– Dostałam pismo, w którym poinformowano mnie, że skoro dom nie uległ częściowemu lub całkowitemu zawaleniu, nikt nie zginął ani nie został ciężko ranny, to żadne inne pieniądze mi się nie należą – żali się Wiesława Żmijewska. – A ten dom został zbudowany za oszczędności całego życia, nie stać mnie, by zapłacić jeszcze za tak kosztowny remont. Wierzyłam, że skoro uciążliwą dla mnie inwestycję robi samorząd, to naprawi wszystkie szkody, które w jej trakcie powstały – podkreśla.
ZMID nie chce komentować tej sprawy. – Na czas budowy tym terenem zarządzał wykonawca i to on musi pokryć wszystkie szkody, które z tego wynikły – tłumaczy nam rzeczniczka tej instytucji Małgorzata Gajewska. Podkreśla, że takie zapisy wynikają z umowy, jaką ZMID podpisał z wykonawcą.
Z kolei wykonawca odsyła nas do ubezpieczyciela. – Budowa była ubezpieczona w konsorcjum trzech firm, na czele którego było PZU SA – mówi tylko rzeczniczka firmy Pol-Aqua Małgorzata Akimowicz-Paruszewska. Dodaje, że jej firma nie ma wpływu na to, jaką opinię wydali eksperci ubezpieczyciela.
Wczoraj skontaktowaliśmy się z PZU. Po interwencji „Rz" ubezpieczyciel postanowił raz jeszcze zbadać sprawę odszkodowania za zniszczony dom pani Wiesławy. – Sprawdzamy, czy w wydanej decyzji nie było uchybień. Jak tylko będziemy znać rezultat tych analiz, poinformujemy, czy postępowanie zostało przeprowadzone zgodnie z przepisami – zapewnia Agnieszka Rosa z biura prasowego ubezpieczyciela.
Pani Wiesława mówi, że PZU powinien się pośpieszyć ze swoimi analizami. – Boję się, że to może być granie na zwłokę, bo ze mną ta firma już od dawna rozmawiać nie chce. Zaczęła to robić, gdy wynajęłam pełnomocnika – opowiada właścicielka domu z ul. Życzliwej.?Dodaje, że jest przygotowana do wystąpienia na drogę sądową przeciwko ubezpieczycielowi. – Mój prawnik już pracuje nad pozwem – opowiada. Dodaje, że długo starała się tego uniknąć, bo jak wie, sprawy w sądach ciągną się w nieskończoność, ale teraz czytelniczka uważa, że nie ma wyjścia.
– Chodzi mi tylko tylko o sprawiedliwość i remont mojego domu. Niczego więcej nie chcę – dodaje pani Wiesława.