[wyimek][b][link=http://www.rp.pl/artykul/431523.html]Komentarz wideo[/link][/b][/wyimek]
[b]Jaka jest szansa, by Związek Polaków na Białorusi mógł mieć demokratycznie wybrane władze i działać bez przeszkód? Na razie faktycznie istnieją dwa związki, jeden uznawany przez Mińsk, drugi przez Warszawę.[/b]
[b]Siarhiej Martynau:[/b] Przede wszystkim musimy sobie uświadomić, że mówimy o białoruskiej organizacji społecznej, którą tworzą obywatele Białorusi uważający się za etnicznych Polaków. Na jesieni 2009 roku miała ona swój zjazd i w sposób demokratyczny wybrała nowe kierownictwo (ze Stanisławem Siemaszką jako prezesem – red.). Mieszanie się państwa białoruskiego, a tym bardziej państwa polskiego do spraw ZPB do niczego dobrego nie doprowadzi. Niech ta organizacja sama rozwiązuje swoje problemy, w tym problem ludzi, których nie zadowolił wynik wyborów władz ZPB. Działacze społeczni powinni się sami między sobą porozumieć.
[b]Byłem w 2009 roku na dwóch zjazdach Związku Polaków na Białorusi – także na wiosennym, który wybrał zupełnie inne kierownictwo organizacji z Andżeliką Borys na czele. Kilka tysięcy ludzi zwróciło się do władz Białorusi z apelem, by zezwolono im na działalność. Czemu nie dać im takiej możliwości, dlaczego nie mogą mieć takiej organizacji, jaką chcą?[/b]
Trzeba rozmawiać o tym z kierownictwem ZPB. O ile wiem, szefowie związku proponowali, by działać razem i wspólnie organizować wybory w związku. Działacze społeczni sami powinni decydować o swoim losie, nie szukając wsparcia gdzie indziej.