver są z tego dachu bardziej zadowoleni niż z poprzedniego, z pompowanych paneli, które im pękały, aż kiedyś pokrycie się zapadło, a deszcz i topniejący śnieg spłynęły do środka przez dziurę i zatopiły boisko. Cała operacja zamiany dachów kosztowała – przeliczając – aż 1.5 mld zł, ale Kanadyjczycy mówią, że było warto. A o stadionowych klęskach coś wiedzą, bo przeżyli największą: na igrzyska w Montrealu w 1976 r. mieli mieć pierwszy na świecie stadion z zasuwanym dachem. Ale się przeliczyli. Dach zrobili dopiero 11 lat po igrzyskach, na początku się nie rozsuwał, a gdy już ruszył, to się zepsuł, i w końcu zastąpiono go stałym.

– Budując zadaszony stadion, trzeba wybierać: limuzyna czy kabriolet – mówi Mariusz Rutz, jeden z architektów Narodowego, mając na myśli wybór między potężną konstrukcją dachu, który można rozsuwać w każdą pogodę, i lżejszą – pasującą do architektury Narodowego. – Wbrew pozorom, kabriolet też się przy polskiej pogodzie sprawdza, tylko trzeba wiedzieć, jak go używać.

Stadion na wojnie

Jeśli PZPN nie wycofa się z wezwania Ministerstwa Sportu – zwierzchnika Narodowego Centrum Sportu, operatora stadionu – do wyrównania strat związku z powodu przeniesienia meczu Polska – Anglia z wtorku na środę, to odpowiedź na pytanie, kto nie potrafił używać Stadionu Narodowego, możemy poznać w sądzie. Dziś wydaje się, że zawiniły wszystkie trzy strony. Słoweński delegat FIFA, bo miał pełną władzę, a zabrakło mu wyobraźni. NCS, bo nie dość wyraźnie ostrzegał o wszystkich pułapkach: o niekorzystnych prognozach, o tym, że dach się przy silnym deszczu nie otworzy, i o nowej murawie, znacznie gorszej niż położona na Euro. PZPN, bo jego szefowie podczas przygotowań do meczu z Anglią całą energię włożyli w dzielenie biletów i na stadion przyjechali jako goście, choć byli gospodarzami. Nawet piłkarze reprezentacji w nieoficjalnych rozmowach przyznawali, że czuli się przez swoich szefów zostawieni sami sobie. Trener Anglików Roy Hodgson na negocjacje w sprawie przełożenia meczu poszedł w asyście swoich działaczy. A Waldemar Fornalik sam. Poza tym na kluczowej naradzie o godzinie 10 w dniu meczu to PZPN odpowiadał za dostarczenie delegatowi wszystkich informacji, nie NCS. A jak się pożycza kabriolet, to jednak warto zapytać, kiedy można zamknąć dach. Związek wprawdzie tłumaczy, że chodzi mu nie tyle o dach, ile o zbyt cienką warstwę murawy, w którą woda nie wsiąkła, ale nie da się oddzielić jednego od drugiego. Murawa nie byłaby problemem, gdyby dobrze użyto dachu.

A całego zamieszania może dałoby się uniknąć, gdyby Narodowy nie był zakładnikiem w wojnie, którą związek toczy od dawna ze wszystkim, co rządowe, z NCS też. Zamiast współpracy jest deptanie sobie po odciskach, związek nie chciał mieć siedziby na Narodowym i zachowuje się czasami, jakby mecze w Warszawie organizował za karę.

Narodowy niby powstał jako stadion piłkarski, ale od początku było wiadomo, że nie będzie tu grała żadna drużyna ligowa. Więc zarządzający stadionem postawili na zarabianie na koncertach, a murawę z Euro zamienili na o wiele tańszą wersję, wychodząc z założenia, że jak ma się ją co chwila wymieniać, to jednak lepiej wyrzucać tę za 720 tys. zł, a nie za 6 mln, jak ta, której zażądała UEFA na mistrzostwa.

Tak idealny stadion piłkarski na Euro zmienił się w arenę, na której futbol jest ważny, ale nie najważniejszy. I jakby ludzie z obu stron tej wojny umieli lepiej ze sobą rozmawiać, to by w porę znaleźli najlepsze rozwiązanie. A tak we wtorek błędne koło się zamknęło. Narodowy stadion przegrał z narodową słabością do lekceważenia drobiazgów i spychania odpowiedzialności. Każdy zawinił, dach powiesili.

Podworowali sobie Anglicy z naszego dachu, którego nie można rozsunąć w deszcz. To teraz my sobie podworujmy z ich dachu. Wembley: stadion za równowartość 4 mld złotych, oddany z rocznym opóźnieniem, murawa wymieniana już kilkanaście razy, źle znosząca ulewy. Rozsuwany dach? Jest. I nawet można go rozsunąć w deszcz. Tyle że nie sięga murawy. Jest tylko nad trybunami.

Absurdalne? Anglikom się wydawało, że nie. Dachu nad murawą nie chcieli, bo uważają, że futbol to nie sport halowy. Nie mają dachu również inne najnowocześniejsze stadiony Anglii: londyński Emirates, City of Manchester Stadium. A kibice holenderskiego Feyenoordu, gdy usłyszeli, że ich nowy stadion w Rotterdamie ma być przykrywany w całości, powiedzieli: nie, precz z dachem nad murawą, piłka nie jest dla mięczaków, mają grać w deszczu i śniegu. Bo rozsuwany dach to w futbolu luksus, a nie wymóg. Jest takich stadionów w Europie ledwie kilkanaście. I dach zafundowały sobie nie po to, żeby mieć lepsze mecze, ale lepsze koncerty, kongresy itp.

Pozostało 86% artykułu
Wydarzenia
Bezczeszczono zwłoki w lasach katyńskich
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Materiał Promocyjny
GoWork.pl - praca to nie wszystko, co ma nam do zaoferowania!
Wydarzenia
100 sztafet w Biegu po Nowe Życie ponownie dla donacji i transplantacji! 25. edycja pod patronatem honorowym Ministra Zdrowia Izabeli Leszczyny.
Wydarzenia
Marzyłem, aby nie przegrać
Materiał Promocyjny
Bank Pekao wchodzi w świat gamingu ze swoją planszą w Fortnite
Materiał Promocyjny
4 letnie festiwale dla fanów elektro i rapu - musisz tam być!