Tak długiej wojny w historii Stanów Zjednoczonych jeszcze nie było. W Wietnamie Amerykanie walczyli dziesięć lat i osiem miesięcy. Tymczasem od lądowania US Army w Afganistanie po zamachach 11 września minęło już 13 lat i dwa miesiące.
Prezydent Barack Obama starał się co prawda spełnić obietnicę złożoną w wyborach 2012 roku i radykalnie ograniczył liczbę amerykańskich żołnierzy. Nowa misja NATO, w której gros kontyngentu zapewnia Waszyngton, wciąż jednak liczy 17 tys. żołnierzy.
Amerykanie mieli nadzieję, że do końca przyszłego roku uda się całkowicie wycofać obce wojska, bo armia afgańska będzie na tyle silna, aby samodzielnie stawić czoła talibom. To okazuje się jednak niemożliwe. Gdy w tureckiej Antalyi ministrowie NATO podejmowali decyzję o przedłużeniu misji sojuszu, w centrum Kabulu samotny terrorysta zaatakował w jednej z lepiej strzeżonych dzielnic hotel, w którym mieszkało wielu cudzoziemców. Udało mu się zabić z karabinu maszynowego 11 osób. A afgańskie służby bezpieczeństwa potrzebowały aż pięciu godzin, aby unieszkodliwić napastnika.