Sąd w Trypolisie już rozpoczął przesłuchania. O udział w walkach w charakterze najemników władze libijskie oskarżyły 24 osoby. 19 Ukraińców, trzech Białorusinów i dwóch Rosjan. Libijczycy dowodzą, że ich zadaniem było przygotowywanie wyrzutni rakiet ziemia – powietrze do zestrzeliwania samolotów NATO, które, jak podkreślają, „chroniły cywilów" . I nie jest to jedyny zarzut. Zdaniem władz oskarżeni mieli uczestniczyć także w wystrzeliwaniu rakiet. Oni sami twierdzą, że są niewinni.
Emeryci z rakietami
Większość z nich to pracownicy rosyjsko-libijskiej firmy naftowej Dakar. Zostali schwytani przez siły powstańcze latem 2011 roku. Najpierw Libijczycy twierdzili, że są to „snajperzy", którzy walczyli po stronie Kaddafiego. Później jednak okazało się, że zatrzymani nie mieli przy sobie żadnej broni, a część z nich była za stara, by brać udział w walkach.
Według rosyjskiego „Voice of Russia" trzymano ich przez osiem miesięcy w prowizorycznym więzieniu, przerobionym z magazynu. Złe warunki, fatalna jakość wody i żywności powodowały choroby. Więźniom wypadały zęby i włosy. Ale według najnowszych doniesień światowych mediów obecnie wszyscy są zdrowi. Nie wiadomo więc, czy rewelacje „Voice of Russia" są zgodne z prawdą.
Zabiegi dyplomatów
Kijów, Mińsk i Moskwa prowadzą gorączkowe rozmowy z Libijczykami. Jeden z Rosjan, Aleksander Szadrow, powiedział BBC, że uwolnienie ich jest przedmiotem rozmów dyplomatycznych i może nastąpić w najbliższym czasie. Jak podkreślił, w Libii mieli obsługiwać urządzenia do wierceń przy poszukiwaniach ropy. Jego zdaniem dobry prawnik bez problemu doprowadziłby do odrzucenia zarzutów.
O uwolnienie starają się też przedstawiciele władz białoruskich. Co prawda rzecznik białoruskiego MSZ Andriej Sawinych podkreślił, że obywatele jego kraju „udali się do Libii na własne ryzyko", bez informowania władz w Mińsku, ale białoruscy dyplomaci pracują nad ich uwolnieniem. – Bez przesady można powiedzieć, że jest to obecnie najważniejsza sprawa, absorbująca ambasadę Białorusi w Libii – powiedział.