Wilno nasze

W Wilnie nikt nie wywiesiłby transparentu o treści skierowanej przeciw Polakom, a taki antylitewski transparent pojawił się przecież na stadionie w Poznaniu - mówi polski trener piłkarskiego mistrza, Litwy Żalgirisu Wilno.

Publikacja: 23.11.2013 04:00

Marek Zub: Nikt na Litwie nie dał mi do zrozumienia, że jestem niemile widziany, ponieważ jestem Pol

Marek Zub: Nikt na Litwie nie dał mi do zrozumienia, że jestem niemile widziany, ponieważ jestem Polakiem

Foto: Artur GimZaus

Rz: Nie pamiętam, kiedy ostatni raz polski trener zdobył tytuł mistrza w obcym kraju. Czy pan jeszcze płaci w wileńskich restauracjach?

Marek Zub:

Mnie tu nikt nie zna. Futbol na Litwie nie cieszy się taką popularnością jak w Polsce. Mimo że Żalgiris jest najlepszy, na nasze mecze ligowe przychodzi tysiąc osób. Ale na pucharowe spotkania z Lechem i Salzburgiem przyszło cztery i pięć tysięcy. To rekordy frekwencji. Federacja Piłkarska Litwy była z tego powodu średnio zadowolona, ponieważ gramy na jej stadionie, a mieliśmy frekwencję większą niż na meczach reprezentacji.

Czyli mniej, niż przychodzi na mecze czwartoligowej Polonii w Warszawie.

Tak, ale pamiętajmy, że w Wilnie mieszka 600 tys. ludzi, na całej Litwie 3 miliony, a najpopularniejszym sportem w tym kraju nie jest futbol, tylko koszykówka. Niedawno poszedłem na mecz drużyny Rytas z Tel Awiwem i tam, w pięknej hali na 12 tysięcy miejsc, czuło się, że to Europa. Na stadionach piłkarskich czegoś takiego nie ma. Niedawno Litwa zdobyła wicemistrzostwo Europy w koszykówce.

W rozgrywkach europejskich Żalgiris pokonał trzech przeciwników i potknął się dopiero na Red Bullu Salzburg. Mówi pan o większym zainteresowaniu tymi meczami niż ligą. Pan osobiście też to odczuł w jakiś sposób?

Oczywiście. Nie tylko w kategoriach sportowych, bo pokonanie np. wicemistrza Polski to satysfakcja. W Wilnie pamięta się jeszcze wyczyny kibiców Legii związane z meczem z Vetrą. Mecze z Lechem traktowano także jako okazję do pokazania, że Litwini mogą być lepsi i kulturalniejsi.

Na boisku się udało. A na trybunach i ulicach?

Widzę, że tutejsi kibice, choć z natury spokojni, od meczu z Lechem nabrali trochę agresywności. Tyle że w Wilnie nikt nie wywiesiłby transparentu o treści skierowanej przeciw Polakom, a taki antylitewski transparent pojawił się przecież na stadionie w Poznaniu.

Dobrze pan się czuje w Wilnie?

Nie mam żadnych problemów. Nikt nie dał mi do zrozumienia, że jestem niemile widziany, ponieważ jestem Polakiem. Przyjechałem do obcego kraju i muszę dostosować się do obyczajów w nim panujących. Jeśli przestrzegasz zasad, unikasz problemów. Raz za miastem zatrzymał mnie do kontroli patrol policji. Pomyślałem, że to może być test na traktowanie Polaka na Litwie w samochodzie z warszawską rejestracją. Ale usłyszałem tylko: jeśli jest pan trenerem Żalgirisu, to przynajmniej nie wlejcie za dużo naszemu Alytusowi.

A wspomniani przez pana kibice Żalgirisu? Jest pan dla nich dobry, dopóki pan wygrywa?

Być może, tego nie wiem, bo rzadko w tym roku przegrywaliśmy. Jest grupa fanatyków zakochanych w klubie, którzy jednak nie demonstrują swojego przywiązania do Żalgirisu poprzez demolowanie miasta. Tym bardziej że w Wilnie nie mamy wrogów ani konkurencji. Noszą nazwę Pietu. Drużyna miała spotkanie z nimi po ostatnim meczu, decydującym  o tytule. Wtedy podeszło do mnie kilku kibiców i po polsku powiedzieli: „Trener, Wilno nasze".

Pan mówi po litewsku?

Przed rokiem na zakończenie sezonu obiecałem zawodnikom, że kiedy zdobędziemy tytuł, poprowadzę trening i wygłoszę mowę po litewsku. Dałbym radę, ale wstydziłbym się błędów. I nie dotrzymałem słowa.

To jak pan prowadzi zajęcia na boisku?

Po angielsku. Ale kiedy mam przekazać zawodnikom coś poważniejszego, do głowy, a nie do nóg, korzystam z pomocy tłumacza. To jest mój asystent, trener bramkarzy Arturas Ramoška. Grał w szkockim Hearts i mówi po polsku. W drużynie jest też kilku piłkarzy występujących wcześniej w Polsce.

Śledziłem przebieg rozgrywek, widziałem, jak Żalgiris zdobywa dużą przewagę nad konkurentami, a potem szybko ją traci. Dlaczego?

Graliśmy przez dziewięć miesięcy bez przerwy. W sumie 61 spotkań w samej lidze. Do tego puchary. Byliśmy po prostu zmęczeni. Doszły do tego błędy sędziów, boisko klubu Kruoja z dołami, nie pamiętam takiego od juniorskich lat. A spotykaliśmy się z tą drużyną czterokrotnie w ciągu trzech tygodni. W jednym wypadku nieprofesjonalnie zachował się zawodnik, reprezentant Litwy, który w 90. minucie dostał czerwoną kartkę, a drużyna straciła punkt. Szczegóły, ale ważne i przewaga stopniała.

I co teraz? Zostaje pan w klubie?

Mam umowę do końca listopada i propozycję jej przedłużenia. Do słabszego klubu na Litwie nie odejdę, ale mam też jakieś inne oferty, z Polski i nie tylko, więc się zastanawiam.

Ma pan w Wilnie święty spokój, nie musi pracować pod presją, więc łatwiej realizować plany. W Polsce to jest coraz trudniejsze, bo właściciele klubów lub ich zarządcy są coraz częściej dyletantami.

Coś w tym jest. W Polsce warunki zbliżone do tych w Wilnie miałem tylko w Bełchatowie. Pierwszym trenerem był tam wówczas Orest Lenczyk. Niewiele brakowało, a zdobylibyśmy mistrzostwo Polski. W innych klubach nie było tak miło.

Bóg pana strzegł przed podjęciem pracy w reprezentacji Polski Waldemara Fornalika...

To nie do końca tak. Poznaliśmy się z Waldkiem, kiedy byłem dyrektorem sportowym Widzewa, sprowadziłem go do Łodzi. Ale minęło pół roku i właściciel zatrudnił na jego miejsce Pawła Janasa. Tych kilka miesięcy wystarczyło, żeby się poznać. Mamy z Waldkiem podobne temperamenty i spojrzenie na piłkę. Kiedy został selekcjonerem, zaproponował mi funkcję, jaką wcześniej miał Tomek Frankowski. Pracowałbym tylko na zgrupowaniach, czasami zrobiłbym jakąś analizę gry przeciwnika. Reprezentacja to honor, ale ja chciałem pracować codziennie i na boisku. Kiedy więc otrzymałem ofertę Żalgirisu, długo się nie zastanawiałem. I dzięki temu przeżyłem wspaniały rok.

Rz: Nie pamiętam, kiedy ostatni raz polski trener zdobył tytuł mistrza w obcym kraju. Czy pan jeszcze płaci w wileńskich restauracjach?

Marek Zub:

Pozostało 97% artykułu
Wydarzenia
Bezczeszczono zwłoki w lasach katyńskich
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Materiał Promocyjny
GoWork.pl - praca to nie wszystko, co ma nam do zaoferowania!
Wydarzenia
100 sztafet w Biegu po Nowe Życie ponownie dla donacji i transplantacji! 25. edycja pod patronatem honorowym Ministra Zdrowia Izabeli Leszczyny.
Wydarzenia
Marzyłem, aby nie przegrać
Materiał Promocyjny
Bank Pekao wchodzi w świat gamingu ze swoją planszą w Fortnite
Materiał Promocyjny
4 letnie festiwale dla fanów elektro i rapu - musisz tam być!