Według nieoficjalnych informacji, partia Donalda Tuska namawia Olechowskiego, by oddał swe poparcie Bronisławowi Komorowskiemu. – Te rozmowy powierzono Grzegorzowi Schetynie – opowiada "Rz" jeden z polityków Platformy. Olechowski, który w wyborach prezydenckich w 2000 r. w pierwszej turze zajął drugie miejsce z poparciem 17,3 proc., teraz w sondażach uzyskuje zaledwie 3 proc. poparcia. I pozostaje coraz dalej od podium.
Według polityków PO rezygnacja może mu się opłacić. Ich zdaniem słaby wynik wyborczy przekreśli jego szanse na powrót do polityki. – Gdyby się w porę wycofał, może liczyć, że po wygranych przez PO wyborach zostanie wysłany na atrakcyjną placówkę jako ambasador – twierdzi rozmówca "Rz". Dodaje, że Olechowski ma odpowiednie kwalifikacje. W rządzie Waldemara Pawlaka był ministrem spraw zagranicznych.
Na drodze do takiego planu na razie stoi Stronnictwo Demokratyczne, które poparło w tym wyścigu Olechowskiego, licząc, że to pomoże mu wejść do wielkiej polityki podczas przyszłorocznych wyborów parlamentarnych.
– Dołujące notowania Olechowskiego nie dają mu dużych perspektyw w polityce. Trzecie nieudane podejście w wyborach (w 2002 r. wybory prezydenta Warszawy – przyp. red.) może zakończyć jego polityczną działalność – ocenia dr Jarosław Flis z UJ. Jego zdaniem przekazanie poparcia Komorowskiemu może się przysłużyć kandydatowi PO, ale może zniechęcić tych wyborców, dla których Olechowski nie jest wymarzonym kandydatem.
Otoczenie Olechowskiego zapewnia jednak, że nie zamierza on wycofać się z wyścigu. Tylko na kilkanaście godzin zawiesi swoją działalność w związku z trudną sytuacją powodziową.