Paweł Kowal po Donaldzie Tusku i Jarosławie Kaczyńskim?

Po wewnątrzpartyjnej zmianie warty największą szansę na przejęcie politycznych sztandarów prawicy mają konserwatyści z otoczenia Pawła Kowala – twierdzi politolog Sławomir Sowiński

Publikacja: 15.09.2011 01:35

Sławomir Sowiński

Sławomir Sowiński

Foto: Fotorzepa, pn Piotr Nowak

Red

Wiele wskazuje na to, że październikowe wybory to być może jeden z ostatnich aktów wielkiego politycznego przedstawienia z Jarosławem Kaczyńskim i Donaldem Tuskiem w rolach głównych.

W tym teatrze dwu wielkich aktorów na scenie pojawia się wprawdzie co chwila wiele nowych postaci, wątków, a nawet autentycznych tragedii, ale na razie (w dużej mierze z woli obecnych gwiazd) nie widać następców do kluczowych ról. W PO i PiS nie brak rzecz jasna pretendentów. Ci jednak zdecydowanie ustępują dzisiejszym liderom charyzmą i trudno sobie wyobrazić, że ów polityczny dramat, z jego rozmachem, pompą i emocją, udźwigną i poniosą dalej. A zegar nad sceną nie stoi w miejscu. Jeden z bohaterów już zadeklarował zmianę roli w ciągu kilku kolejnych lat. Drugiego ku wycofaniu się skłaniać będą zapewne i polityczny staż, i wielce możliwe kolejne porażki. Dodatkowo scena kurczy się i zużywa (PiS grać może już tylko w miejscu), co aktorów skazywać będzie na coraz większy patos, rytuał i powtórki, czyniąc przedstawienie coraz nudniejszym.

Mówiąc krótko, wydaje się, że dominacja układu politycznego PO – PiS raczej się wyczerpuje, niż umacnia, a nieuchronna zmiana warty wewnątrz obu wodzowskich partii w perspektywie paru lat oznaczać będzie ich dekompozycję.

Co dalej z PiS i PO

Taki scenariusz, pośród wielu innych, rodzi pytanie o przyszłość polskiej prawicy. O to, kto, reprezentując tradycyjną część społeczeństwa, konkurować będzie z lewicą na pomysły w sprawie modernizacji państwa.

Wraz z odejściem charyzmatycznych założycieli ze sceny nie znikną zapewne ani PiS, ani PO. Tyle tylko, że prawdopodobnie ograniczą one swój zasięg. Tylko Jarosław Kaczyński może bowiem prowadzić pod jednym sztandarem byłe PC, zwolenników Radia Maryja, tzw. młody PiS, środowisko smoleńskie, konserwatystów z Polska Plus i byłych szefów CBA. Podobnie – tylko Donald Tusk może spinać szerokie dziś skrzydła PO i różne jej nurty.

Lekcje lewicy

Każdy ich następca taki posłuch zapewne utraci. Będzie też musiał zmagać się z polityczną wielkością poprzednika: w oczach jednych udowadniając, że jest godnym jego następcą, w oczach innych próbując odkleić się od jego czarnej legendy. W efekcie w miejsce obecnej politycznej syntezy PiS i PO staną się prawdopodobnie partiami jednego nurtu. A ich polityczny zasięg ograniczyć się może nawet do poziomu SLD po odejściu na boczny tor Aleksandra Kwaśniewskiego czy Leszka Millera.

Pytanie zatem, czy za kilka lat ktoś jeszcze, obok ograniczonego PiS i ewentualnie grupki konserwatystów z PO, będzie skutecznie reprezentował konserwatywny pomysł na modernizację Polski.

Bardzo pouczające wydają się w tym zakresie lekcje polskiej lewicy. Lekcja Socjaldemokracji Polskiej (SdPl) mówi o tym, jak trudno jest w polityce ruchom rozłamowym. Jak wiele trzeba determinacji i zwykłego szczęścia, by opuszczając z hukiem wielką partię, dopłynąć do bezpiecznego portu własnego, choćby kilkuprocentowego, poparcia. Lekcja Lewicy i Demokratów (LiD) to z kolei przestroga przed pospieszną koalicją słabnących partii z wielką przeszłością, wielkimi nazwiskami i jeszcze większymi ambicjami. Każe ona wątpić w to, że PiS bez Jarosława Kaczyńskiego utrzyma jakąś szerszą prawicową kolację. Lekcja Krytyki Politycznej podpowiada, jak trudno przejść do polityki ze świata idei. Jak daleko z lewicowych i prawicowych think tanków i politycznych klubów do skutecznej reprezentacji politycznej. Wreszcie lekcja Grzegorza Napieralskiego to, jak się zdaje, cenna przestroga dla tzw. młodego PiS. Sama młodość to w polityce nie wszystko.

Jest jednak lekcja jeszcze jedna, może najważniejsza: po wewnątrzpartyjnej zmianie warty prawica może po prostu się nie podnieść i, podobnie jak lewica po roku 2005, długo dryfować w politycznym letargu bez widoków na udział we władzy.

Maszerują pod wiatr

Dla konserwatywnego wyborcy istotne zatem wydaje się pytanie: czy są gdzieś chorążowie polskiej prawicy? Dziś cierpliwie zdobywający polityczne szlify, jutro – wraz z ograniczonymi PiS  i PO albo zamiast nich – zdolni wysoko i skutecznie ponieść polityczne sztandary.

Z powodów, o których piszę wyżej, nie bardzo widać ich w PiS czy – z niewielu wyjątkami – w prawnym skrzydle PO. Trudno też szukać ich wśród następców – zacnego skądinąd – Marka Jurka czy Janusza Korwin-

-Mikkego. Wydaje się natomiast, że relatywnie największą szansę mają dziś konserwatyści z otoczenia Pawła Kowala. Wychodząc z PiS, udowodnili, że są samodzielnym ideowo środowiskiem. Potem, nie unikając błędów, pokazali zarówno polityczny pomysł, jak i umiar, klasę oraz silne nerwy w trudnych chwilach. I, co najważniejsze, odważnie wybrali drogę pod wiatr.

Z tego powodu wielu puka się dziś wprawdzie w głowę. A jednak to właśnie jest największym atutem Pawła Kowala. W polityce bowiem, aby jutro być liderem, bardzo często dziś trzeba pójść pod wiatr.

Czy im się uda? Samo pójście pod prąd rzecz jasna nie wystarczy. PJN bardzo wzmocniłoby choćby 3 proc. premii wyborczej. Ale i nie wynik bieżących wyborów będzie chyba rozstrzygający. O wiele ważniejsze wydają się dobry polityczny pomysł, determinacja i przede wszystkim konsekwencja. Końcem ich politycznej drogi byłoby zatem przedwczesne przyjęcie propozycji ze strony PO lub PiS. Trudno im też będzie budować przyszłość przy kolejnych rozłamach. Największą jednak pokusą, której dotąd nie zawsze zdołali unikać, jest droga na skróty. Przez tanie polityczne efekciarstwo albo tani polityczny patos.

Inteligentny, ciepły, niepozbawiony uśmiechu i własnej emocji, ale poważny ton rozmowy z wyborcami to największy kapitał i jedyna szansa na polityczną przyszłość konserwatystów z otoczenia Pawła Kowala.

Autor jest wykładowcą w Instytucie Politologii Uniwersytetu Kardynała Stefana Wyszyńskiego w Warszawie

Wiele wskazuje na to, że październikowe wybory to być może jeden z ostatnich aktów wielkiego politycznego przedstawienia z Jarosławem Kaczyńskim i Donaldem Tuskiem w rolach głównych.

W tym teatrze dwu wielkich aktorów na scenie pojawia się wprawdzie co chwila wiele nowych postaci, wątków, a nawet autentycznych tragedii, ale na razie (w dużej mierze z woli obecnych gwiazd) nie widać następców do kluczowych ról. W PO i PiS nie brak rzecz jasna pretendentów. Ci jednak zdecydowanie ustępują dzisiejszym liderom charyzmą i trudno sobie wyobrazić, że ów polityczny dramat, z jego rozmachem, pompą i emocją, udźwigną i poniosą dalej. A zegar nad sceną nie stoi w miejscu. Jeden z bohaterów już zadeklarował zmianę roli w ciągu kilku kolejnych lat. Drugiego ku wycofaniu się skłaniać będą zapewne i polityczny staż, i wielce możliwe kolejne porażki. Dodatkowo scena kurczy się i zużywa (PiS grać może już tylko w miejscu), co aktorów skazywać będzie na coraz większy patos, rytuał i powtórki, czyniąc przedstawienie coraz nudniejszym.

Pozostało 81% artykułu
Wydarzenia
Bezczeszczono zwłoki w lasach katyńskich
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Materiał Promocyjny
GoWork.pl - praca to nie wszystko, co ma nam do zaoferowania!
Wydarzenia
100 sztafet w Biegu po Nowe Życie ponownie dla donacji i transplantacji! 25. edycja pod patronatem honorowym Ministra Zdrowia Izabeli Leszczyny.
Wydarzenia
Marzyłem, aby nie przegrać
Materiał Promocyjny
Bank Pekao wchodzi w świat gamingu ze swoją planszą w Fortnite
Materiał Promocyjny
4 letnie festiwale dla fanów elektro i rapu - musisz tam być!