Miał być zaczątkiem przyszłej, bolszewickiej Polski. Poligonem, na którym miano przetestować przekształcanie Polaków w „ludzi radzieckich”. Po dziesięciu latach okazało się, że eksperyment się nie powiódł.
Twórcami radzieckiej Marchlewszczyzny byli czołowi polscy komuniści, Julian Marchlewski, Feliks Kon, Tomasz Dąbal – i przede wszystkim Feliks Dzierżyński. Jest teoria, że to śmierć Dzierżyńskiego spowodowała, iż w kierownictwie radzieckim zabrakło zwolennika rozwijania polskich rejonów autonomicznych i w ogóle polskich, ale bolszewickich, instytucji w ZSRR.
Bo poza radziecką Marchlewszczyzną i istniejącą na terenie Białorusi Dzierżyńszczyzną funkcjonowały też rozliczne polskojęzyczne gazety – jak np. „Sierp” i „Głos Młodzieży” na Ukrainie, a także w tej samej republice Polski Instytut Pedagogiczny i inne placówki.
Marchlewszczyzna położona była ponad sto kilometrów na zachód od Żytomierza. Jej stolicą był Dołbysz (inaczej Dowbysz), niewielkie miasteczko położone w gliniastym, niezbyt urodzajnym terenie. W okolicy przeważała ludność polska – wśród ponad 40 tysięcy mieszkańców rejonu było jej około 70 procent. W szybkim tempie w nowo powstałym rejonie tworzono polskie szkoły i chaty czytelnie. Założono też pismo w języku polskim, „Marchlewszczyznę Radziecką”.
Oczywiście wszystkie te szkoły i czytelnie miały wychować „Polaka bolszewika”. Dziś śmieszy ówczesny elementarz – „Kułak wyzyskuje i okrada lud pracy. Klecha pomaga kułakowi. Modłami tumani lud. Odrywa go od rad i komuny. Ludu pracy, kułak to twój wróg”. Wtedy przerażał: kułaków, czyli bogatych chłopów, „rozkułaczono”, a wielu trafiło do więzień. Księża też trafili za kraty. Śmieszy też język „Marchlewszczyzny Radzieckiej”, przekonującej, że „polska ludność pracująca w ZSRR dała stanowczy odpór zakusom faszyzmu polskiego” i „zespoliwszy swe szeregi wokół władzy radzieckiej i partii komunistycznej, jeszcze bardziej wzmocni budownictwo kolektywistyczne”. Wtedy budził grozę.