– To przypomina sprawę Romana Kluski (twórcy Optimusa szykanowanego przez urzędników – red.) – mówi Maks Kraczkowski, wiceszef Sejmowej Komisji Gospodarki i jeden z kilku posłów, którzy próbują pomóc Agnieszce Karaban-Awdziejczyk.
[srodtytul]Bo broniła Jacka?[/srodtytul]
Właścicielka Atraksu, firmy sprzedającej akcesoria do telefonów komórkowych, to żona Jacka Karabana, współudziałowca Bestcomu. Niedawno “Rz” pisała o tym, jak działania prokuratury doprowadziły tę spółkę do upadłości. [wyimek]Obowiązkiem państwa jest służenie obywatelom, nie zaś szkodzenie im - Agnieszka Karaban-Awdziejczyk[/wyimek]
Dwóch właścicieli Bestcomu zatrzymano na polecenie Prokuratury Okręgowej we Wrocławiu w 2006 r. pod zarzutem prania brudnych pieniędzy i udziału w zorganizowanej grupie przestępczej. Agnieszka Awdziejczyk zaczęła walczyć o wolność dla ówczesnego narzeczonego. Po interwencji rzecznika praw obywatelskich Prokuratura Krajowa stwierdziła liczne uchybienia w śledztwie (np. zatrzymanie przedsiębiorców na podstawie niezweryfikowanych donosów). Właściciele Bestcomu wyszli na wolność, ale w areszcie odsiedzieli aż siedem miesięcy, a ich firma upadła.
Gdy Agnieszka Awdziejczyk starała się o uwolnienie narzeczonego, śledczy zainteresowali się nią samą. W listopadzie 2006 r. policja na polecenie prokuratora Roberta Mielczarka (prowadził sprawę Bestcomu, po kontroli został ukarany dyscyplinarnie i odsunięty od śledztwa) zajęła dokumenty księgowe Atraksu. 18 grudnia 2006 r. gdański Urząd Kontroli Skarbowej (UKS) rozpoczął w firmie kontrolę.