Policjanci dali uciec porywaczom Krzysztofa Olewnika

Będzie konfrontacja siostry Krzysztofa Olewnika z policjantami, którzy zabezpieczali przekazanie okupu

Publikacja: 18.08.2010 03:16

Danuta Olewnik jest przekonana, że na miejscu przekazania okupu policjantów w ogóle nie było. Na zdj

Danuta Olewnik jest przekonana, że na miejscu przekazania okupu policjantów w ogóle nie było. Na zdjęciu z ojcem Włodzimierzem Olewnikiem przed prokuraturą w Sopocie w marcu

Foto: KFP, krzysztof mystkowski krz krzysztof mystkowski

Konfrontacja ma wyjaśnić jedną z największych zagadek sprawy Olewnika: jak porywacze pod okiem policjantów mogli odebrać okup za uprowadzonego Krzysztofa i zniknąć.

Gdańska prokuratura dotąd nie mogła jej przeprowadzić, gdyż policjanci byli chronieni statusem świadka incognito, czyli anonimowego. Śledczy uchylili ten status, ale pięciu funkcjonariuszy zażaliło się do sądu. Teraz – jak ustaliła „Rz” – sąd przeciął spór.

– Sąd rejonowy rozpoznał zażalenia policjantów i żadnego z nich nie uwzględnił – mówi „Rz” Joanna Kasicka, rzecznik sądu w Płocku.

Kto ma być konfrontowany? Chodzi o ośmiu tajniaków z wydziału techniki operacyjnej Komendy Miejskiej Policji w Płocku, którzy – jak wynika z dokumentów – monitorowali przekazanie 300 tys. euro okupu.

Do przekazania pieniędzy doszło pod koniec lipca 2003 r., dwa lata po porwaniu Krzysztofa. Po długim wodzeniu rodziny Olewników za nos bandyci wreszcie wskazali miejsce i czas. Jak się potem okazało, porwany Krzysztof wówczas jeszcze żył.

Pieniądze do Warszawy wiozła siostra uprowadzonego Danuta Olewnik, wtedy w zaawansowanej ciąży. Towarzyszył jej mąż. Porywacze Krzysztofa kierowali ich, wydając instrukcje przez telefon komórkowy.

– Na gorąco o wszystkim mówiłam szefowi policyjnej grupy Remigiuszowi M. – tak akcję przekazania pieniędzy relacjonowała Danuta Olewnik. – W jednej ręce miałam telefon, przez który słuchałam wskazówek porywaczy, w drugiej komórkę, z której telefonowałam do szefa policyjnej grupy.

Policjanci zapewniali ją, że cały czas wszystko kontrolują i że są w pobliżu.

Danuta Olewnik zrzuciła torbę z pieniędzmi z mostu na Trasie AK, nad ulicą Gwiaździstą w Warszawie. Wiadomo dziś, że czekało tam kilku porywaczy, którzy odebrali okup.

Bandyci oddalili się z 300 tys. euro w torbie. Nikt ich nie zatrzymał. Co więcej, nikt nie ruszył ich tropem, bo miejsca przetrzymywania Krzysztofa nie odkryto.

Tajniacy z płockiej komendy utrzymują, że monitorowali akcję. Tak twierdzi też Remigiusz M. Dlaczego nie złapali bandytów? Tego do tej pory nie potrafią wyjaśnić. M. odmówił wczoraj „Rz” komentarza.

Zastanawiające jest to, że zapisów o zabezpieczeniu akcji nie ma w książce wyjazdów płockiego wydziału techniki operacyjnej. Policjanci nie powiadomili też o akcji Komendy Stołecznej, chociaż powinni.

Danuta Olewnik jest przekonana, że wcale nie śledzili przekazania pieniędzy i pozostawili ją samą.

– Największy żal do policji mam o to, że nie pojechali nawet na miejsce wyrzucenia okupu, by zabezpieczyć ślady – mówiła posłom z komisji śledczej badającym sprawę porwania. – Potem dowiedziałam się, że rzekomo nadzorujący tego dnia całą operację zabezpieczenia okupu Remigiusz M., gdy do niego dzwoniłam, był w swoim domu.

Dlatego siostra Krzysztofa prosiła prokuratorów wyjaśniających tę sprawę, by skonfrontowano ją z policjantami.

Teraz, dzięki decyzji sądu, będzie to możliwe. – Konfrontację chcemy przeprowadzić w najbliższych tygodniach – mówi „Rz” Zbigniew Niemczyk, wiceszef Prokuratury Apelacyjnej w Gdańsku. – Mamy nadzieję, że wyjaśni ona sprzeczności w zeznaniach pani Danuty Olewnik oraz funkcjonariuszy.

Mec. Ireneusz Wilk, pełnomocnik Olewników: – Ta konfrontacja może mieć fundamentalne znaczenie dla wyjaśnienia zachowania policjantów w momencie podjęcia okupu przez sprawców.

[ramka][srodtytul]Wiele błędów i pytań[/srodtytul]

Syn Włodzimierza Olewnika (potentata z branży mięsnej) został uprowadzony ze swojego domu w Drobinie pod Płockiem w 2001 r. Stało się to po spotkaniu, które urządził dla policjantów. Bandyci zażądali za jego uwolnienie 300 tys. euro, ale odebrali je dopiero po dwóch latach. Przez ten czas więzili Krzysztofa, a miesiąc po wzięciu okupu zabili go. Za porwaniem stał gang Wojciecha Franiewskiego (powiesił się w celi, zanim ruszył proces). Jego prawą ręką był Sławomir Kościuk, który z Robertem Pazikiem udusił ofiarę. W marcu 2008 r. Sąd Okręgowy w Płocku skazał Kościuka i Pazika na dożywocie, a pozostałych sprawców na kary więzienia. Dzisiaj Pazik i Kościuk nie żyją (powiesili się w celach). Okazało się, że w śledztwie popełniono wiele błędów, a niektórych wątków w ogóle nie wyjaśniono. Bada je obecnie Prokuratura Apelacyjna w Gdańsku. Zarzuty udziału w gangu porywaczy postawiła Jackowi K., przyjacielowi i wspólnikowi Krzysztofa Olewnika. Sprawę porwania i zabójstwa bada także sejmowa komisja śledcza.

[/ramka]

Konfrontacja ma wyjaśnić jedną z największych zagadek sprawy Olewnika: jak porywacze pod okiem policjantów mogli odebrać okup za uprowadzonego Krzysztofa i zniknąć.

Gdańska prokuratura dotąd nie mogła jej przeprowadzić, gdyż policjanci byli chronieni statusem świadka incognito, czyli anonimowego. Śledczy uchylili ten status, ale pięciu funkcjonariuszy zażaliło się do sądu. Teraz – jak ustaliła „Rz” – sąd przeciął spór.

Pozostało 91% artykułu
Wydarzenia
Bezczeszczono zwłoki w lasach katyńskich
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Materiał Promocyjny
GoWork.pl - praca to nie wszystko, co ma nam do zaoferowania!
Wydarzenia
100 sztafet w Biegu po Nowe Życie ponownie dla donacji i transplantacji! 25. edycja pod patronatem honorowym Ministra Zdrowia Izabeli Leszczyny.
Wydarzenia
Marzyłem, aby nie przegrać
Materiał Promocyjny
Bank Pekao wchodzi w świat gamingu ze swoją planszą w Fortnite
Materiał Promocyjny
4 letnie festiwale dla fanów elektro i rapu - musisz tam być!