– Rozmowa z prezydentem to lekcja chrześcijańskiej pokory. Podczas ostatniego spotkania wyjaśniał możliwości postawienia mnie przed Trybunałem Stanu – powiedział wczoraj Radosław Sikorski w TVN24.
Takie sugestie prezydenta miały paść 4 lipca w Pałacu Prezydenckim. To dzień, w którym Donald Tusk ogłosił swoją odpowiedź na propozycje Waszyngtonu w sprawie tarczy antyrakietowej. Lech Kaczyński, który jest zwolennikiem obecności amerykańskiej instalacji w Polsce, zaprosił szefa MSZ na rozmowę. Ściśle tajne spotkanie odbywało się w dźwiękoszczelnym pokoju Pałacu i było rejestrowane. Jak dziś sugeruje szef MSZ po to, aby prezydent miał dowody, gdyby chciał doprowadzić do postawienia go przed Trybunałem Stanu, jeśli negocjacje zakończyłyby się niepowodzeniem.
Sikorski uznał wczoraj, że Pałac powinien opublikować to nagranie. Pytany, czy padły wobec niego konkretne zarzuty, odparł, że raczej chodziło o „niedostateczne poinformowanie” prezydenta. Przyznał, że Lech Kaczyński był „ewidentnie” rozczarowany negocjacjami i miał „niedosyt informacji”.
Michał Kamiński, minister w Kancelarii Prezydenta, podkreśla, że rozmowa w Pałacu była ściśle tajna: – Mogę tylko powiedzieć, że minister Sikorski po tej rozmowie natychmiast ochoczo udał się do Waszyngtonu ratować sprawę tarczy.
– Przestraszył się...?