Wczoraj w stolicy Albanii Tiranie papież podkreślił, że żyjemy w czasach, w których różnice religijne są wykorzystywane instrumentalnie. A niektórzy czują się jak oręż Boga i stosują przemoc wobec innowierców. – Nikt nie może wykorzystywać religii jako pretekstu do działań przeciw godności człowieka i fundamentalnym prawom wszystkich kobiet i mężczyzn – mówił, mając zapewne na myśli wydarzenia na Bliskim Wschodzie, gdzie fundamentaliści sunniccy zabijają i prześladują ludzi innych wyznań.
W Albanii zaś, jak stwierdził papież, możemy zobaczyć, że pokojowe współistnienie ludzi różnych wyznań jest możliwe: – Wzajemny szacunek i zaufanie między katolikami, prawosławnymi i muzułmanami to cenny dar dla tego kraju.
W żadnym kraju europejskim nie ma takiej różnorodności religijnej jak w trzymilionowej Albanii, ledwie 600 km od Watykanu. W żadnym też religia nie była tak prześladowana – komuniści wprowadzili tu w 1967 roku zakaz praktykowania religii, niszczyli świątynie i z wielką surowością tępili przekazywanie wiary młodszym pokoleniom. Trwało to aż do upadku komunizmu ćwierć wieku temu.
Dlatego Franciszek nazwał wczoraj Albanię krajem męczenników, którzy dawali świadectwo wierze w najstraszniejszych czasach prześladowań.
Zanim po drugiej wojnie kraj opanowali komuniści, muzułmanie stanowili 70 proc. jego mieszkańców, prawosławni 20 proc., a katolicy 10 proc. W ostatnim spisie z 2011 roku do islamu (głównie w wersji sunnickiej) przyznało się 57 proc. Albańczyków, do katolicyzmu 10 proc., a do prawosławia niecałe 7 proc. Kilkanaście procent nie zadeklarowało wyznania lub nie wierzy.