Ale jest też drugi problem. Polska podjęła ogromny wysiłek modernizacji sił zbrojnych w najbliższych latach, jednak wiele krajów w Europie Zachodniej poprzestaje na korzystaniu z bezpieczeństwa, jakie dają im Stany Zjednoczone. Dlatego prezydent nie może ograniczyć się tylko do określenia strategii wzmocnienia NATO, musi także przekonać Europę, aby przyłączyła się do tej inicjatywy. To się nie uda bez osobistego zaangażowania Baracka Obamy jako przywódcy wolnego świata.
No i jest aspekt gospodarczy: szybkie dokończenie negocjacji w sprawie powstania Transatlantyckiego Partnerstwa na rzecz Handlu i Inwestycji (TTIP). W ten sposób zbudujemy rynek wart niemal połowę globalnego dochodu narodowego, wzmocnimy zarówno Europę, jak i Amerykę. To powinno także zwielokrotnić nasze inwestycje w Polsce, które podobnie jak handel nie są wystarczająco duże.
Radosław Sikorski liczy na dwie amerykańskie dywizje w Polsce. To realne?
Nie mam pojęcia. Jestem republikaninem, prezydent nie zwierza mi się ze swoich planów w tym względzie. Chodzi o sprawy, które Biały Dom trzyma w najściślejszej tajemnicy. Ale to jest na pewno moment, w którym Obama może dokonać wielkiej rzeczy.
Dlaczego do tej pory Ameryka tak wstrzemięźliwie reagowała na agresję Kremla na Ukrainie? To wciąż efekt szoku po wojnach w Iraku i Afganistanie?
Problem jest szerszy, filozoficzny. Do tej pory Obama widział nieco inaczej rolę Ameryki na świecie niż jego poprzednicy. Ale świat się zmienia i mam nadzieję, że prezydent zrozumie, w jakim punkcie znalazły się dziś Stany Zjednoczone. Podejście Waszyngtonu do wojny w Syrii wzmocniło Putina. Nikt nie mógł się spodziewać, że osiągnie tak wiele. Nie chcę przez to powiedzieć, że zajęcie Krymu to bezpośredni skutek postępowania Ameryki. Ale jest faktem, że nie byliśmy przygotowani na agresję Rosji, a ona to wykorzystała. Cały wolny świat musi więc podjąć takie działania, które uniemożliwią powtórzenie tego, co się zdarzyło na Krymie i co się dzieje na wschodniej Ukrainie. Tu chodzi nie tylko o wzmocnienie naszego potencjału wojskowego, ale także naszej współpracy gospodarczej. Uzależnienie energetyczne od Rosji spowodowało, że Europa nie odpowiedziała na kryzys w sposób, w jaki powinna. Z powodu interesów gospodarczych europejscy biznesmeni zablokowali wprowadzenie wobec Rosji sankcji. Nie możemy dopuścić do sytuacji, w której świat musi akceptować naganne zachowanie. W Kongresie liczni są ci, którzy uważają, że polityka wobec Rosji powinna być o wiele bardziej stanowcza. Jestem jednym z nich. Wielu senatorów poparło inicjatywę, która zakłada wzmocnienie NATO oraz rozwiązanie problemu uzależnienia Europy od energii. Skoro jednak prezydent przyjeżdża do Polski w takim momencie, to przynajmniej można mieć nadzieję, że pójdzie tym tropem.