Bond pomógł mi pomagać

- Startując w zdjęciach próbnych, bardzo niewiele wiedziałam o bondowskiej serii - mówi Caterin? Murino w rozmowie z Barbarą Hollender

Publikacja: 07.05.2009 19:00

Bond pomógł mi pomagać

Foto: MEDIUM

[b]Rz: Czym była dla pani rola dziewczyny Bonda w „Casino Royal”?[/b]

Przede wszystkim fantastycznym wyzwaniem. A ja lubię wyzwania. W życiu, w pracy. Wszędzie.

[b]Jak to się dzieje, że mało znana aktorka, która występuje głównie w filmach i serialach telewizyjnych, zostaje partnerką agenta 007?[/b]

Zwykle najprościej. Dostałam propozycję wzięcia udziału w zdjęciach próbnych, spodobałam się, wygrałam. Producenci Bonda zwykle szukają aktorek o nieopatrzonych twarzach. I Europejek, bo one mają w sobie jakąś tajemnicę. Proszę zauważyć, że partnerkami agenta 007 były dziewczyny różnych narodowości: Szwedka, Angielka, Holenderka, Francuzka, Polka, Rosjanka. Dlaczego nie miałaby być także Włoszka?

[b]Chciała pani być aktorką „od zawsze”?[/b]

Nie. „Od zawsze” miałam nadzieję, że zostanę lekarzem pediatrą. Ale dwukrotnie zawaliłam egzaminy na medycynę. Za drugim razem byłam tuż za progiem, który zapewniał indeks. Miałam 200 punktów, a przyjmowano od 207. Gdybym zdobyła 7 punktów więcej, pewnie byśmy teraz nie rozmawiały. Ale widać było mi pisane co innego. Po oblanych egzaminach zastanawiałam się, co ze sobą zrobić. A ponieważ były akurat eliminacje do wyborów Miss Italia, zgłosiłam się. Głównie dla zabawy. To był rok 1996, miałam 18 lat. Przeszłam eliminacje, znalazłam się w konkursie krajowym, a potem w piątce finalistek. Moje życie się odmieniło. Zostałam modelką, przeprowadziłam się z Sardynii do Mediolanu, dostałam propozycję pracy w reklamie. Muszę przyznać, że miałam sporo szczęścia, bo szybko trafiłam do reklamówek wielkich firm: Mercedesa-Benza, Swatcha, MasterCard. Ale to mi nie wystarczało. Postanowiłam studiować aktorstwo.

[b]Grając Solange w „Casino Royal”, miała pani zaledwie trzy lata doświadczeń ekranowych. Jak pani przygotowywała się do roli w wielkiej hollywoodzkiej superprodukcji?[/b]

Startując w zdjęciach próbnych, bardzo niewiele wiedziałam o bondowskiej serii. Znałam oczywiście legendę, jaka ten cykl zawsze otaczała, ale widziałam tylko dwa filmy. I przyznaję, że trochę się przestraszyłam. Brałam lekcje wszystkiego, co się dało: pracowałam z nauczycielem aktorstwa, uczyłam się angielskiego, ćwiczyłam, żeby mieć dobrą kondycję fizyczną. A potem powiedziałam mojej nauczycielce: „Chcę jakoś wyłamać się ze schematu dziewczyny Bonda”. Na szczęście nie było to takie trudne, bo Solange była nietypowa. Nie miałam na przykład w scenariuszu scen walki, a moja bohaterka szła z Bondem do łóżka głównie dlatego, że chciała się zemścić na mężu. To była naprawdę bardzo słodka zemsta.

[b]W historii filmów o Bondzie zapisze się scena na plaży, w której jeździ pani konno w zielonym bikini.[/b]

To dla mnie rehabilitacja tego zwierzęcia, bo przez innego konia omal nie straciłam roli. Dzień przed zdjęciami próbnymi do „Casino Royal” miałam trening hippiczny, bo przygotowywałam się do innego filmu. Miałam tak przykry wypadek, że ze złamanym żebrem trafiłam do szpitala. Następnego dnia poszłam na przesłuchanie na silnych środkach przeciwbólowych, ale i tak ledwo chodziłam. A czy ktoś widział dziewczynę Bonda – pokrakę? Na szczęście reżyser Martin Campbell musiał coś we mnie dostrzec, bo zaproponował, że powtórzymy próbę, jak dojdę do siebie. Potem, kiedy przeczytałam scenariusz, byłam przerażona. Miałam być amazonką. Nie mogłam przyznać się ekipie, że po tamtym upadku został mi paniczny strach przed końmi. Tylko mój trener o tym wiedział i zgodził się, żebym zaczęła ćwiczyć jazdę na małym kucyku. Jakoś udało mi się swój lęk pokonać.

[b]Czy burza, jaka rozpętała się wokół Daniela Craiga – nowego odtwórcy Jamesa Bonda – miała wpływ na pracę ekipy?[/b]

Nie, staraliśmy się nie czytać tych wszystkich obelg i bzdur. Ja byłam od początku przekonana, że Daniel będzie wspaniałym agentem 007. Miałam ogromną tremę, grając z nim. Jeszcze przed rozpoczęciem zdjęć obejrzałam „Monachium”. Wyszłam, będąc pod wielkim wrażeniem jego profesjonalizmu, obawiałam się, czy będę w stanie dostosować się do tego poziomu. Ale na planie Daniel był bardzo życzliwy i pomocny.

[b]Czy rola dziewczyny Bonda pomaga w karierze? Dla wielu aktorek oznaczała tylko chwilową sławę.[/b]

Dla mnie też nie stała się trampoliną do Hollywoodu. Ale przysporzyła mi ról w Europie. Po premierze „Casino Royal” dostałam poważne propozycje z Francji i rodzinnych Włoch. Okazało się zresztą, że nagle moje nazwisko pomogło jednemu z producentów uzbierać pieniądze na film. To właśnie jest siła amerykańskiego hitu. Rola w „Casinie...” okazała się zresztą dla mnie istotna także z innego powodu. Dzięki niej mogę skuteczniej pracować w organizacji charytatywnej.

[b]Jakiej?[/b]

Kiedy zostałam dziewczyną Bonda, zaproponowano mi, żebym była ambasadorem dobrej woli w fundacji AMFER działającej na rzecz afrykańskich dzieci. To dla mnie spełnienie dziewczęcych marzeń. Chciałam przecież leczyć ludzi. Teraz przynajmniej mogę im pomóc w inny sposób. Bardzo się z tego cieszę. Niosę też dzieciakom trochę radości. Jako Caterina Murino nie byłabym dla nich kimś specjalnym, jako dziewczyna Bonda – jestem. To mnie samą zaskoczyło. Byłam kiedyś w kenijskim sierocińcu w Nairobi. Tam dzieci nie chodziły do szkoły i nie miały pojęcia, gdzie leżą Włochy, ale wszystkie znały Bonda. I były szczęśliwe, że mogą poznać jego dziewczynę.

[b]A nie boi się pani, że etykietka dziewczyny Bonda przylgnie do pani na długo i wsadzi panią do szufladki z napisem „kociak”.[/b]

Zawsze jest coś za coś. Stałam się rozpoznawalna, ale zaczęłam się ludziom kojarzyć wyłącznie z Bondem. Dlatego wkładam dużo wysiłku w to, żeby z tej przegródki się wydostać. Odkąd przycichł szum wokół „Casino Royal”, próbuję zerwać z wizerunkiem pięknej zabawki i wystąpić w filmie artystycznym, który zainteresuje krytyków i wyrobioną publiczność. Zagrałam też w dwóch włoskich komediach. Na przykład „Il seme della discordia” Pappiego Corsicato to opowieść o bardzo poważnych problemach – gwałcie, aborcji – chociaż podana na wesoło.

[b]Można się śmiać z gwałtu i aborcji?[/b]

Można, to sprawa konwencji. Jeśli nie przekracza się granicy, poza którą jest już niesmak, to śmiech może wiele zdziałać. Choć nie wszystkim łatwo przychodzi. Moja filmowa matka Valeria Fabrizi nie najlepiej się czuła na planie. Wieczorem jadałyśmy razem kolacje i kiedyś zaczęła się żalić: „Caterina, ja jestem już starszą kobietą, przyzwyczaiłam się do realizmu. Zawsze mnie uczono, że mam być prawdziwa. Tymczasem Pappi wymaga ode mnie jakiejś dziwnej sztywności, która wydaje mi się sztuczna”. Rozumiałam ją, ale mnie wymagania reżysera odpowiadały. Lubię stylizację i abstrakcyjny humor. No i – jak już wspominałam – kocham ryzyko. Myślę, że w tym filmie ono się opłaciło. Żyjemy z dnia na dzień, bardzo szybko, nie zastanawiając się nad wieloma sprawami. Takie obrazy sprawiają, że ludzie zaczynają myśleć o problemach stosunku do kobiet, do religii, Kościoła broniącego życia poczętego.

[b]Jednak rzadko występuje pani we włoskich filmach. Dlaczego?[/b]

Nie mam w rodzinnym kraju zbyt wielu ciekawych propozycji, dostaję tam głównie scenariusze naładowane scenami rozbieranymi i seksem. A w soap operach nie chcę już grać. Włosi walczą z przestępczością, mafią, a jakoś nikt nie walczy z bossami telewizyjnymi, którzy nadają potworny chłam, zabijając w młodych ludziach szare komórki. Ja się w to nie będę wpisywać.

[b]Może jest pani za ładna, by dostawać dramatyczne role?[/b]

Mogę w każdej chwili zrezygnować z urody. A zresztą, kto powiedział, że piękne kobiety muszą być głupie i niezdolne? Kiedyś aktorki o nieprzeciętnej aparycji miały fantastyczną pozycję. Wszyscy wiedzieli, że Lauren Bacall, Katharine Hepburn czy Marilyn Monroe były interesującymi aktorkami. Dzisiaj dziewczyny muszą się oszpecać i tyć, żeby dostrzeżono ich talent. Tak się stało z Charlize Theron w „Monster”, Renee Zellwegger w „Dzienniku Bridget Jones” czy Halle Berry w „Czekając na wyrok”. Nawet Nicole Kidman dostała Oscara dopiero wówczas, gdy przyprawiła sobie długi nos, a śliczna Marion Cotillard została zauważona, kiedy charakteryzatorzy oszpecili ją do roli Edith Piaf. Może kiedyś to się zmieni.

[b]Na razie przeprowadziła się pani do Paryża. Dlaczego?[/b]

Zrobiłam to jeszcze przed „Casino Royal”. Dostałam wówczas propozycję zagrania w komedii „Grunt to rodzinka” Alaina Barberiana. Potem przyszły następne francuskie oferty. Pomyślałam: „We Francji pracuję non stop, we Włoszech jestem miesiącami bezrobotna”, i zachowałam się jak Amerykanka: pojechałam tam, gdzie miałam zajęcie.

[b]A po sukcesie „Casino Royal” nie ciągnęło pani do Hollywood?[/b]

Jestem aktorką europejską. W Los Angeles bardzo długo czekałabym na następną rolę i byłabym skazana na granie emigrantek z akcentem. Więc nie! Przynajmniej na razie.

[b]Jak pani spędza wolny czas?[/b]

Zaszywam się gdzieś daleko od gwaru... Ale nie mam teraz zbyt dużo wolnych chwil.

[b]Solange spędzała dużo czasu w kasynie. Pani lubi hazard?[/b]

„Lubię” to za dużo powiedziane, ale mam szczęście. Przed kilkoma laty byłam w Las Vegas i niemal rozbiłam bank, grając na jednorękich bandytach i w ruletkę. W czasie zdjęć grywaliśmy z ekipą w pokera. Zawsze byłam górą. Pod koniec nikt już nie chciał ze mną siadać do stołu.

[b]Mówi się, że kto ma szczęście w kartach, ten nie ma szczęścia w miłości...[/b]

Nie zastanawiam się nad tym za bardzo. Moja matka marudzi, ciągle pyta, kiedy wyjdę za mąż. Kiedy? No, kiedy? Nie ukrywa, że chce już być babcią! Ale ja na razie nie mam nawet na poważnie chłopaka, nie mówiąc już o narzeczonym. I wcale się nie martwię. Koncentruję się na pracy, bo ona jest teraz dla mnie najważniejsza. A co poza tym przyniesie mi życie? Zobaczymy.

[ramka][srodtytul]Caterina Murino[/srodtytul]

W historii kina zapisała się już jako dziewczyna Bonda. Ale teraz chce udowodnić, że jest nie tylko atrakcyjną kobietą, lecz również zdolną aktorką. Urodziła się 15 września 1977 roku na Sardynii. Jako 18-latka wzięła udział w wyborach Miss Italia, gdzie zajęła czwarte miejsce i zaczęła pracować jako modelka. W latach 1999 – 2000 uczyła się aktorstwa w Scuola di Cinemae Teatro di Francesca de Sapio. W 1999 roku zadebiutowała na scenie w „Ryszardzie III”. Dwa lata później trafiła na mały ekran. Grała w filmach i serialach telewizyjnych, pojawiła się m.in. w „Don Matteo” i „Giovane Casanova”.

W 2000 roku przeprowadziła się do Francji, gdzie zagrała m.in. w „Żonie mojego partnera”, „Des jours et des nuits ”, „Grunt to rodzinka”. Rok 2006 przyniósł jej rolę Solange w „Casino Royal”. Dziś ma na swoim koncie kilka następnych tytułów, tylko w ostatnim roku odbyły się premiery czterech jej filmów, m.in. „Made in Italy” Stephane’a Giusti, „Il seme della discordia” Pappi Corsicato. Ostatnio zagrała w opartym na prozie Ernesta Hemingwaya „The Garden of Eden” w reż. Johna Irvina.[/ramka]

[b]Rz: Czym była dla pani rola dziewczyny Bonda w „Casino Royal”?[/b]

Przede wszystkim fantastycznym wyzwaniem. A ja lubię wyzwania. W życiu, w pracy. Wszędzie.

Pozostało 99% artykułu
Wydarzenia
Bezczeszczono zwłoki w lasach katyńskich
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Materiał Promocyjny
GoWork.pl - praca to nie wszystko, co ma nam do zaoferowania!
Wydarzenia
100 sztafet w Biegu po Nowe Życie ponownie dla donacji i transplantacji! 25. edycja pod patronatem honorowym Ministra Zdrowia Izabeli Leszczyny.
Wydarzenia
Marzyłem, aby nie przegrać
Materiał Promocyjny
Do 300 zł na święta dla rodziców i dzieci od Banku Pekao
Materiał Promocyjny
4 letnie festiwale dla fanów elektro i rapu - musisz tam być!