– Francja prosi Europę o uznanie libijskiej [opozycyjnej] Rady Narodowej jako legalnych władz – powiedział Sarkozy. Jednak pozostałe kraje są sceptyczne. – Nikt nie podziela jego zapału – mówił w przerwie obrad jeden z dyplomatów. – Rozmawiamy ze wszystkimi, ale uznawanie rządów to kwestia dla pojedynczych państw – wyjaśniła Catherine Ashton, wysoka przedstawiciel UE ds. polityki zagranicznej i bezpieczeństwa.
Jak nieoficjalnie mówią dyplomaci, z przedstawicielami Rady Narodowej można się konsultować, ale z uznaniem legalnej władzy trzeba poczekać. – Tam są różni ludzie, też z reżimu Kaddafiego – wyjaśnia dyplomata. Przywódcy w dokumencie końcowym mówią o życzliwej gotowości do rozmów z radą. Ale jak podkreśliła Angela Merkel, „nie oznacza to oficjalnego uznania".
Nie dla akcji militarnej
Unia jest podzielona, jeśli chodzi o możliwość stosowania środków militarnych. Chodzi zarówno o ustanowienie strefy zakazu lotów, jak i ataki lotnicze na wybrane cele w Libii opanowane przez siły Muammara Kaddafiego. Na zakazie lotów zależy szczególnie Wielkiej Brytanii i Francji, w tej sprawie wydały przed szczytem wspólną deklarację. O nalotach z kolei mówią Francuzi, w sytuacji gdyby reżim użył broni chemicznej lub bombardował ludność cywilną.
Dyskusja ma charakter polityczny, bo i tak decyzję w tej sprawie podejmuje Rada Bezpieczeństwa ONZ, ewentualnie – jak miało to miejsce w przeszłości w przypadku Kosowa – NATO może zdecydować się na atak bez mandatu Narodów Zjednoczonych. – Brytyjczykom zależy na wspólnym unijnym stanowisku w tej sprawie, żeby zwiększyć presję na Radę Bezpieczeństwa – mówi nieoficjalnie dyplomata.
Jednak zdecydowana większość krajów, w tym także Polska, opowiedziała się przeciwko akcji militarnej. Niemcy także jej nie chcą z obawy przed stworzeniem wrażenia drugiej inwazji na Irak. Wiadomo, że przeciw zakazowi lotów są też niektóre kraje Ligi Arabskiej, w tym Algieria i Syria. Z delikatnej sytuacji zdaje sobie sprawę Waszyngton, który bardzo ostrożnie wypowiada się w sprawie ewentualnych decyzji wojskowych. Tę postawę popiera Henry Kissinger, były szef amerykańskiej dyplomacji, laureat pokojowego Nobla. W czasie konferencji naftowej w Houston ten emerytowany dyplomata podkreślił, że pozycja USA w regionie jest już osłabiona. I to Europa powinna decydować o ewentualnych działaniach militarnych.
Priorytet: pomoc humanitarna
Na razie UE koncentruje się na pomocy humanitarnej i próbuje się zorientować, jak wygląda sytuacja w regionie. Czeka też na sygnały płynące z regionu i decyzje Ligi Arabskiej, która od piątku radzi w Kairze na nadzwyczajnym spotkaniu w sprawie Libii. Według dyplomatów jest jednak mało prawdopodobne, aby kraje arabskie osiągnęły porozumienie w sprawie zakazu lotów czy oficjalnego uznania władzy rebeliantów w Bengazi.