Wojskowi śledczy wzięli wczoraj udział w posiedzeniu Sejmowej Komisji Sprawiedliwości. Zwołano je na wniosek posłów Prawa i Sprawiedliwości w związku z badaniami, które polscy eksperci jesienią wykonywali na miejscu katastrofy Tu-154M.
– Niektóre z detektorów użytych w Smoleńsku wykazały na czytnikach cząsteczki trotylu (TNT) – przyznał szef Naczelnej Prokuratury Wojskowej płk Jerzy Artymiak. – Co nie oznacza z całą pewnością, że mamy do czynienia z materiałami wybuchowymi – podkreślał.
I dodał, że liczne opinie polskich i rosyjskich ekspertów nie stwierdziły śladów materiałów wybuchowych we wraku. – Takich śladów nie ma też na ciałach ofiar – dodał. – Także inne dowody nie pozwalają na przypuszczenia, aby doszło do wybuchu – mówił Artymiak. Prokuratorzy przypomnieli, że przed wylotem samolot był skontrolowany przez BOR pod względem pirotechnicznym.
Artymiak mówił również o eksperymentach, podczas których czujnik alarmował o trotylu po zbliżeniu do opakowania pasty do butów, mundury czy plasterka wędliny.
Płk Jerzy Artymiak: Czujnik alarmował o trotylu podczas badania pasty do butów