Holandia: krajobraz po klęsce

Chcieli pucharu, zostali z Eurokacem. Zaczęło się szukanie winnych

Publikacja: 18.06.2012 20:56

Gracz holenderskiej drużyny narodowej Robin van Persie opuszcza hotel Sheraton w Krakowie

Gracz holenderskiej drużyny narodowej Robin van Persie opuszcza hotel Sheraton w Krakowie

Foto: AFP

Oran­je­cam­ping w Char­ko­wie już się zwi­nął w dzie­więć cię­ża­ró­wek. Te­raz przez Ho­lan­dię je­dzie do Lon­dy­nu, roz­sta­wić się na igrzy­ska. Tuż po me­czu w ba­rze na kem­pin­gu by­ła pro­mo­cja: za­miast „Hap­py Ho­ur" – „Sad Ho­ur". I dwa pi­wa w ce­nie jed­ne­go, że­by za­pić smut­ki.

Od prze­gra­ne­go me­czu z Por­tu­ga­lią na stro­nach in­ter­ne­to­wych naj­więk­szych ga­zet trwa re­la­cja na ży­wo: tak prze­ży­wa­my Oran­je­kac – al­bo Eu­ro­kac. Fru­wa­ją moc­ne sło­wa o hań­bie, wsty­dzie, upo­ko­rze­niu. Po­wsta­ją ran­kin­gi: kto się naj­bar­dziej zbłaź­nił, kto był naj­więk­szym ego­cen­try­kiem.

Do­sta­je się wszyst­kim. Pił­ka­rzom za kłót­nie, wy­no­sze­nie dzien­ni­ka­rzom ta­jem­nic dru­ży­ny i przede wszyst­kim za kiep­ską grę, tre­ne­ro­wi Ber­to­wi van Mar­wij­ko­wi za to, że nie po­tra­fił ocu­cić dru­ży­ny, na­wet rzecz­ni­ko­wi pra­so­we­mu, za to że gwiaz­dy gra­ły mu na no­sie, gdy pró­bo­wał je uma­wiać na wy­wia­dy, w czym ce­lo­wał zwłasz­cza Ro­bin van Per­sie.

Ob­ry­wa też dy­rek­tor re­pre­zen­ta­cji za wy­bór Kra­ko­wa na ba­zę na czas Eu­ro, pod­czas gdy wszyst­kie gru­po­we me­cze Ho­len­drzy mie­li w Char­ko­wie i aku­rat w tym mie­ście da­ło­by się zna­leźć coś od­po­wied­nie­go, prze­ko­nu­ją kry­ty­cy. A tak po­włó­czą­ca no­ga­mi re­pre­zen­ta­cja mu­sia­ła jesz­cze po każ­dym me­czu la­tać z po­wro­tem do Pol­ski, za­ry­wa­jąc no­ce. A w Kra­ko­wie i tak za­my­ka­ła się w twier­dzy She­ra­ton, więc po co jej by­ły te po­dró­że.

Ni­gdy jesz­cze Ho­lan­dia nie zdzia­ła­ła tak ma­ło w wiel­kim tur­nie­ju. Ostat­ni raz od­pa­da­ła bez zwy­cię­stwa z przed­wo­jen­nych mun­dia­li, ale tam za­gra­ła po jed­nym me­czu. A te­raz że­gna Char­ków z trze­ma po­raż­ka­mi, le­d­wie dwie­ma zdo­by­ty­mi bram­ka­mi i pię­cio­ma stra­co­ny­mi.

– Te­raz niech każ­dy sta­nie przed lu­strem, bo każ­dy za­wa­lił – mó­wi Ar­jen Rob­ben. Ten sam Rob­ben, któ­re­mu w tym tur­nie­ju nic się nie uda­ło i któ­ry pod­czas me­czu z Por­tu­ga­lią krzy­czał „Za­mknij się" do tre­ne­ra przy­po­mi­na­ją­ce­go mu, że­by bar­dziej po­ma­gał w obro­nie. – Dzia­ły się pew­ne rze­czy w tej dru­ży­nie, ale zo­sta­ną mię­dzy na­mi – mó­wi Rob­ben.

Ja­kie rze­czy się dzia­ły, pod­po­wia­da We­sley Sne­ij­der. – Każ­dy z nas ma ja­kieś kon­tak­ty z dzien­ni­ka­rza­mi, ale nie­któ­rzy je wy­ko­rzy­sty­wa­li, że­by za­ła­twiać swo­je spra­wy – mó­wi po­moc­nik In­te­ru.

– My dziś nie ma­my pra­wa gło­su – sa­mo­bi­czu­je się Mark van Bom­mel. – At­mos­fe­ra by­ła in­na niż dwa la­ta te­mu w RPA, pił­ka­rze by­li in­ni – tłu­ma­czy ka­pi­tan re­pre­zen­ta­cji oże­nio­ny z cór­ką tre­ne­ra van Mar­wij­ka. Van Bom­mel przed ostat­nim me­czem stra­cił miej­sce w skła­dzie i opa­skę na rzecz Ra­fa­ela van der Va­ar­ta, a je­den z ko­men­ta­to­rów na­pi­sał, że pod­czas te­go tur­nie­ju prze­stał być przy wód­cą, po­zo­stał tyl­ko zię­ciem. A van der Va­art wpraw­dzie dał Ho­len­drom pro­wa­dze­nie w me­czu z Por­tu­ga­lią, ale nie po­tra­fił do­wo­dzić dru­ży­ną, gdy trze­ba by­ło po­wstrzy­mać Cri­stia­no Ro­nal­do i pro­wa­dze­nie dłu­go się nie utrzy­ma­ło.

Fe­lie­to­ni­sta „Al­ge­me­en Dag­blad" Chris van Nij­nat­ten roz­pra­wia się z mi­tem, że Ho­lan­dia prze­gra­ła głów­nie przez kłót­nie. „Spójrz­cie na na­szą obro­nę, prze­cież to nie są pił­ka­rze, z któ­ry­mi moż­na dojść do po­dium. Na­sza wia­ra kar­mi­ła się ilu­zja­mi. To by­ła wia­ra w si­łę na­pę­do­wą bez na­tchnie­nia, jak van Per­sie, al­bo bez przy­szło­ści, jak van Bom­mel" – pi­sze van Nij­nat­ten. Ho­len­der­ska ka­dra brzyd­ko się ze­sta­rza­ła, lu­stro rze­czy­wi­ście się przy­da.

Oran­je­cam­ping w Char­ko­wie już się zwi­nął w dzie­więć cię­ża­ró­wek. Te­raz przez Ho­lan­dię je­dzie do Lon­dy­nu, roz­sta­wić się na igrzy­ska. Tuż po me­czu w ba­rze na kem­pin­gu by­ła pro­mo­cja: za­miast „Hap­py Ho­ur" – „Sad Ho­ur". I dwa pi­wa w ce­nie jed­ne­go, że­by za­pić smut­ki.

Pozostało 92% artykułu
Wydarzenia
RZECZo...: powiedzieli nam
Wydarzenia
Nie mogłem uwierzyć w to, co widzę
Wydarzenia
Polscy eksporterzy podbijają kolejne rynki. Przedsiębiorco, skorzystaj ze wsparcia w ekspansji zagranicznej!
Materiał Promocyjny
Jakie możliwości rozwoju ma Twój biznes za granicą? Poznaj krajowe programy, które wspierają rodzime marki
Wydarzenia
Żurek, bigos, gęś czy kaczka – w lokalach w całym kraju rusza Tydzień Kuchni Polskiej