Powtarzam, to będą decyzje ukraińskie. Z oświadczeń samego kandydata wynika, że jeżeli kompromis miałby polegać na tym, że Kijów godzi się na decentralizację Ukrainy, typu polskiego, na zagwarantowanie praw mniejszości, wszystkich mniejszości, w tym językowych, oraz na wstrzemięźliwość w dążeniu do NATO, a Moskwa w zamian na przywrócenie normalnych stosunków politycznych i handlowych i wolność Ukrainy w dążeniu do UE, to byłby obopólnie korzystny. Ale wiemy, że plany prezydenta Putina mogą być inne.
Może dążyć do sparaliżowania Ukrainy?
Oby wyciągnął wnioski z tego, co się dzieje na Krymie, gdzie panuje duży chaos organizacyjny, są olbrzymie straty gospodarcze. Próba oderwania Donbasu, gdzie mieszka 3,5 raza więcej ludzi, byłaby proporcjonalnie kosztowniejsza. Próby irredentystycznych puczów w południowo-wschodnej Ukrainie w większości obwodów też się nie udały.
Ufa pan Poroszence? To jest obliczalny partner?
Z politykami jest tak, że nigdy nie wiadomo, co zrobią w przyszłości. Mogę mówić o moich doświadczeniach. Znam Poroszenkę od dobrych paru lat, gdy był szefem MSZ, i ani razu się na nim nie zawiodłem. A omawialiśmy trudne dla Ukraińców tematy. Jak zapowiedział, że załagodzi problemy graniczne z Mołdawią, to załagodził. Jak mówił, że ukrócą przemyt i reket między Odessą i Naddniestrzem, to ukrócili.
Ale Poroszenko dokonał paru wolt. Ostatnio spotkał się z Firtaszem, czołowym oligarchą wspierającym reżim Janukowycza. Nie niepokoją pana takie sygnały.