Jędrzej Bielecki: Francuska droga prezydenta Dudy

Polska powinna wziąć dziś przykład z V Republiki Charles'a de Gaulle'a.

Aktualizacja: 21.11.2017 21:30 Publikacja: 21.11.2017 18:10

Czy Andrzej Duda zdoła wprowadzić niektóre pomysły Charles’a de Gaulle’a?

Czy Andrzej Duda zdoła wprowadzić niektóre pomysły Charles’a de Gaulle’a?

Foto: shutterstock

Nie ma dziś w Polsce polityka klasy Charles'a de Gaulle'a. Jednak kompromis, do jakiego Andrzej Duda chce przekonać Jarosława Kaczyńskiego przed rekonstrukcją rządu, pozwoli na wprowadzenie na polski grunt przynajmniej niektórych pomysłów generała na skuteczną politykę obronną i zagraniczną.

Negocjacje między prezydentem i prezesem PiS przedłużają się, bo chodzi o znacznie więcej niż personalia. To rozgrywka o wizję państwa, przyszły kierunek jego rozwoju na lata, może dziesięciolecia.

Pałac Prezydencki chce gwarancji, że Polska pozostanie w głównym nurcie integracji, nie da się zepchnąć na margines Unii Europejskiej. To wcale nie jest oczywiste: w rządzie jest wielu polityków, którzy jak np. Zbigniew Ziobro, Antoni Macierewicz czy Jan Szyszko uważają, że jeśli realizacja ich celów wymaga narażenia relacji Warszawy z Brukselą, to warto taką cenę zapłacić. Takie jest źródło głównych konfliktów Polski z Unią i jej najważniejszymi krajami członkowskimi: o praworządność, Puszczę Białowieską, caracale czy Eurokorpus.

Kierunek polityki zagranicznej jest więc momentami groźny dla racji stanu naszego kraju. Ale jest to też dyplomacja chaotyczna.

Owszem, w Unii każdy walczy o swoje interesy. Ale robią to skutecznie tylko ci, którzy mają przemyślaną strategię i angażują się w sprawy, które rzeczywiście są tego warte. Przez ostatnie dwa lata Polska niestety do tej grupy nie należała. Politykę zagraniczną prowadzi wiele ośrodków, których właściwie nikt nie koordynuje. Szef MSZ Witold Waszczykowski, bez własnego umocowania w partii rządzącej, stara się zgadnąć intencje prezesa. To tłumaczy wiele gaf ministra, jego miotanie się między skrajnymi nieraz postulatami. Spektakularnym przykładem była desperacka walka o pozbawienie Donalda Tuska drugiej kadencji na czele Rady Europejskiej – polecenie z Nowogrodzkiej, które od początku było mission impossible.

Równocześnie osobistą dyplomację prowadzi sam Kaczyński, dla którego stosunki z zagranicą zawsze były pochodną polityki krajowej. To doprowadziło do otwarcia najważniejszego od lat frontu konfrontacji z Niemcami: o wojenne reparacje.

Jeszcze inną wizję polityki zagranicznej, bezwarunkowo podporządkowanej sojuszowi z USA, forsuje Antoni Macierewicz. To on, razem z Mateuszem Morawieckim, doprowadził do ostrego kryzysu z Francją, anulując w zupełnie niedyplomatyczny sposób kontrakt na zakup dla wojska helikopterów. Zaś kierowana przez szefa MON komisja ds. ustalenia przyczyn katastrofy smoleńskiej ostatecznie zamknęła wszelkie próby odblokowania stosunków z Rosją, o co starał się Waszczykowski.

To jednak Ziobro i jego radykalna reforma wymiaru sprawiedliwości spowodowali największe napięcie w stosunkach z Unią. Jeszcze w połowie zeszłego roku „umiarkowana" frakcja w rządzie była bliska porozumienia z Brukselą, ale sytuacja wymknęła się spod kontroli.

Do tej listy można jeszcze dorzucić kilku innych ministrów, którzy prowadzą za granicą własną grę. Obraz jest tak skomplikowany, że ambasadorowie nawet największych krajów Unii w Warszawie mają kłopot z rozeznaniem się w sytuacji, ustaleniem, jaka jest naprawdę polityka zagraniczna kraju.

Andrzej Duda chciałby to wszystko doprowadzić do ładu, zbudować jeden ośrodek prowadzenia polityki zagranicznej i obronnej. Temu miałoby służyć najpierw podporządkowanie MSZ i MON Pałacowi Prezydenckiemu, a następnie zainicjowanie reformy konstytucyjnej, która na stałe poszerzy kompetencje głowy państwa w obu obszarach.

Gdy w 1958 r. prezydent René Coty poprosił De Gaulle'a o to, by stanął na czele rządu ocalenia narodowego, sytuacja Francji była o wiele bardziej dramatyczna niż dziś Polski. Ale jednak w niektórych punktach podobna. Generał kończył wtedy dwunastoletni „marsz przez pustynię", podczas którego niestabilne rządy IV Republiki nie tylko nie były w stanie uporać się z krwawą wojną w Algierii, ale w znacznym stopniu zniweczyły dzieło samego de Gaulle'a. Przywódca Wolnej Francji dokonał przecież w okresie upadku Trzeciej Rzeszy rzeczy niezwykłej: nie tylko uratował honor splamionego przez reżim Vichy kraju, ale wprowadził go do grona czterech potęg decydujących o losach powojennego świata. Pomysł generała na odbudowę potęgi kraju polegał na ograniczeniu gry partyjnej na rzecz bezpośredniego „kontraktu" między wybieranym w wyborach powszechnych prezydentem a „ludem Francji". To dzięki temu Republika stała się w następnych latach potęgą wojskową, Pałac Elizejski doprowadził do pojednania z Niemcami i stworzył wielki projekt integracji europejskiej, kraj prowadził niezależną od USA grę ze Związkiem Radzieckim. Do dziś Francja ma przecież znacznie większe wpływy na arenie międzynarodowej, niż wskazywałby jej potencjał demograficzny czy gospodarczy.

Pozycja, jaką Polska zbudowała na świecie od upadku komunizmu, jest sukcesem, który można porównać z osiągnięciami de Gaulle'a pod koniec wojny. Ale jak we Francji 1958 roku, jest to sukces, który może zostać zniweczony. Fala populizmu, agresywna Rosja, brexit i terroryzm islamski stawiają pod znakiem zapytania stabilność Europy. Lecz mimo tak groźnej sytuacji pozwolono, aby opinia o Polsce na Zachodzie była najgorsza od 30 lat, a ryzyko zepchnięcia kraju na margines procesu integracji tak poważne.

Zaraz po upadku komunizmu, na fali zachłyśnięcia demokracją, zdecydowano, że w pierwszych w pełni wolnych wyborach wszyscy Polacy wskażą swojego prezydenta. Stworzono system oparty na dwóch turach, taki sam, jak zbudował trzy dekady wcześniej de Gaulle. W ten sposób prezydent zyskał największą legitymizację społeczną ze wszystkich ośrodków władzy. Za tym nie poszło jednak przyznanie prezydentowi kompetencji odpowiadających takiemu „kontraktowi z ludem". Dziś przyszedł czas, aby tak się stało.

Generał chciał, aby kadencja prezydenta trwała siedem lat. Ale nawet skrócona do lat pięciu, jak to jest w Polsce (a także już teraz we Francji) pozwala głowie państwa na oderwanie się od codziennej polityki, odłożenie na bok sondaży i rozważań o tym, co myśli przywódca partii politycznej, aby skoncentrować się na długofalowej racji stanu. Ewolucja samego Andrzeja Dudy pokazuje, jak bardzo charakter tego urzędu zmienia tego, kto go sprawuje, prowadzi do uniezależnienia się nawet od takiej postaci, jak prezes PiS. To jest też funkcja, którą może sprawować jedynie polityk umiarkowany, wyczulony na oczekiwania społecznego centrum. Radykał nie byłby przecież w stanie wygrać wyborów powszechnych – wie o tym dobrze Ziobro czy sam Kaczyński.

Choć uszyte na miarę wielkości de Gaulle'a kompetencje często nie odpowiadały znacznie mierniejszym jego następcom, to jednak dzięki nim François Mitterrand w 1990 r. wypracował kompromis z Helmutem Kohlem, który pozwolił na zjednoczenie Niemiec w zamian za powołanie euro i gwarancję, że nowa, potężna Republika Federalna pozostanie zakotwiczona w Europie.

Dziś Polsce potrzeba równie historycznego porozumienia, w ramach którego zachodni przywódcy zaakceptują reformy przeprowadzone przez PiS, a nasz kraj zobowiąże się do przestrzegania fundamentalnych zasad działania liberalnych demokracji. Tylko prezydent RP o mocnych kompetencjach może do tego doprowadzić.

Wydarzenia
Bezczeszczono zwłoki w lasach katyńskich
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Materiał Promocyjny
GoWork.pl - praca to nie wszystko, co ma nam do zaoferowania!
Wydarzenia
100 sztafet w Biegu po Nowe Życie ponownie dla donacji i transplantacji! 25. edycja pod patronatem honorowym Ministra Zdrowia Izabeli Leszczyny.
Wydarzenia
Marzyłem, aby nie przegrać
Materiał Promocyjny
Do 300 zł na święta dla rodziców i dzieci od Banku Pekao
Materiał Promocyjny
4 letnie festiwale dla fanów elektro i rapu - musisz tam być!