- Mieliśmy do czynienia z wieloma uproszczeniami i spłyceniem całego problemu. Nie tego oczekiwałem po tej produkcji - skomentował w rozmowie z "Naszym Dziennikiem" emerytowany pilot rozformowanego 36. Specjalnego Pułku Lotnictwa Transportowego.
Jego zdaniem pytanie - „po co próbowali lądować?", na które próbują odpowiedzieć sobie eksperci w filmie, nie zgadza się z zapisami rejestratorów Tu-154M. - Wykonanie podejścia końcowego może zakończyć się lądowaniem lub odejściem na kolejne zajście. (...) A przecież były słowa pilotów informujące o zamiarze odejścia, a później potwierdzające wykonanie tego manewru. Zatem taka narracja jest niedopuszczalna - ocenił.
Wosztyl wskazuje, że niepotrzebnie podkreślono znaczenie "incydentu gruzińskiego" (wiozący prezydenta kpt. Grzegorz Pietruczuk odmówił lądowania w Tbilisi - red.). – To było na długo przed katastrofą, a Pietruczuk jeszcze do rozformowania pułku latał na tupolewie i nawet szkolił ludzi. Inną rzeczą jest, że cała ta sprawa była rozgrywana politycznie przez ludzi Platformy Obywatelskiej, a Grzegorz jako żołnierz nie chciał się w to wszystko mieszać - stwierdził.
Pilot nie zgadza się z jedną z tez, którą postawili twórcy "Śmierci prezydenta". Jego zdaniem piloci specpułku nie przestawiali wysokościomierza barometrycznego, by "uciszać" alarm TAWS. - Tego lotniska nie było w systemie i urządzenie „myślało", że samolot leci do ziemi, i musiało zadziałać. W identycznej sytuacji, 7 kwietnia 2010 r., Arek – by wyciszyć alarm – użył przycisku „terrain inhibit". To znaczy, że trzy dni później dopadła go pomroczność jasna i przełączył wysokościomierz? - pyta Wosztyl. Tłumaczy, że wbrew temu co twierdzą twórcy. to właśnie ten przycisk był stosowany do uciszania alarmów.
– Po coś jest ten przycisk „terrain inhibit" – jego naciśnięcie powoduje, że alarm się wyświetla, ale nie słychać go. Samoloty specpułku często latały na lotniska wojskowe, których nie było w katalogu AIP, a zatem i w systemie TAWS, i za każdym razem sygnał alarmowy się włączał. Nie można więc standardowego działania załogi w takich sytuacjach rozpatrywać w kategoriach błędu - przekonuje porucznik.