W żadnym razie. O połączeniu Sojuszu z Twoim Ruchem nie ma mowy. Oczywiście będziemy chcieli pozyskać tych wyborców, którzy w ostatnich wyborach oddali swój głos na Europę Plus Twój Ruch. Możliwa jest natomiast współpraca z wartościowymi politykami. Jak ktoś będzie chciał do niej przystąpić, to zapraszamy. Osobnym problemem są nasi dawni koledzy, którzy wylewają na SLD swoje żale, a którzy odeszli z partii z wielkim hukiem.
Ma pan na myśli Marka Siwca i Ryszarda Kalisza?
Tak, choć nie tylko.
Nie wesprzecie Ryszarda Kalisza w wyborach na prezydenta Warszawy?
Skończył się sen o Warszawie Ryszarda Klisza. Kandydatem SLD na prezydenta stolicy jest Sebastian Wierzbicki. Kalisz ze swoim słabym wynikiem w wyborach europejskich ośmieszyłby się kandydując. Szkoda, że swoim startem odebrał mandat Wojciechowi Olejniczakowi.
Dlaczego SLD dostał tak słaby wynik w eurowyborach?
Słaby? Sojusz z piątej przesunął się na trzecią siłę na politycznej scenie i ma to dla nas wartość strategiczną. Z tej pozycji ruszamy do próby o wiele ważniejszej, czyli do wyborów lokalnych.
Chce pan poderwać do głosowania elektorat post PZPR-owski ślepo broniąc gen. Wojciecha Jaruzelskiego?
Nie trzeba bronić prezydenta Jaruzelskiego, bo najlepiej broni się sam. Każdy uczciwy człowiek powinien przyznać, że gdyby nie gen. Jaruzelski nie świętowalibyśmy 4 czerwca i nie doszłoby do obrad Okrągłego Stołu. Nawiasem mówiąc trudno pojąć dlaczego ludzie, który są święcie przekonani co do najgorszych zamiarów i czynów Władimira Putina wobec Ukrainy, jednocześnie starają się wmówić Polakom, że Leonid Breżniew zachowałby wobec solidarnościowej rewolucji w Polsce życzliwą neutralność. Kto uwierzy, że Breżniew przy Putinie to gołąbek pokoju? ZSRR Breżniewa był nieporównanie potężniejszy od Rosji Putina. Historia pozytywnie oceni gen. Jaruzelskiego. Jeszcze Polacy będą stawiać pomniki generałowi. W tym ujęciu dostrzegam podobieństwa z marszałkiem Józefem Piłsudskim.
Pan żartuje?
Trzeba pamiętać, że przy wszystkich i niepodważalnych zasługach Marszałka zamach stanu Piłsudskiego kosztował prawie 400 zabitych i 920 rannych. Był początkiem brutalnej walki z opozycją. Aresztowano wybitnych polityków, w tym premiera Witosa, i znęcano się nad nimi w twierdzy brzeskiej. Nieposłuszni oficerowie i generałowie byli więzieni, a w przypadku gen. Włodzimierza Zagórskiego skrytobójczo mordowani. Rządy sanacji skończyły się wrześniową katastrofą o niewyobrażalnej skali. Stan wojenny Wojciecha Jaruzelskiego pociągnął za sobą o wiele mniej ofiar. Nikt z internowanych przywódców Solidarności nie był bity i torturowany. Po pięciu latach od 13 grudnia w Polsce nie było już więźniów politycznych, a mordercy księdza Popiełuszki zostali osądzeni i ukarani. Rządy generała skończyły się obradami przy Okrągłym Stole i wejściem Polski na drogę sukcesu i demokracji. Piłsudski ewoluował od demokracji do dyktatury, a Jaruzelski odwrotnie.