W czwartek z Warszawy do Kijowa wyjechała pociągiem specjalnym pielgrzymka ok. 200 krewnych ofiar zbrodni katyńskiej. Wezmą dziś udział w otwarciu i poświęceniu cmentarza w Bykowni, który upamiętni 3435 polskich ofiar NKWD z 1940 r., figurujących na tzw. ukraińskiej liście katyńskiej.
– Miałam 13 lat, gdy zabrali mi ojca, który był wrażliwym i czułym człowiekiem. Jestem bardzo szczęśliwa, że wreszcie nasze rodziny katyńskie doczekały się cmentarza w Bykowni. Przyjmuję to z wielkim wzruszeniem. Po tylu latach doczekałam się miejsca, które mogę traktować jako grób mojego ojca – mówi „Rz" Teresa Dangel, córka płk. Konstantego Druckiego-Lubeckiego, dowódcy Wileńskiej Brygady Kawalerii. Jednostka, która weszła w skład Północnego Zgrupowania Armii „Prusy", została rozbita przez Niemców w rejonie Magnuszewa. Lubecki wraz z częścią ułanów próbował przebić się na południe do generała Władysława Andersa. 26 września we wsi Leszczesna w pobliżu Lwowa drogę przecięli mu bolszewicy.
– Ojciec trafił do więzienia w Samborze. Ślad po nim urywa się w więzieniu w Kijowie. Do 1994 roku, kiedy ujawniono ukraińską listę katyńską, nie wiedzieliśmy nawet ze stuprocentową pewnością, że został zamordowany – opowiada.
– W końcu się doczekaliśmy. Po 72 latach od zbrodni wreszcie będziemy mogli oddać hołd naszym bliskim w miejscu, gdzie najprawdopodobniej zostali pochowani – dodaje Maria Rubas, synowa starszego sierżanta Korpusu Ochrony Pogranicza Jana Rubasa, który został zamordowany przez NKWD w 1940 roku. Podkreśla, że większość rodzin podróżuje do Bykowni z radością. – Smutek i zaduma towarzyszyły nam od kilkudziesięciu lat. Teraz po prostu się cieszymy, że wreszcie jest miejsce, gdzie będą spoczywać w pokoju – dodaje.
O radości z otwarcia cmentarza w Bykowni mówi też prezes Federacji Rodzin Katyńskich Izabella Sariusz-Skąpska. – To długo oczekiwana chwila. Jadą z nami dzieci, wnuki i prawnuki pomordowanych. Wszyscy chcą być razem w tym dniu – opowiada „Rz".