Jak złowić wyborcę przegranych

Do zdobycia jest ponad jedna piąta głosów oddanych w I turze

Publikacja: 21.06.2010 21:48

22-proc. kapitał głosów uzbierany przez przegranych kandydatów to łakomy kąsek dla Bronisława Komoro

22-proc. kapitał głosów uzbierany przez przegranych kandydatów to łakomy kąsek dla Bronisława Komorowskiego i Jarosława Kaczyńskiego

Foto: Fotorzepa, Robert Gardziński Robert Gardziński

II tura wyborów prezydenckich to świat zupełnie innej kampanii niż w I turze. W dogrywce liczą się: przechwycenie wyborców po przegranych i mobilizacja własnych zwolenników.

Podstawowym zadaniem sztabów Bronisława Komorowskiego i Jarosława Kaczyńskiego jest kontrola przepływów. Upraszczając, chodzi o to, by przypłynęli do nas ci, którzy głosowali na kandydatów przegranych, a jednocześnie żeby nie odpłynęli od nas nasi dotychczasowi sympatycy. I by 4 lipca nie zostali w domu.

Gdy zwycięzców I tury dzieli dystans 5 – 6 proc., wszystko się może zdarzyć. Gra idzie o ok. 22 proc. tych, którzy nie poparli ani Komorowskiego, ani Kaczyńskiego.

Na pierwszy ogień "przyciągania" oczywiście poszedł kandydat, który znalazł się trzeci na wyborczym podium, czyli Grzegorz Napieralski z SLD. Zebrany przez niego potencjał ok. 14 proc. głosujących to łakomy kąsek w walce o zwycięstwo. Nawet pozyskanie połowy tych głosów może dać prezydenturę.

[srodtytul]Lepper zwycięzcą[/srodtytul]

Przypomnijmy poprzednie elekcje. Wyborów w 2005 r. wcale nie wygrał Lech Kaczyński, wygrał je Andrzej Lepper – to opinia socjologa prof. Edmunda Wnuka-Lipińskiego. Tę ocenę podziela też wielu polityków.

Wtedy szef Samoobrony uzyskał w I turze niemal identyczny wynik jak teraz Napieralski. I przed II turą powiedział swym sympatykom, by poparli kandydata popieranego przez PiS. Wyborcy Samoobrony są zdyscyplinowani i do Lecha Kaczyńskiego przepłynęli. Jego konkurent Donald Tusk w porównaniu z I turą stracił 12 pkt poparcia i przegrał.

W innych wyborach, w 1995 r., trzeci na podium był Jacek Kuroń. Dysponował potencjałem 9 proc. głosów. Nie zdecydował się przekazać ich ani pierwszemu – Aleksandrowi Kwaśniewskiemu, ani drugiemu – Lechowi Wałęsie. Mimo że ze względu na wspólny solidarnościowy rodowód poparcie Wałęsy wydawało się naturalne. Zwolennicy Kuronia ten antysygnał odczytali tak, że jeśli już głosować, to nie na Wałęsę. I Kwaśniewski minimalnie z nim wygrał.

Wiele wskazuje na to, że Napieralski zastosuje wariant Kuronia. Ogłosi, że decyzję, kogo poprzeć, zostawia swym zwolennikom. – To dla niego najbardziej rozsądna gra polityczna – prognozuje socjolog Jarosław Flis.

Zdecydowana większość sympatyków SLD może po prostu zostać w domu. W myśl powiedzenia "to nie moje małpy i nie mój cyrk".

[srodtytul]Milczenie bywa złotem[/srodtytul]

Podobnie zresztą było w poprzednich wyborach prezydenckich. Gdy za sprawą Anny Jaruckiej (byłej asystentki Włodzimierza Cimoszewicza, która utrzymywała, że sfałszował on oświadczenie majątkowe) z prezydenckiej rywalizacji został wyeliminowany Cimoszewicz (choć właściwe sam się wyeliminował – wycofał się z kandydowania), sympatycy lewicy nie poszli do urn. Tak może być i teraz.

Pięć lat temu zadziałał też dodatkowy element – niechęć do Platformy, która skrzywdziła "ich" kandydata (sprawę Jaruckiej wyciągnął na światło dzienne Konstanty Miodowicz, poseł PO). Teraz tym dodatkowym elementem, skłaniającym jednak do głosowania w II turze, może być niechęć do "kaczyzmu", silna wśród części wyborców lewicowych. Ale jeśli Napieralski – "nasz przywódca" – się nie wypowiada, to może lepiej zostać w domu?

Napieralski i związane z nim przepływy wyborców mogą więc okazać się trochę wyborczą wydmuszką. W każdym razie nie muszą mieć takiej wagi, jak się dzisiaj zdaje.

[srodtytul]Inne aktywa[/srodtytul]

Pozostaje jednak 8-proc. kapitał pozostałych siedmiu kandydatów. Poparcie dla nich mieści się między 1 a 2 proc. głosów. To zbyt mała liczebnie grupa, by pokusić się o profesjonalne analizy. Ale z przekonaniem graniczącym z pewnością można powiedzieć, że wyborcy Andrzeja Olechowskiego, jeśli pójdą głosować, to poprą Komorowskiego.

Natomiast Marek Jurek już zadeklarował, że prosi swych wyborców o głosowanie na Kaczyńskiego. Sympatycy pozostałych przegranych też są w orbicie wpływów prezesa PiS. Nawet Waldemara Pawlaka. Ci przegrani wcale nie muszą wygłaszać apeli, kogo popierają.

Kluczowe będzie, czy Kaczyński czymś ich w kampanii nie zrazi. Jednak przede wszystkim musi ich skłonić do pójścia do urn.

II tura wyborów prezydenckich to świat zupełnie innej kampanii niż w I turze. W dogrywce liczą się: przechwycenie wyborców po przegranych i mobilizacja własnych zwolenników.

Podstawowym zadaniem sztabów Bronisława Komorowskiego i Jarosława Kaczyńskiego jest kontrola przepływów. Upraszczając, chodzi o to, by przypłynęli do nas ci, którzy głosowali na kandydatów przegranych, a jednocześnie żeby nie odpłynęli od nas nasi dotychczasowi sympatycy. I by 4 lipca nie zostali w domu.

Pozostało 87% artykułu
Wydarzenia
Bezczeszczono zwłoki w lasach katyńskich
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Materiał Promocyjny
GoWork.pl - praca to nie wszystko, co ma nam do zaoferowania!
Wydarzenia
100 sztafet w Biegu po Nowe Życie ponownie dla donacji i transplantacji! 25. edycja pod patronatem honorowym Ministra Zdrowia Izabeli Leszczyny.
Wydarzenia
Marzyłem, aby nie przegrać
Materiał Promocyjny
Do 300 zł na święta dla rodziców i dzieci od Banku Pekao
Materiał Promocyjny
4 letnie festiwale dla fanów elektro i rapu - musisz tam być!