Pozytywne efekty były widoczne już w chwili podjęcia samej decyzji. Zapobiegło to wycofaniu się inwestorów zagranicznych, w chwili gdy kraje bałtyckie doświadczały skutków światowego kryzysu gospodarczego. Inwestorzy obawiali się dewaluacji naszej waluty i strat z tym związanych. W sumie eliminacja kosztów wymiany walut w handlu oraz inne czynniki związane z przyjęciem euro dają nam ok. ?0,5 proc. dodatkowego wzrostu PKB.
Spadek w 2009 roku estońskiego PKB wyniósł prawie 14 proc. Czy Estonia powróciła już do poziomu sprzed kryzysu?
Jesteśmy obecnie nieco wyżej. Nie jesteśmy w tej samej sytuacji jak Polska, która może sobie pozwolić na płynny kurs. Nie mamy tak wielkiego rynku wewnętrznego.
Miał pan wtedy słynną sprzeczkę ze znanym ekonomistą Paulem Krugmanem, który nie pochwalał estońskiego modelu w postaci zaciskania pasa w celu przezwyciężenia kryzysu. Pisał pan o tym na Twitterze.
Dałem wyraz traktowaniu wschodniej Europy jako swego rodzaju niemądrych „Untermenschen" (podludzi – przyp. red.). Takie traktowanie ma swe niepośrednie źródła w terminie „polnische Wirtschaft"
Paul Krugman wyrażał opinię, że lepszym wyjściem z kryzysu byłaby dewaluacja, a nie konsolidacja budżetu w celu spełnienia kryteriów członkostwa w strefie euro.
Krugman jest politycznie zaangażowany jako obrońca polityki Baracka Obamy. Ten model był nie do zastosowania przez mały kraj. Żadna dewaluacja nie wchodziła ?w grę. Chociażby z tego powodu, że wszystkie kredyty hipoteczne były ?w Estonii w euro. Dewaluacja oznaczałaby dla wielu przedsiębiorczych Estończyków katastrofę finansową. Byłaby katastrofą polityczną.
Jaka jest sytuacja mniejszości rosyjskiej w Estonii? Wiele z nich jest niezadowolonych z traktowania, jak twierdzą, jako obywateli drugiej kategorii.
Ius soli, czyli sposób nabycia obywatelstwa przez urodzenie w określonym państwie, obowiązuje w niektórych krajach. W wielu nie otrzymuje się z tego tytułu automatycznie obywatelstwa. Pod tym względem Estonia nie różni się od innych krajów.
Jest wielu niezadowolonych mieszkańców rosyjskiego pochodzenia, którzy pragnąc zostać obywatelami Estonii, zmuszeni są zdawać określone egzaminy.
To jest ich subiektywne odczucie. Nie jestem psychologiem, aby im pomóc. Większość Rosjan w Estonii ma obecnie estońskie obywatelstwo. Nawet ci bez obywatelstwa, posiadający stałe miejsce zamieszkania w Estonii, mogą korzystać z porozumienia Schengen i mają także dostęp do europejskiego rynku pracy. Mieli te przywileje nawet wtedy, gdy obowiązywały terminy przejściowe po wstąpieniu do UE, zamykające rynki pracy dla obywateli nowych państw na określony czas. A to dlatego, że liczyło się tylko miejsce zamieszkania, a nie obywatelstwo. Jeżeli go nie mieli, byli pod tym względem uprzywilejowani. Dodatkowo ci spośród mniejszości rosyjskiej na Litwie, uważani oficjalnie za bezpaństwowców, mogą bez wizy podróżować zarówno do Rosji, jak i po całym terytorium państw strefy Schengen. Wszystkie negatywne opinie na temat traktowania rosyjskiej mniejszości w Estonii to powielanie tez propagandy rosyjskiej. W rzeczy samej mniejszość ta cieszy się w Estonii większymi prawami, niż miałaby jako obywatele w obecnej Rosji.
Kilka lat temu były propozycje, aby Estończycy walczący w czasie II wojny światowej po stronie niemieckiej otrzymali specjalne uprawnienia. To sprawa wciąż aktualna?
Nie ma mowy o specjalnym traktowaniu. Zostali wcieleni do niemieckiej armii okupacyjnej i o ich przynależności do tych formacji decydowała jedynie data urodzenia. To była mobilizacja niemiecka. Nie wykluczam, że byli tacy, którzy pragnęli walczyć z Sowietami z innych powodów.
— rozmawiał w Tallinie Piotr Jendroszczyk