W tym roku na drogach Podlasia zginęło już 60 osób, o 15 więcej niż w tym czasie rok temu.
– I to w sytuacji, gdy w całym kraju wypadki mają coraz mniej tragiczne skutki – mówi poseł Jarosław Zieliński z PiS, były wiceszef MSWiA. Wywołał do tablicy dwóch ministrów: transportu Sławomira Nowaka i spraw wewnętrznych Bartłomieja Sienkiewicza, pytając ich w interpelacji poselskiej, jakie kroki zamierzają podjąć, by sytuacja w regionie się poprawiła.
W całym zeszłym roku w 767 wypadkach zginęło na Podlasiu 131 osób (rannych było 970). W tym roku w 388 wypadkach zginęło do tej pory wspomniane 60 osób, a 455 zostało rannych. Z danych Komendy Głównej Policji wynika, że w województwie podlaskim wskaźnik zabitych na 100 wypadków wynosi aż 17,1 i jest najwyższy w kraju. Polska średnia to 9,6 zabitych. Szczególnie niebezpieczna jest krajowa ósemka, na której najczęściej dochodzi do tragedii. Ofiary śmiertelne są często tam, gdzie wypadki powodują kierowcy ciężarówek. Jeden z najbardziej tragicznych z tego roku: w Zambrzycach tir zjechał na przeciwny pas ruchu i zmiażdżył jadącego nim busa. Zginęły trzy osoby. Sprawcą był Białorusin.
Obiegowa opinia głosi, że to właśnie kierowcy tirów zza wschodniej granicy sieją postrach i najczęściej tu powodują wypadki.
– Stało się normą, że obcokrajowcy przejeżdżający przez nasz kraj tranzytem lub poruszający się po polskich drogach czują się praktycznie bezkarni. Nagminnie przekraczają dopuszczalną prędkość, wyprzedzają „na trzeciego" – mówi poseł Zieliński. Dodaje, że nie płacą mandatów z fotoradarów.