Zamknąć bolesny rozdział

70. rocznica mordu oficerów miała przypomnieć światu o Katyniu. Przypomniała, ale nie tak, jak wyobrażali to sobie jej organizatorzy

Publikacja: 09.04.2011 01:01

10 kwietnia 2010 r. w Lesie Katyńskim miały się odbyć uroczystości upamietniające 70. rocznicę mordu

10 kwietnia 2010 r. w Lesie Katyńskim miały się odbyć uroczystości upamietniające 70. rocznicę mordu

Foto: Fotorzepa, Kuba Kamiński Kub Kuba Kamiński

71 lat temu niemal 22 tysiące Polaków wywieziono z sowieckich obozów oraz więzień i zamordowano strzałem w tył głowy. Rok temu 96 wybitnych przedstawicieli polskiego państwa, na czele z prezydentem, zginęło, jadąc oddać im hołd. Katastrofa z 10 kwietnia 2010 roku pod Smoleńskiem przypomniała światu o Katyniu.

Ocalić pamięć

„Katyń to przede wszystkim obowiązek pamięci o ludziach, którzy za wierność Polsce zapłacili życiem" – czytamy na poświęconym sowieckiej zbrodni portalu IPN. – „To nakaz ustalenia nazwisk 3870 ofiar barbarzyńskiego mordu, które pozostają bezimienne". Chodzi o tzw. listę białoruską, której nigdy nie odnaleziono ani w moskiewskich, ani w białoruskich archiwach. To także dążenie do wyświetlenia całej prawdy o mechanizmach zbrodni i jej sprawcach. Bo bezimienne nie mogą pozostać nie tylko ofiary, ale i kaci.

Celem instytutu jest nie tylko ustalenie odpowiedzialnych za tę zbrodnię, ale także utrwalenie pamięci o niej. Bo z tą pamięcią jeszcze do niedawna było krucho. W kwietniu 2007 r.

Zbrodnia popełniona w 1940 r. do dziś nie została  rozliczona

94 procent badanych przez TNS OBOP twierdziło wprawdzie, że wie o zbrodni katyńskiej, ale gdy pytano o winnych mordu, na Związek Sowiecki wskazało 61 procent badanych. 11 procent uznało, że winni są Niemcy, a 19 procent utrzymywało, iż sprawa zbrodni katyńskiej jest nierozstrzygnięta. Jeszcze gorzej wypadły wyniki w grupie osób mających 18 – 29 lat. Tu tylko 40 proc. ankietowanych wskazało na ZSRR jako na winnego zbrodni. Niemcy wybrało 25 proc., a aż 26 procent stwierdziło, że ta kwestia nie jest dotąd wyjaśniona.

Śledztwo w Rosji i Polsce

– Zbrodnia katyńska zawsze była uwikłana w politykę i do chwili obecnej od tego fatum uwolnić się nie może. To, co o niej wiemy, jest efektem nie tylko wysiłków historyków, ale także działań polityków, którzy nierzadko potrafią skutecznie zablokować wysiłki tych pierwszych – twierdzi Sławomir Kalbarczyk, redaktor wydanej przez IPN książki „Zbrodnia katyńska. W kręgu prawdy i kłamstwa". To politycy jednak mogą się przyczynić do ostatecznego rozliczenia tej zbrodni.

Starania o uznanie przez organy wymiaru sprawiedliwości Rosji zamordowanych w Katyniu i innych miejscach za ofiary ludobójstwa, zbrodni wojennej i zbrodni przeciwko ludzkości, a także do przyznania zamordowanym statusu ofiar represji politycznych trwają od lat.

Od listopada 2004 roku Instytut Pamięci Narodowej – Komisja Ścigania Zbrodni przeciwko Narodowi Polskiemu w Warszawie prowadzi polskie śledztwo katyńskie. Oficjalny wniosek o jego wszczęcie złożył Stefan Melak, prezes Komitetu Katyńskiego, wspierany przez wielu krewnych ofiar NKWD. Sam prezes jednak finału tego śledztwa nie doczekał. Zginął 10 kwietnia 2010 r.

Początek polskiego śledztwa był konsekwencją umorzenia postępowania rosyjskiego, które trwało 14 lat. Faktycznym początkiem rosyjskich badań było postępowanie rozpoczęte w marcu 1990 roku (jeszcze za czasów ZSRR) w Charkowie, dotyczące odkrycia masowych grobów Polaków w komplek-sie leśnym miasta. W czerwcu 1990 roku w Twerze (miasto nazywało się wówczas Kalinin) rozpoczęto kolejne postępowanie dotyczące „zaginięcia" w 1940 roku polskich jeńców wojennych przetrzymywanych przez NKWD w obozie w Ostaszkowie. W sierpniu 1990 roku prokuratura z Charkowa zajęła się w związku z pierwszym z tych śledztw Ławrentijem Berią, Wsiewołodem Merkułowem, Piotrem Soprunienką i innymi funkcjonariuszami NKWD, podejrzewanymi o sprawstwo tej zbrodni. Ponieważ byli żołnierzami, oba śledztwa zostały we wrześniu 1990 r. przejęte przez rosyjską prokuraturę wojskową i połączone w jedno postępowanie nr 159.

Prowadzący je prokurator Anatolij Jabłokow domagał się w czerwcu 1994 r. m.in. uznania mordu katyńskiego za ludobójstwo, zbrodnię przeciwko ludzkości i zbrodnię wojenną. Główna Prokuratura Wojskowa przekazała wówczas śledztwo innym prokuratorom. Jabłokow pracę stracił, dziś jest adwokatem.

Prokuratura rosyjska umorzyła postępowanie dopiero we wrześniu 2004 roku. Nikomu nie postawiła zarzutów i uznała, że była to pospolita zbrodnia, która uległa przedawnieniu. Utajniona została w dodatku sama decyzja o umorzeniu śledztwa i jej uzasadnienie. Do dziś dokumentów tych nie dostał ani IPN prowadzący polskie śledztwo katyńskie, ani Trybunał w Strasburgu, który zwrócił się o nie do władz rosyjskich. Moskwa się upiera, że ich odtajnienie mogłoby zaszkodzić bezpieczeństwu Rosji.

Skarga do Strasburga

Wielu bliskich pomordowanych Polaków nadzieje na sprawiedliwy rezultat postępowania wiąże ze skargami katyńskimi przeciwko Rosji, które rozpatruje Europejski Trybunał Praw Człowieka w Strasburgu. To do niego zwrócili się krewni ofiar NKWD, gdy rosyjska prokuratura i sądy odmówiły im dostępu do wszystkich akt trwającego 14 lat śledztwa katyńskiego. Nie zgodziły się także na rehabilitację pomordowanych Polaków.

– Najwyższy czas nazwać ludobójstwo po imieniu – mówi Witomiła Wołk-Jezierska z Warszawy, córka zamordowanego przez NKWD porucznika artylerii, która wraz z 12 innymi bliskimi ofiar złożyła w maju 2009 roku skargę do Trybunału. Zarzuciła władzom Rosji m.in. brak skutecznego postępowania wyjaśniającego śmierć Polaków oraz poniżające traktowanie krewnych ofiar zbrodni. Rosyjski rząd w pismach do Trybunału nadal zresztą mówi o „wydarzeniach katyńskich", a nie o zbrodni. Twierdzi też, że nie ma obowiązku wyjaśniania losu 22 tysięcy Polaków, którzy „zaginęli" na terytorium ZSRR. Smoleńska tragedia niczego tu nie zmieniła.

– Gdyby nawet Polacy dostali wreszcie całość akt rosyjskiego śledztwa katyńskiego, to sprawa nie będzie zakończona – mówi dr Ireneusz Kamiński z Instytutu Nauk Prawnych PAN, współautor skargi krewnych ofiar NKWD do Strasburga. – Choć Federacja Rosyjska przekazuje stronie polskiej kolejne tomy akt dotyczące śledztwa katyńskiego, są to tylko materiały z tzw. postępowania nr 159. Rosyjscy śledczy nie zajmowali się polskimi ofiarami, których nazwiska są na listach ukraińskiej i białoruskiej. To łącznie ponad siedem tysięcy osób. Z tego, co wiemy, wynika, że postępowania dotyczącego losów Polaków przetrzymywanych w więzieniach zachodniej Ukrainy i Białorusi prokuratura rosyjska nie prowadziła. A krewni tych ofiar także domagają się wyjaśnienia zbrodni – mówi prawnik.

Sprawą tych Polaków zajmie się również Europejski Trybunał Praw Człowieka, bo w Strasburgu jest od marca 2010 r. skarga dwójki bliskich ofiar NKWD właśnie z listy ukraińskiej. Na razie krewni takich ofiar mają ogromne problemy w uzyskaniu jakichkolwiek dokumentów od rosyjskiej prokuratury. Dostają z Moskwy odpowiedzi, że „na temat ich krewnych nie ma informacji w postępowaniu nr 159". Umorzone w 2004 roku śledztwo dotyczyło jedynie więźniów Kozielska, Ostaszkowa i Starobielska.

Czekają na katyńskie „przyspieszenie"

– Istnieje cień szansy, że uda się komuś postawić zarzuty w śledztwie katyńskim, o ile ta osoba żyje. Na tym etapie postępowania jest jednak na takie przewidywania za wcześnie – mówi kierująca polskim postępowaniem prokurator Małgorzata Kuźniar-Plota z IPN. – Zapoznajemy się z przekazanymi niedawno przez Rosję

50 tomami akt śledztwa katyńskiego. Czekamy także na obiecane przez USA materiały Komisji Maddena – dodaje. Ta specjalna komisja śledcza, powołana w latach 50. przez Kongres zajmowała się wyjaśnieniem zbrodni katyńskiej. W raporcie z 1952 r. wezwała do powołania międzynarodowego trybunału dla jej osądzenia.

Jak podkreśla prokurator Kuźniar-Plota, dla przebiegu polskiego postępowania nie ma pod względem prawnym znaczenia ewentualne wznowienie rosyjskiego śledztwa. O takiej konieczności mówią bowiem polscy prawnicy i historycy, wśród nich prof. Wojciech Materski z Polskiej Akademii Nauk. – W naszym postępowaniu mogłyby jedynie zostać wykorzystane ewentualne nowe materiały, gdyby takie odnalazły się w Rosji i posłużyły do wznowienia tamtejszego śledztwa – mówi prawnik.

Czy krewni ofiar uzyskają dostęp do całości dokumentacji rosyjskiego postępowania? – Na szczeblu politycznym zapadła decyzja o rehabilitacji ofiar zbrodni katyńskiej i pełnym odtajnieniu akt tej sprawy. Pozostały do rozwiązania tylko aspekty prawne – oświadczył w lutym ambasador Rosji w Warszawie Aleksander Aleksiejew. Na razie to tylko słowa, ale krewni ofiar słuchają ich uważnie.

– Wypowiedź ambasadora uznaję za pozytywny sygnał. To może być pierwszy krok na drodze do spełnienia naszych żądań – komentowała Witomiła Wołk-Jezierska. – Najwyższy czas, by po przeszło 70 latach krewni zamordowanych przez NKWD Polaków tego doczekali. Moja ponad 90-letnia mama, Ojcumiła, jedna z zaledwie kilku żyjących katyńskich wdów, o niczym innym nie marzy. Jednak same słowa nie wystarczą. Czekamy na czyny. Bo dla wszystkich, którzy zwrócili się do Europejskiego Trybunału Praw Człowieka, jasne jest, że to nasza skarga „przyspieszyła" reakcję Rosji na formułowane przez nas od lat żądania.

O tym, że rehabilitacja polskich ofiar jest możliwa, przypomina walcząca o prawa człowieka rosyjska organizacja Memoriał. Taką szansę daje rosyjska ustawa z 1991 roku o rehabilitacji ofiar represji politycznych. Jak mówił jednak ambasador Rosji, ustawę trzeba by nowelizować, aby objęła zamordowanych w Katyniu. Nie zachowały się bowiem teczki osobowe oficerów rozstrzelanych przez NKWD, nie ma też wyroków sowieckich sądów skazujących Polaków na rozstrzelanie. Tymczasem właśnie uchylenie wyroku skazującego przewiduje rosyjska ustawa o rehabilitacji. Polscy oficerowie byli zaś rozstrzelani na podstawie decyzji tzw. trójek specjalnych NKWD, które nie przeprowadzały procesów.

– Sprawa katyńska to jeden z istotnych wątków, które zawsze poruszamy i my, i poruszali nasi poprzednicy w relacjach z Rosją. Przez ostatnie trzy lata można mówić o postępie, choć w tempie nas niezadowalającym – mówił Donald Tusk, proszony przez „Rz" o komentarz do opisanego przez nas stanowiska rządu rosyjskiego w sprawie zbrodni katyńskiej, przesłanego do Trybunału. Polski rząd przystąpił do skargi, wniesionej do Strasburga przez krewnych ofiar.

Nadal przystępują do niej także osoby mieszkające nawet bardzo daleko od Polski. Jak amerykański reżyser Piotr Uzarowicz, który nakręcił właśnie film „Żona oficera". To historia poszukiwań informacji o jego dziadku, kapitanie Mieczysławie Uzarowiczu z 80. Pułku Piechoty, zamordowanym w Miednoje.

Choć artysta urodził się w Chicago, a tematyka historyczna wcześniej go nie zajmowała, liczy, że dzięki jego fabularyzowanemu dokumentowi o Katyniu Amerykanie i Anglicy dowiedzą się o więcej o tej zbrodni. Jego znajomi już pytają, dlaczego dopiero teraz słyszą o tych wydarzeniach.

„Żona oficera", do której muzykę napisał znany kompozytor Jan A. P. Kaczmarek, zostanie pokazana w Warszawie 15 kwietnia, tydzień po oficjalnych obchodach pierwszej rocznicy smoleńskiej katastrofy.

Przekazać pamięć

Przez pokolenia w Polsce nie wolno było mówić o Katyniu. Wolał też o tym milczeć wolny świat. Wielkie obchody 70. rocznicy tej zbrodni miały to zmienić raz na zawsze. Zmieniły, choć nie tak, jak wyobrażali to sobie organizatorzy uroczystości.

Ale obchody w Katyniu miały być tylko częścią upamiętnienia. IPN kontynuuje programy edukacyjne dla młodego pokolenia, podobnie jak publikacje czy spotkania z rodzinami katyńskimi. Instytut stara się nie tylko pokazywać prawdę o sowieckiej zbrodni, lecz także edukować uczniów i nauczycieli, np. rozsyłając do wszystkich szkół darmowe teki katyńskie, a w nich m.in. obozowe zapiski samych ofiar NKWD i scenariusze lekcji poświęconych tej tragedii dla pedagogów.

W większości miast, gdzie działają oddziały IPN, zorganizowano dla uczczenia pomordowanych Polaków marsze katyńskie i wystawy plenerowe w 70. rocznicę zbrodni. Nadal odbywają się organizowane przez Instytut warsztaty „Katyń – Golgota Wschodu" dla młodzieży gimnazjalnej i starszej. – Zainteresowanie młodzieży tą inicjatywą przeszło najśmielsze oczekiwania, zabrakło miejsc – informował po jej rozpoczęciu rzecznik IPN Andrzej Arseniuk.

Do Katynia ruszyła też w kwietniu 2010 roku wyprawa, zorganizowana przez krakowski oddział IPN i Stowarzyszenie Bratnia Pomoc Akademicka. Wzięło w niej udział 47 osób, w tym studenci, uczniowie i harcerze, nauczyciele oraz pracownicy naukowi krakowskich uczelni. Nie takich obchodów spodziewali się jednak uczestnicy wyjazdu – przyznaje Mateusz Szpytma, historyk Instytutu, który dotarł do Katynia z wyprawą. – To było nie do uwierzenia. Jechaliśmy uczcić ofiary NKWD razem z tymi, którzy byli na pokładzie prezydenckiego samolotu. Ostatecznie także im oddawaliśmy na miejscu hołd – mówi. – Dla mnie Katyń i Smoleńsk już na zawsze będą połączone. Uczestnicy wyprawy mówili nawet o „Katyniu 2". Nie z powodu porównania tej tragedii do tamtej strasznej zbrodni, ale z racji ofiary, jaką złożyli także ci, którzy zamierzali uczcić pomordowanych Polaków.

O poległych w Katyniu pamiętają również organizatorzy akcji sadzenia dębów katyńskich. W marcu rosło ich już 3762, w myśl zasady – jedno drzewo – jedno nazwisko zamordowanego Polaka. I w tym wypadku do lasu katyńskich dębów historia dopisała smoleński rozdział. W katastrofie Tu-154 zginął bowiem ojciec Józef Joniec, prezes Stowarzyszenia Parafiada, pomysłodawca tej akcji, rozpoczętej już w 2008 roku. Miał nadzieję, że już na 70. rocznicę zbrodni uda się zasadzić ponad 21 tysięcy takich drzew. Na taki rezultat przyjdzie jeszcze poczekać, ale dęby nadal wyrastają w całym kraju.

Historycy Instytutu czują się szczególnie zobowiązani do pracy na rzecz upamiętnienia Katynia nie tylko z racji samej misji tej instytucji. To także kwestia pamięci o prezesie IPN Januszu Kurtyce, który również poleciał z prezydentem na obchody w Katyniu. Był promotorem wielu rocznicowych przedsięwzięć Instytutu.

W pierwszą rocznicę narodowej tragedii, katastrofy rządowego Tu-154M, wiele osób, które osobiście znały pasażerów samolotu, wspominać będzie raczej ich niż wymordowanych przez NKWD oficerów. Dla nich też ulicami polskich miast przemaszeruje tysiące osób, upominając się o wyjaśnienie wszystkich przyczyn katastrofy. Ale także dzięki tej podwójnie już dramatycznej dla Polaków rocznicy uda się po raz kolejny przypomnieć, że niebywała zbrodnia popełniona w 1940 roku nie została do dziś rozliczona ani nazwana po imieniu. Okazją do zamknięcia tego bolesnego rozdziału i spełnienia polskich postulatów może być też zapowiadane w rocznicę katastrofy smoleńskiej spotkanie prezydentów Polski i Rosji. Czy tak się jednak stanie?

71 lat temu niemal 22 tysiące Polaków wywieziono z sowieckich obozów oraz więzień i zamordowano strzałem w tył głowy. Rok temu 96 wybitnych przedstawicieli polskiego państwa, na czele z prezydentem, zginęło, jadąc oddać im hołd. Katastrofa z 10 kwietnia 2010 roku pod Smoleńskiem przypomniała światu o Katyniu.

Ocalić pamięć

Pozostało 98% artykułu
Wydarzenia
Bezczeszczono zwłoki w lasach katyńskich
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Materiał Promocyjny
GoWork.pl - praca to nie wszystko, co ma nam do zaoferowania!
Wydarzenia
100 sztafet w Biegu po Nowe Życie ponownie dla donacji i transplantacji! 25. edycja pod patronatem honorowym Ministra Zdrowia Izabeli Leszczyny.
Wydarzenia
Marzyłem, aby nie przegrać
Materiał Promocyjny
Bank Pekao wchodzi w świat gamingu ze swoją planszą w Fortnite
Materiał Promocyjny
4 letnie festiwale dla fanów elektro i rapu - musisz tam być!