, podczas ponownych badań wraku tupolewa polscy biegli na wyświetlaczach swoich urządzeń zobaczyli symbole przypisane materiałom wybuchowym. Stało się zatem podobnie jak jesienią zeszłego roku.
Naczelna Prokuratura Wojskowa przypomina jednak, że taki odczyt musi być zweryfikowany badaniem w Centralnym Laboratorium Kryminalistycznym Policji. Dopiero wtedy eksperci będą mogli potwierdzić lub wykluczyć obecność takich substancji na szczątkach maszyny, która rozbiła się 10 kwietnia 2010 r. na lotnisku Siewiernyj pod Smoleńskiem.
Zgodnie z zasadami realizacji wniosków o pomoc prawną, z wraku pobierane są dwa zestawy próbek. Jeden dla strony polskiej, drugi dla rosyjskiej. Podczas poprzednich wyjazdów wojskowych śledczych do Rosji wszystkie pobrane na miejscu katastrofy dowody trafiały do Moskwy. Jeśli coś miało być przekazane do Polski, było wysyłane po kilku miesiącach pocztą konsularną. Tak stało się również z próbkami pobranymi na jesieni, co krytykowała część rodzin ofiar i ich pełnomocników.
Tym razem może się to zmienić. Przebywający z biegłymi w Smoleńsku referent śledztwa podpułkownik Karol Kopczyk przekazał swoim przełożonym informację, że ekipa przedłuży swój pobyt do czwartku (tego dnia mija termin określony we wniosku o pomoc prawną), choć miała wrócić wczoraj.