Rz: Lech Wałęsa powiedział, że homoseksualiści powinni w Sejmie siedzieć „za murem". Ale jakoś nie uraziło to środowisk gejowskich. Byłego prezydenta nie nazwaliście homofobem.
Krystian Legierski: Po panu prezydencie się w tej kwestii zbyt wiele nie spodziewam. Wiem, jakiego używa języka. Nie chciałbym robić z niego głównego wroga środowisk homoseksualnych w tym kraju. Dziejowe zawirowania wyniosły go na szczyty, na świecie jest postrzegany jako symbol, ikona polskiego wkładu w obalenie komunizmu. Ale jego kompetencje intelektualne wydają się nie pozwalać mu na to, by sprostać zmianom społecznym. Gdyby był urzędującym politykiem, pewnie byłbym mniej oszczędny w słowach.
Nie sądzi pan, że Wałęsa jest tylko wyrazicielem opinii większości?
Niewątpliwie Lech Wałęsa werbalizuje to, co wielu Polaków myśli, nie zdziwiłbym się, gdyby było to 50, a nawet więcej procent. Tyle że przeciętny Polak niekoniecznie musi mieć pojęcie o zasadach funkcjonowania współczesnej demokracji i modelu państwa, który Polska – przynajmniej oficjalnie – przyjęła w konstytucji. Trudno, taki mamy poziom społecznej świadomości i pracujemy nad tym, żeby go zmienić. Natomiast jeśli mówi w ten sposób były prezydent, człowiek, który przez pięć lat był strażnikiem konstytucji, jest to kompromitujące. To kolejny głos płynący z Polski, który pokazuje, że nie jesteśmy partnerem do rozmów i rozwiązywania wyzwań, przed którymi stoi współczesny świat.
Nie uważa pan, że wyzwania, o których pan mówi, nie dotyczą Polski? My mamy inne problemy.