Ten pomysł jest po prostu skandaliczny – mówi niepełnosprawny Marek Sołtys, który pod pseudonimem Szalony Wózkowicz walczy o ułatwienia dla inwalidów. – Wandale niszczą windy, więc trzeba zamknąć? Stosując ten sposób rozumowania, należałoby też zamykać szkoły, których mury są niszczone przez grafficiarzy.
Wandale w natarciu
– Koszt dewastacji sięgnął w tym roku rekordowej kwoty ponad 400 tys. zł. Już w czerwcu wydaliśmy wszystkie pieniądze zaplanowane na naprawę wind – mówi rzecznik Zarządu Dróg Miejskich Adam Sobieraj. – Poważnie rozważamy wyłączanie z eksploatacji dźwigów, jeśli dojdzie do kompletnego ich zniszczenia – dodaje.
Zapowiedź takiego działania pojawiła się wczoraj na oficjalnej stronie internetowej ZDM. Od razu wywołała nerwową reakcję czytelników. – Żeby dojść z dziećmi kładką przy Cybernetyki do przystanku dla linii 138, 165 i 504, muszę nadłożyć 500 metrów. I nigdy się nie zdarzyło, żeby podnośnik działał. Na drzwiach od kilku miesięcy wisi kartka „dźwig nieczynny" – denerwuje się Franciszek Włościański z Mokotowa.
ZDM ma w swojej gestii 87 dźwigów na 36 obiektach (głównie kładkach nad jezdniami). Paradoksalnie wandale najpewniej czują się w samym centrum miasta: w przejściach podziemnych na rondzie Dmowskiego. Tutaj konserwatorzy wind interweniowali od początku tego roku aż 102 razy.
W 2010 r. eksploatacja wind w mieście pochłonęła 642 tys. zł, a naprawa po wandalach – 602 tys. zł. Jak wylicza ZDM, za równowartość kwot przeznaczanych na naprawy wind można by wybudować nową sygnalizację na skrzyżowaniu albo ustawić 70 latarni.