Około godz. 11 czasu lokalnego (4.00 czasu polskiego) Roke znajdował się w pobliżu Półwyspu Kii, w południowej części japońskiej wyspy Honsiu. Przesuwał się z prędkością 35 kilometrów na godzinę w kierunku północno-wschodnim, niosąc ze sobą ulewne deszcze i wiatr wiejący z prędkością nawet 216 kilometrów na godzinę.
Meteorologowie spodziewają się, że mniej więcej o godz. 18 czasu lokalnego (godz. 11 czasu polskiego) Roke przemieści się nad Tokio, po czym będzie dalej przesuwał się na północny zachód. Według prognoz, ok. godz. 21 czasu lokalnego (godz. 14 czasu polskiego) tajfun dotrze nad prowincję Fukushima, gdzie znajduje się elektrownia atomowa Fukushima Daiichi, poważnie uszkodzona przez katastrofalne trzęsienie ziemi i fale tsunami 11 marca.
Pracownicy elektrowni przygotowują się do ogłoszenia alarmu. Na razie wstrzymano prace remontowe w reaktorze pierwszym, gdzie odbudowywany jest dach, uszkodzony podczas marcowego tsunami. Rury i pompy zabezpieczane są przed silnymi podmuchami wiatru. Operator elektrowni, Tokyo Electric Power Company, zapewnia, że nie ma zagrożenia radioaktywnym wyciekiem.
Według publicznej telewizji NHK, do chwili obecnej na terenie całego kraju ewakuowano prawie 6 tys. osób, przy czym ponad milionowi ludzi władze zaleciły opuszczenie domów na wszelki wypadek. Woda zalała dotychczas 800 domów, a prawie 9 tys. gospodarstw pozostało bez prądu. Z powodu tajfunu odwołano prawie 300 lotów krajowych, zawieszono również kursowanie wielu pociągów.
Roke to już drugi tajfun, który nawiedza Japonię w ciągu ostatnich kilku tygodni. Szalejący na początku miesiąca "Talas" pozostawił po sobie około 100 zabitych i zaginionych oraz straty materialne wyceniane na ponad 53 mln jenów.