Ks. Jerzy szybko stał się wzorem dla młodego kapłana. Spotykali się, dyskutowali, planowali wspólne przedsięwzięcia. Kres znajomości i współpracy obu zaangażowanych społecznie kapłanów położyło zabójstwo ks. Popiełuszki. Śmierć kapelana „Solidarności” z warszawskiego Żoliborza otworzyła nowy etap w życiu i posłudze duszpasterskiej ks. Stanisława. Na kilkanaście miesięcy odległa od wielkich miast i centrów przemysłowych Suchowola stała się – obok kościoła żoliborskiego – duchową stolicą podziemnego związku. Pierwsza „solidarnościowa” msza została odprawiona przez ks. biskupa Edwarda Kisiela 11 listopada 1984 r. Zebrani modlili się w intencji bestialsko zamordowanego przez funkcjonariuszy Służby Bezpieczeństwa ks. Jerzego. W świątyni powiewały flagi „Solidarności”, transparenty związkowców z Huty Warszawa, z Ursusa, z białostockich Fast i Uchwytów oraz warszawskiej parafii pw. św. Stanisława.
Od stycznia 1985 r. msze św. w intencji ojczyzny w suchowolskim kościele odprawiane były w każdą drugą niedzielę miesiąca. W centrum wydarzeń stał ks. Stanisław Suchowolec – odprawiał nabożeństwa, głosił płomienne homilie, organizował pielgrzymki. Komunistyczne władze bacznie śledziły jego poczynania. W kwietniu 1985 r. Kazimierz Dunaj, wojewoda białostocki, w liście do biskupa Kisiela zwracał uwagę na „kwestie szkodliwych politycznych wystąpień duszpasterskich” ks. Suchowolca, w czerwcu kapłana aresztowano na 24 godziny, pojawiły się pierwsze pogróżki, anonimowe groźby, pobicia i szykany ze strony „nieznanych sprawców”. Jedna z tzw. spraw obiektowych wszczętych przez białostocką Służbę Bezpieczeństwa w związku z działalnością ks. Suchowolca nosiła znamienny kryptonim – „Pogrzeb”! (Chodziło o symboliczny pogrzeb szat liturgicznych ks. Popiełuszki zorganizowany w Suchowoli przez ks. Stanisława).
[srodtytul]Dziwne wypadki w Dojlidach[/srodtytul]
W 1986 r., w czasie obejmowania wikariatu przy kościele pw. Niepokalanego Serca Maryi w białostockiej dzielnicy Dojlidy, ks. Stanisław Suchowolec był duszpasterzem znanym, niekwestionowanym autorytetem w środowisku białostockich opozycjonistów. Młody, dynamiczny i bezkompromisowy kapłan szybko skupił wokół siebie działaczy lokalnego podziemia. Wprowadzone przez niego – za zgodą władz kościelnych – msze za ojczyznę, podobnie jak w Suchowoli, gromadziły rzesze wiernych. Obok białostocczan uczestniczyli w nich goście, działacze podziemnej „Solidarności” z całego kraju. Także ks. Stanisław, zapraszany przez środowiska opozycyjne, przemawiał w świątyniach wielu miast Polski.
W trakcie posługi w Dojlidach ks. Suchowolec poddany był ścisłej inwigilacji funkcjonariuszy Służby Bezpieczeństwa. Mimo iż w latach 1987 – 1988 coraz wyraźniej widoczna stawała się słabość władzy, służby starały się wiedzieć wszystko o każdym kroku kapelana białostockiej „Solidarności”. Zbieraniem informacji i podejmowaniem działań przeciwko księdzu miała się zajmować specjalna międzywydziałowa grupa operacyjna.
Z okresem jej działalności zbiegło się wiele zdarzeń zagrażających zdrowiu i życiu ks. Stanisława. W opozycyjnych kręgach Białegostoku szybko rozchodziły się informacje o celowym uszkadzaniu samochodu kapelana – m.in. poluzowaniu czterech śrub w tylnym kole, odkręceniu nakrętki końcówki kolumny kierowniczej, odkręceniu dwóch śrub mocujących końcówkę wahacza, przecięciu gumowej osłony krzyżaków. Powyższe działania następowały w kilkutygodniowym odstępie (grudzień 1987 – czerwiec 1988), wszystkie narażały nieświadomego zagrożeń kierowcę na śmiertelne niebezpieczeństwo.