11 grudnia 2010 r. część rodzin z oburzeniem opuszczała Kancelarię Premiera. – Premier był agresywny i bez powodu obraził panią Ewę Kochanowską, wdowę po rzeczniku praw obywatelskich – relacjonowała Małgorzata Wassermann, córka śp. posła PiS Zbigniewa Wassermanna.
Inaczej zajście przedstawiał rzecznik rządu Paweł Graś, który twierdził, że to Kochanowska była agresywna. – Panie premierze, czy pan wydał rozkaz zamordowania mnie i tych, którzy śmią zadawać głośne pytania o Smoleńsk – przytaczał rzekomą wypowiedź wdowy po RPO, która miała wyprowadzić z równowagi Donalda Tuska.
Część rodzin ofiar i politycy PiS domagali się ujawnienia nagrań ze spotkania, aby stwierdzić, kto mówi prawdę. Kancelaria Premiera odmówiła.
W środę nagrania ujawnił "Super Express". Wynika z nich, że Kochanowska nie powiedziała tego, co zarzucał jej Graś. Przytoczyła jedynie słowa wypowiedziane w Parlamencie Europejskim przez byłego prezydenta Litwy Vytautasa Landsbergisa, który stwierdził, że powinny się z córką obawiać o życie. "Chciałam zapytać, czy zadawanie pytań jest zagrażające życiu? – spytała premiera.