Cztery lata temu podziękowaniem dla Austrii i Szwajcarii było zdanie: „Patrzycie na szczęśliwego szefa". Tym razem szef poszedł w patos: – Fantastyczny. Wyjątkowy. Ten turniej to najlepsze dziedzictwo, jakie kiedykolwiek pozostawiliśmy – mówił Platini w przeddzień finału o mistrzostwach w Polsce i na Ukrainie. Euro 2012 się udało, co szef UEFA czuje i sercem, i portfelem. – Tyle mam obrazów przed oczami, tyle wrażeń, że aż sobie zrobiłem notatki, żeby o niczym nie zapomnieć – wyciągnął kartkę i zaczął wyliczać.
– Nigdy hasło o pisaniu historii razem nie brzmiało tak prawdziwie. Tu było wszystko: budowa infrastruktury, budowa więzi społecznych, mistrzostwa z duchem fair play. Jestem dumny z gospodarzy, o których tak wiele złego mówiono przed turniejem, a oni pokazali, jacy są, pokazali entuzjazm i możliwości. Nigdy jeszcze mistrzostw Europy na stadionach nie obejrzało aż 1,3 mln osób. Tak wielu ludzi odwiedziło te kraje pierwszy raz. Wszystko rosło: udziały w rynku telewizyjnym nawet w krajach, które nie grały w Euro. W USA i Azji – ponaddwukrotnie w porównaniu z 2008 – mówił Platini.
A gdy przyszło do zadawania pytań, o mikrofon poprosił dziennikarz z Indii i wygłosił tyradę na temat BBC, filmu „Stadiony nienawiści" i tego, jak bardzo wszystko, co mu nakładziono do głowy przed turniejem, różniło się od tego, co zastał na miejscu.
Od Gdańska do Cardiff
Platini nigdy nie ukrywał, że gdyby decyzja należała do niego, Polski i Ukrainy by nie wybrał. Głosował w 2007 r. na Włochów, bywał dla Ukrainy surowym nadzorcą, wspominał o możliwości odebrania jej turnieju, gdyby nie przyspieszyła z przygotowaniami.