Ruch niezadowolonych

Nigdy wcześniej żaden kraj nie próbował w ten sposób jak Wielka Brytania zakwestionować francusko-niemieckiej wizji Unii Europejskiej – twierdzi analityk Stratforu

Publikacja: 29.01.2013 19:41

Retoryka Davida Camerona może trafić do wielu ludzi w Niemczech i Finlandii, którzy nie chcą, aby pi

Retoryka Davida Camerona może trafić do wielu ludzi w Niemczech i Finlandii, którzy nie chcą, aby pieniądze z ich podatków szły na ratowanie utracjuszy z południa Europy – uważa autor

Foto: AP

Red

Anglojęzyczna wersja artykułu na www.stratfor.com

Premier Wielkiej Brytanii, David Cameron, wygłosił 23 stycznia w Londynie przemówienie, w którym nakreślił przyszłość stosunków Zjednoczonego Królestwa z Unią Europejską. Jak się można było spodziewać, ostro skrytykował w nim UE. Co jednak ważniejsze, nie wykluczył całkowitej renegocjacji roli Wielkiej Brytanii w Europie. Londyn w przeszłości kilkakrotnie wywalczył już sobie pewne odstępstwa od jednolitej polityki UE. Tym razem jednak dąży do całościowego osłabienia integracji z Unią.

Cameron zadeklarował przeprowadzenie po 2015 roku referendum w sprawie roli Wielkiej Brytanii w Europie. Dodał również, że chce przywrócenia części kompetencji, które Londyn oddał Brukseli. Bez wątpienia jego wystąpienie odzwierciedla nastroje panujące na całym Starym Kontynencie, ale deklarując je publicznie Cameron ustanawia precedens, który może dodatkowo osłabić Unię Europejską.

Kompromis Camerona

Strategia Camerona jest po części reakcją na sytuację w brytyjskiej polityce wewnętrznej. W rządzącej Partii Konserwatywnej jest frakcja, która uważa, że kraj powinien definitywnie wyjść z Unii Europejskiej. To ona naciskała na Camerona, by ogłosił referendum w sprawie członkostwa Wielkiej Brytanii w UE. Niektórzy członkowie partii obawiają się również rosnących wpływów tradycyjnie eurosceptycznej Brytyjskiej Partii Niepodległości.

Takie obawy nie są bezpodstawne. Według różnych sondaży od 8 do 14 procent wyborców popiera Brytyjską Partię Niepodległości, choć w wyborach w 2010 roku dostała ona jedynie 3,1 procent głosów. Taki poziom poparcia stawia tę partię niemal na równi z Liberalnymi Demokratami w roli trzeciej siły politycznej w Wielkiej Brytanii (po laburzystach i konserwatystach). Niektóre sondaże pokazują wręcz, że niepodległościowcy już przegonili liberałów i podbierają elektorat konserwatystom, co niepokoi tych ostatnich w perspektywie wyborów do Parlamentu Europejskiego w 2014 roku i wyborów powszechnych rok później.

Rosnącą popularność niepodległościowców można też wytłumaczyć innymi czynnikami. Oprócz antyunijnej retoryki partia ta rośnie w siłę jako antyestablishmentowy głos ludzi rozczarowanych tradycyjnymi brytyjskimi partiami. Z podobną sytuacją mamy do czynienia w innych krajach europejskich, w których przedłużający się kryzys osłabił tradycyjną elitę polityczną.

Spór wokół roli Wielkiej Brytanii w Unii Europejskiej powoduje również tarcia wewnątrz koalicji, pomiędzy konserwatystami a liberalnymi demokratami. Lider tego ostatniego ugrupowania, wicepremier Nick Clegg, systematycznie krytykuje pomysł konserwatystów, by rozpisać referendum, argumentując, że ta propozycja stwarza stan niepewności i zagraża wzrostowi gospodarczemu oraz tworzeniu miejsc pracy. Kilku najważniejszych biznesmenów w kraju podziela ten pogląd. Dziewiątego stycznia właściciel Virgin Group, Richard Branson, prezes londyńskiej giełdy Chris Gibson-Smith i ośmiu innych liderów biznesu opublikowali list otwarty w „Financial Times”, w którym skrytykowali plany Camerona dotyczące warunków członkostwa w UE.

Brytyjscy obywatele również nie do końca wiedzą, co myśleć w tej sprawie. Sondaże do niedawna pokazywały, że niewielka większość Brytyjczyków opowiada się za wyjściem z Unii Europejskiej, ale ostatnio proporcje pomiędzy zwolennikami i przeciwnikami UE niemal się wyrównały. Najwięcej eurosceptyków jest wśród elektoratu Partii Konserwatywnej.

Kwestia jest bardzo drażliwa, a Cameron stara się zadowolić wszystkich. Zapowiedział referendum, ale zaznaczył, że będzie ono dotyczyło pozycji Wielkiej Brytanii w Unii Europejskiej, a nie samego członkostwa. Pomimo krytycznego podejścia Cameron deklaruje, że nie chce definitywnie opuścić Unii Europejskiej, ale odebrać Brukseli tak dużo uprawnień, jak to możliwe. Uważa, że Wielka Brytania wciąż potrzebuje bezpośredniego dostępu do wspólnego europejskiego rynku, ale Londyn powinien odzyskać władzę w takich kwestiach, jak polityka społeczna, zatrudnienie i sądownictwo. Warto zwrócić uwagę, że referendum miałoby się odbyć po wyborach parlamentarnych w 2015 roku.

Koszty członkostwa

Londyn uważa, że Wielka Brytania oddała zbyt wiele z narodowej suwerenności na rzecz ponadnarodowych instytucji unijnych. Wielka Brytania pozostaje płatnikiem netto w Unii Europejskiej i jest przekonana, że koszty członkostwa przekraczają korzyści. Wspólna Polityka Rolna, która dotuje rolnictwo w Europie kontynentalnej, nie przynosi profitów Wielkiej Brytanii, a Wspólna Polityka Rybołówstwa zmusza Londyn do udostępniania swoich łowisk innym państwom członkowskim UE.

Wielka Brytania jest jednak zdecydowanym orędownikiem wspólnego rynku. Blisko połowa brytyjskiego eksportu trafia do Unii Europejskiej, podobnie jest z importem.

Najważniejszym rynkiem eksportowym dla Wielkiej Brytanii są Stany Zjednoczone, ale cztery kolejne miejsca zajmują kraje strefy euro: Niemcy, Holandia, Francja i Irlandia. Niemcy to także 12,6 procent całego brytyjskiego importu.

Niektórzy eurosceptycy sugerują, że Wielka Brytania mogłaby opuścić Unię Europejską, pozostając jednocześnie członkiem Europejskiego Obszaru Gospodarczego, czyli porozumienia handlowego, które obejmuje kraje europejskie niebędące członkami UE, takie jak Islandia i Norwegia. Londyn wciąż musiałby płacić kontrybucję na rzecz Europy kontynentalnej i dostosowywać się do unijnych standardów prawnych, ale nie miałby wpływu na proces decyzyjny w UE. Cameron chce, by Wielka Brytania zachowała jedno i drugie.

Nie należy również zapominać o długofalowej strategii Wielkiej Brytanii. Pomimo bliskiego sojuszu ze Stanami Zjednoczonymi Wielka Brytania jest mocarstwem europejskim i nie może sobie pozwolić na wykluczenie z procesu podejmowania decyzji na Starym Kontynencie. W całej swojej historii Londyn najbardziej bał się powstania europejskiego mocarstwa, które mogłoby zagrozić Wyspom w sposób polityczny, gospodarczy lub militarny. Utrzymanie równowagi sił na Kontynencie – szczególnie w taki sposób, w który Londyn miałby jakiś wpływ – to strategiczny imperatyw dla Zjednoczonego Królestwa.

Strategiczny dylemat

Determinacja Wielkiej Brytanii, by renegocjować swój status w Unii Europejskiej zagraża całemu projektowi europejskiemu. W przeszłości Bruksela szła na rękę Brytyjczykom, pozwalając im między innymi zachować funta podczas negocjacji nad Traktatem z Maastricht. Skłoniło to inne kraje do domagania się podobnego traktowania – między innymi Dania także utrzymała własną walutę.

Tym razem jednak Londyn po raz pierwszy otwarcie domaga się cofnięcia procesu integracji europejskiej. Nigdy wcześniej żaden kraj nie próbował w ten sposób zakwestionować francusko-niemieckiej wizji Unii Europejskiej. W tej sytuacji kompromis pomiędzy Francją, Niemcami i Wielką Brytanią będzie wyjątkowo trudny i ryzykowny.

Co jednak najważniejsze, Cameron formułuje swoje propozycje nie w kategoriach narodowej suwerenności, ale sprawiedliwości społecznej, uznając przy tym konsekwencje europejskiego kryzysu. Cameron posunął się nawet do stwierdzenia, że Unia Europejska obecnie bardziej szkodzi swoim obywatelom, niż im pomaga. Jego zdaniem w „Europie narasta frustracja związana z tym, że UE jest postrzegana coraz bardziej jako narzędzie ucisku niż instytucja działająca w imieniu obywateli”.

Brytyjski premier dodaje, że „ludzie są coraz bardziej sfrustrowani tym, że decyzje skutkujące obniżeniem ich standardów życia, podwyżkami podatków lub ratowaniem rządów na drugim krańcu kontynentu są podejmowane poza ich plecami”. Ta retoryka może trafić do wielu ludzi w Niemczech i Finlandii, którzy są przekonani, że pieniądze z ich podatków idą na ratowanie utracjuszy z południa Europy. Z kolei wielu Greków, Hiszpanów i Portugalczyków zgodziłoby się zapewne z tezą, że zaciskanie pasa obniża ich standard życia. Retoryka Camerona sugeruje, że Wielka Brytania chce stanąć na czele ruchu niezadowolonych z niemieckiego podejścia do kryzysu.

Ta strategia nie jest jednak wolna od ryzyka. W ostatnich latach prawo weta Wielkiej Brytanii w Unii Europejskiej zostało poważnie ograniczone. Jednogłośna akceptacja w przypadku każdej zmiany europejskich traktatów zostało zastąpione kwalifikowaną większością. Nawet w przypadkach, w których wymagana jest jednomyślność, Berlin i Paryż znajdują sposoby, by obejść sprzeciw Londynu.

Dla przykładu Cameron odmówił w 2011 roku podpisania Paktu Fiskalnego, ale Niemcy i Francja zdecydowały się go wdrożyć, mimo że zaakceptowało go jedynie 25 z 27 członków UE.

Co więcej „wzmocniony mechanizm współpracy”, system, w którym niektórzy członkowie UE mogą podejmować decyzję bez udziału innych, jest coraz częściej wykorzystywany do forsowania europejskich projektów. W tej formule negocjowany jest między innymi unijny Podatek od Transakcji Finansowych. Londyn może jedynie uzyskać pewne ustępstwa, ale nie jest w stanie zablokować decyzji.

Salon odrzuconych

Jednocześnie przedłużający się kryzys sprawia, że Unia Europejska skupia się na 17 członkach strefy euro, kosztem reszty bloku. W ten sposób tworzy się Europa dwóch prędkości, gdzie kluczowi członkowie UE integrują się coraz bardziej, a pozostali są spychani na margines.

Londyn mógłby stać się liderem tego salonu odrzuconych, ale kraje te mają często sprzeczne interesy, co widać między innymi na przykładzie negocjacji w sprawie budżetu UE. Wielka Brytania chce ograniczenia unijnego budżetu, by zmniejszyć obciążenia finansowe, ale kraje takie jak Polska czy Rumunia są zainteresowane w utrzymaniu wysokich dotacji do rolnictwa i polityki spójnościowej.

Ten dylemat jest najlepiej widoczny w kontekście długofalowej strategii politycznej Wielkiej Brytanii. Niepotrzebna izolacja od Kontynentu jest realnym zagrożeniem dla Londynu. Im bardziej Unia Europejska koncentruje się na strefie euro, tym mniejszy wpływ ma Wielka Brytania na Europę. Unia walutowa rozciąga się obecnie od Finlandii po Portugalię, tworząc jednolitą potęgę kontynentalną, której Londyn zawsze się obawiał.

Brytyjczycy mogą ograniczyć to zagrożenie na kilka sposobów, z których najważniejszym jest sojusz ze Stanami Zjednoczonymi. Tak długo jak Londyn jest głównym partnerem militarnym i ekonomicznym jedynego światowego supermocarstwa, Europa nie może sobie pozwolić na lekceważenie Wielkiej Brytanii. Co więcej, Londyn jest realną alternatywą dla niemieckiego przywództwa w Europie, szczególnie w sytuacji, gdy Francja jest słaba i pogrążona w problemach wewnętrznych. Nawet gdyby Wielka Brytania zdecydowała się odłączyć od Europy, jej polityczny i ekonomiczny wpływ na Stary Kontynent pozostanie niebagatelny.

Geopolityczna strategia Wielkiej Brytanii od dawna polega na balansowaniu pomiędzy Europą i Stanami Zjednoczonymi. Próby zdystansowania się wobec Europy bez całkowitego opuszczania Starego Kontynentu wpisują się w tę politykę.

—tłum. TK

Anglojęzyczna wersja artykułu na www.stratfor.com

Premier Wielkiej Brytanii, David Cameron, wygłosił 23 stycznia w Londynie przemówienie, w którym nakreślił przyszłość stosunków Zjednoczonego Królestwa z Unią Europejską. Jak się można było spodziewać, ostro skrytykował w nim UE. Co jednak ważniejsze, nie wykluczył całkowitej renegocjacji roli Wielkiej Brytanii w Europie. Londyn w przeszłości kilkakrotnie wywalczył już sobie pewne odstępstwa od jednolitej polityki UE. Tym razem jednak dąży do całościowego osłabienia integracji z Unią.

Pozostało 95% artykułu
Wydarzenia
Bezczeszczono zwłoki w lasach katyńskich
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Materiał Promocyjny
GoWork.pl - praca to nie wszystko, co ma nam do zaoferowania!
Wydarzenia
100 sztafet w Biegu po Nowe Życie ponownie dla donacji i transplantacji! 25. edycja pod patronatem honorowym Ministra Zdrowia Izabeli Leszczyny.
Wydarzenia
Marzyłem, aby nie przegrać
Materiał Promocyjny
Do 300 zł na święta dla rodziców i dzieci od Banku Pekao
Materiał Promocyjny
4 letnie festiwale dla fanów elektro i rapu - musisz tam być!