Chciałby pan, żeby Gowin wystartował w wyborach na szefa PO?
Nie chciałbym, żeby start Gowina w wyborach na szefa PO stał się dobrym alibi dla Schetyny, który jak się nagle okaże nie stanie do walki. Jedyną osobą, która bardzo chciałaby zastąpić Donalda Tuska, jako szefa PO, jest właśnie Grzegorz Schetyna. To on jest realnym przeciwnikiem Tuska w PO, a nie Gowin. On podporządkował ostatnie cztery lata pod przejęcie władzy w PO. Mam nadzieję, ze Jarek to czuje, bo ma dobra intuicję. Liczę, że Schetyna nie stchórzy i wystartuje w wyborach na szefa PO, bo będę mógł wreszcie poznać plan Schetyny dla PO. Dotąd jakoś nie wyartykułował, na czym mu zależy.
Ma wystartować po to, żeby sromotnie przegrać?
Raz się wygrywa raz przegrywa. Dobra wiadomość jest taka, że nikt Schetyny nie wyrzuci z Platformy po przegranych wyborach wewnątrzpartyjnych.
A może PO potrzebuje zmiany lidera? Sondaże lecą wam na łeb na szyję, rząd jest źle oceniany przez Polaków, a Donald Tusk cieszy się mniejszym zaufaniem społecznym niż Jarosław Kaczyński.
To nie wina premiera. Pretensje trzeba mieć do ministrów, którzy popełnią błędy i chowają się za plecami Donalda Tuska, zamiast przyznać się do pomyłek. Premier Tusk, jeśli popełni błąd, to potrafi powiedzieć „sorry" i wycofać się, tak jak w przypadku matek I kwartału.
Donald Tusk może nie czuje już pulsu społecznego?
Pyta pan, dlaczego nie tańczy jak mu grają, byle tylko być lubianym? I całe szczęście, że mimo wielu sukcesów i problemów, premier pozostał normalnym człowiekiem, z którym ja wciąż mogę dzisiaj porozmawiać czy pokopać piłkę. Nie wielu na świecie jest polityków tego formatu, którzy potrafią się przyznać do błędu i zawsze dotrzymują danego słowa.
Jak w przypadku związków partnerskich, który to temat PO medialnie rozgrywa kolejny rok, nie potrafiąc przygotować i przeprowadzić przez parlament jednej dobrej ustawy?
Jeśli pewnych rzeczy w ludziach nie można zmienić, to mnie przekonują argumenty praktyczne w temacie związków partnerskich. Sprzeciwiam się instytucjom paramałżeńskim. Jeśli można zagwarantować prawa parom jednopłciowym notarialnie, to uważam, że jest to najlepsze rozwiązanie. Podobnie sprzeciwiam się liberalizacji ustawy antyaborcyjnej.
Jest pan też przeciwnikiem in vitro?
To prawda, że nie jestem zwolennikiem metody in vitro. To jest bardzo trudny temat, bo dotyka obszaru ludzkiej pokory i zgody na rzeczywistość, której prawdopodobnie człowiek nie rozumie. I tym bardziej cenię to, że dane jest mi być szczęśliwym ojcem trzech córek. Jednak zgadzam się z abp Józefem Michalikiem, że procedury in vitro powinniśmy w końcu uregulować.
Nie brzmi pan jak poseł PO, który jest gotowy na koalicję z SLD?
Nie słyszałem jednoznacznej negatywnej oceny PSL z ust Donalda Tuska. Chciałbym trzeciej kadencji PO-PSL. Ludowcy nie są politycznym trudnym partnerem, z którym nie można więcej i jeszcze skutecznej budować. A przeszłość SLD jest dla mnie nie do przyjęcia. Muszę jednak przyznać uczciwie, że Sojusz potrafi się zachowywać w Sejmie bardzo obliczalnie podczas głosowań. I kompletnie nie rozumiem, dlaczego prowokujecie pytaniami o koalicje z SLD, kiedy sojusz z PSL trwa w najlepsze. To nieeleganckie.
Socjaldemokrata Donald Tusk jest nieelegancki, skoro w „Polityce" mówi o koalicji z SLD?
Koalicja PO z SLD, to hipotetyczne rozważania. Premiera Tuska trzeba umieć czytać między wierszami. Donald Tusk nie jest socjaldemokratą. Jest wciąż Donaldem Tuskiem. Wie, że w czasie kryzysu trudno być liberałem. Wie też, ze w czasie kryzysu trzeba być do bólu skutecznym. Inaczej wszyscy toną. Warto zauważyć, że premier, mimo doskonałej pozycji wciąż dojrzewa politycznie. Zresztą, ja również.
Dziś mógłby pan być jednym z najbliższych współpracowników Jarosława Kaczyńskiego, jako członek zakonu PC, gdyby wytrwał pan dłużej niż 10 lat u boku prezesa PiS.
Jestem dumny ze swojej ewolucji politycznej. Dziś potrafię docenić sejmową rozwagę Sojuszu. Ale w 1993 r., to SLD pchnęło mnie w ramiona Jarosława Kaczyńskiego i Porozumienia Centrum. Mając 21 lat, mocno przeżyłem, że po czterech latach rządzenia obóz postsolidarnościowy oddał władzę postkomunistom. Szukałem ugrupowania, w którym mógłbym działać na rzecz powrotu obozu starej „Solidarności" do władzy. Poprosiłem kolegę, żeby pomógł mi znaleźć chrześcijańsko-demokratyczną formację polityczną, która jest w kontrze do ówczesnego obozu władzy i działa z pełną determinacją.
I tak przez dekadę Jarosław Kaczyński był pańskim szefem.
Przez pięć lat byłem szeregowym członkiem PC.
Płacił pan składki na partie Kaczyńskiego?
Płaciłem składki jak każdy obowiązkowy członek ugrupowania, do którego się należy. I co więcej, nie rozstałem się z partią Kaczyńskiego przez niepłacenie składek.
Ale mimo takiego stażu w jego partii nigdy nie zgodziłem się z Kaczyńskim w ocenie Lecha Wałęsy. Dla mnie Lech Wałęsa, to po Janie Pawle II, największy polski Polak.
Mimo rozbieżnych zdań z Kaczyńskim na temat Wałęsy, trwał pan u boku prezesa jeszcze w PiS. Może dzisiaj, kiedy PO ma coraz mniejsze szansę na kolejne zwycięstwo w wyborach parlamentarnych, warto wrócić do swojego macierzystego ugrupowania?
Nie żałuję swojego odejścia z PiS i nie jestem politycznym kameleonem. Nigdy nie wrócę do Kaczyńskiego. Dziś w sondażach prowadzi PiS. To tak jak na boisku do przerwy może prowadzić, ale to PO strzeli przed końcem meczu decydującą bramkę.
Na pańskiej stronie internetowej, nie ma słowa o początkach pańskiej kariery politycznej w PC i PiS. Wstydzi się pan lat spędzonych pod skrzydłami Kaczyńskiego?
Nie ma też nic o innych momentach w przeszłości, bo to strona internetowa aktywności obecnych. Jak będę pisał pamiętnik pt.: „Całe ciekawe życie Ireneusza Rasia" to postaram się niczego nie opuścić. Jako polityczny nowicjusz, wiele zawdzięczałem partii Kaczyńskiego w jej pierwszych latach funkcjonowania. Ale partia polityczna nie może być tylko dodatkiem do czyjegoś projektu politycznego.
Jaki był powód pańskiego rozbratu z partią Jarosława Kaczyńskiego?
Każdy, kto próbował myśleć szerzej otwierając się na nowe środowiska, stawał się w PiS osobą podejrzaną. Nie chcę mówić już o PC i PiS. To zamknięty rozdział.
Nie obawia się pan, że rozdział pt. „PO u władzy" również zacznie się zamykać po próbie odwołania Hanny Gronkiewicz- Waltz z funkcji prezydenta Warszawy?
Próba odwołania pani prezydent Gronkiewicz- Waltz to barbarzyński zamach na samorządowe porozumienie ponad podziałami tylko, dlatego że jakiś pan z Ursynowa chce się wypromować. Myślę, że populizm w tym przypadku pokazuje jak bardzo można zniekształcać rzeczywistość i manipulacyjnie kształtować oczekiwania. Słuchałem kilku wypowiedzi sondy ulicznych w jednym z programów informacyjnych telewizji ( nie podam, której, żeby nie robić reklamy). Zarzuty w stylu– miasto jest rozkopane. No pewnie można prowadzić inwestycje nie rozkopując niczego, ale to się udaje tylko na papierze. Dlatego próba odwołania Pani Prezydent będzie próbą dojrzałości mieszkańców i sprawdzianem odporności na manipulowanie ludźmi w imię własnych korzyści.
Podpisy pod odwołaniem pani prezydent złożyli jednak Warszawiacy niezadowoleni z funkcjonowania stolicy. A czy pan będzie kandydatem PO w wyborach na prezydenta Krakowa?
Nie wykluczam takiego rozwiązania, ale to będzie decyzja małopolskiej PO.
Której pan jest szefem. A Jarosław Gowin nie miałby większych szans w Krakowie od pana?
Dla Krakowa policzkiem jest ogłaszanie w Warszawie, że chce się zostać prezydentem stolicy Małopolski. W Krakowie szanse ma ten, który zna miasto, samorząd i rozumie potrzeby ludzi tu mieszkających. Ja wciąż spotykam się z zarzutem, że bardziej jestem z Nowej Huty niż z Sejmu....
Palił pan cygara i pił wina za pieniądze z dotacji budżetowych dla PO?
Palę cygara i kupuję je płacąc ze swojego domowego budżetu. PKW zgodnie z prawem przyjęła roczne sprawozdania rozliczające PO. Nie podoba mi się, że media koloryzują przekazy na temat wydatków Platformy. Oczywiście jak patologia jest to trzeba ją uciąć i pilnować by fatalne pomysły się nie powtarzały. Ale robienie wciąż tematu z płaconych rachunków jakiejkolwiek formacji to jak działanie na poziomie wrażliwości Wielkiego Brata...
Platforma pozwie „Newsweek" za artykuł o wydatkach PO z państwowego budżetu na m.in.: cygara, wina, klub nocny i boisko do gry w piłkę nożna dla premiera?
Nie wiem, niewykluczone.
Chce pan zniesienia finasowania partii z budżetu państwowego?
PO od początku była przeciwna finasowaniu partii politycznych z budżetu państwowego. Jestem za tym, żeby wszystkie partie miały równe szasnę w wyborach. PO przegrała swoje pierwszy wybory, bo zrezygnowała subwencji dla partii, które z korzyścią dla siebie wykorzystali nasi konkurenci polityczni. Przegraliśmy z PiS, bo nie braliśmy pieniędzy. Zawieśmy finasowanie partii politycznych na lata kryzysu. Ale jak wszystkie zabrać pieniądze, to wszystkim. Bez wyjątku. Pamiętajmy, że w skali budżetu pieniądze zabrane partiom politycznym, to kropla w oceanie.
Kiedy wypełniał pan kwestionariusz poglądów i doświadczenia kandydatów w wyborach parlamentarnych w 2007 r., to był pan za zmianami w konstytucji RP. Jakich zmian w ustawie zasadniczej chciałby pan dzisiaj?
Chciałbym, żeby byli premierzy i prezydenci wybrani w wyborach bezpośrednich dożywotnia zasiadali w Senacie.
Przecież PO chciała likwidacji Senatu?
Ale to skandal, że premier Mazowiecki nie ma emerytury. Przeglądnąłbym polską konstytucję.
Jako żarliwy katolik chciałby pan, żeby preambuła ustawy zasadniczej rozpoczynała się od słów: "W Imię Boga Wszechmogącego"?
Nie podoba mi się, że Jarosław Kaczyński wykorzystuje Pana Boga do swoich demagogii. Nie zgadzam się na tworzenie w Kościele frakcji politycznych. To zawsze kończy się źle a PiS próbuje dokonać podziału katolików. To gorszące.
Czy chciałby pan, żeby Telewizja Trwam dostała miejsce na cyfrowym multipleksie?
Chciałbym, żeby dostała, mamy pluralizm mediów i miejsce dla Telewizja Trwam, to tylko formalność. Jak są chętni odbiorcy, to wszystko jest ok. Gorzej, gdyby to tylko była walka dla samej walki.
Jesienią PO przeprowadzi swój rebranding?
Z odnowionym mandatem wewnętrznym, będziemy starali się udowodnić społeczeństwu, że PO wciąż jest najlepszym rozwiązaniem dla Polski. Dojdzie przecież do zasadniczej rekonstrukcji rządu. Pojawią się nowi ludzie i nowe siły....
W zawoalowany sposób próbuje pan powiedzieć, że przejął pan z Andrzejem Biernatem „spółdzielnię Grabarczyka"?
Kolejny raz ktoś próbuje dorobić nam gębę. A przecież koń, jaki jest każdy widzi( śmiech).
Ja w PO ani nie czuję się taki mocny, ani taki słaby. Czuje się dobrze na swoim miejscu. I nie zasiadam w Sejmie ani w pierwszym, ani w trzecim rzędzie.
Ale jest pan już w blokach startowych i wyrywa się pan z drugiego szeregu na ministerialne szczyty?
Tak to pan widzi? Cóż, nie lubię bloków startowych, bo to biegi -inna dyscyplina. Ja gram w piłkę – nie ma tam drugiego szeregu i cała jedenastka walczy o wygraną. Musiał pan mieć kogoś innego na myśli.