Mieszkania służbowe znajdują się w przeróżnych miejscach. Można mieszkać w muzeum, szkole, teatrze, na stacji PKP czy na... cmentarzu ewangelicko-reformowanym przy ul. Żytniej. Intendent ma mieszkanie w budynku kancelarii parafii. Mieszka tam od dziecka, wcześniej jego rodzice pracowali w parafii. Od widoku grobów jego okna dzielą tylko drzewa. Oswoił się z otoczeniem tak jak inni mieszkający w niecodziennych miejscach.
Profesor Marek Kwiatkowski mieszka w lewym skrzydle pałacu Na Wodzie od 47 lat. – Nikt przede mną nie przebywał tu tak długo. Nawet król Stanisław mieszkał w Łazienkach dwa razy krócej niż ja – opowiada. Profesor nie narzeka na brak sąsiadów: – Mam zające, jeże, wiewiórki, samotnego łabędzia ze złamanym skrzydłem, któremu zdechła partnerka, a który nie chce innej. Jest nawet sarna. Czasem też przychodzą lisy – wylicza profesor.
Do jego mieszkania na pierwszym piętrze w stróżówce wchodzi się po 25 trzeszczących, starych, stromych schodach. Od razu w przedpokoju rzuca się w oczy napis na kartce przypiętej na drzwiach: „Starości, ty nad poziomy wylatuj”. Wita nas szczekanie psa – pupila dyrektora. – Często, kiedy spaceruję alejkami po parku, rozmawiam z królem Stanisławem Augustem Poniatowskim. On akceptuje mój pobyt tutaj, klepie mnie po ramieniu i mówi, że dobrze się sprawuję jako pierwszy strażnik jego ukochanego miejsca, jako ten cieć Łazienek – profesor mówi poważnie, ale zaraz puszcza do nas oczko.
Jego mieszkanie ma trzy pokoje. W środkowym mieści się profesorska biblioteka zwana przez niego także pracownią. Książki są tam wszędzie: na stole, półkach, w kątach. Wchodząc, potykamy się o kolejne rzędy tomów. W sypialni i salonie są wielkie półokrągłe okna, przez które widać staw w Łazienkach. Wokół masa stylowych bibelotów. Centralne miejsce w pomieszczeniu zajmuje fortepian, na którym Marek Kwiatkowski od czasu do czasu gra. Wszędzie są obrazy, dominują na nich krajobrazy i martwa natura. Profesor Kwiatkowski tworzy je w salonie, gdzie w rogu stoją sztalugi, a na parapecie leżą farby. Wiesza je nie tylko w mieszkaniu – znaleźć je można w wielu budynkach zespołu pałacowego. A „Panorama Warszawy” cieszy oczy gości Pałacu Prezydenckiego.
– To największy mój obraz. Ma 2 na 3 metry. Większy niż dzieła Canaletta – chwali się prof. Kwiatkowski. Pozytywista romantyzujący, jak mówi o nim jego asystentka, rzadko opuszcza Łazienki. Robi to tylko, gdy jedzie do swojego dworku w Suchej pod Warszawą. Jemu w Łazienkach nie brakuje niczego. Tylko żona czasem narzekała, że do sklepu jest zbyt daleko.– Łazienki to moje miejsce, to moja tożsamość. Nawet jak zasypiam, to myślę o tym, co zrobić w parku, jak go udoskonalić. Moje życie to całkowite poświęcenie i miłość do nich – wyjawia swoje credo. – Będę tu mieszkał aż do śmierci, aż padnę w poprzek na Łazienkowej alejce.