Pomieszczenie barowe zmieniało się mniej więcej co dziesięć lat. Na początku była tylko ława, za którą dziewczyny podgrzewały czerwone wino. Wino! Mój Boże – to było polskie wino „patykiem pisane". ?W drugiej dekadzie ktoś przytargał jakiś poważniejszy mebel. ?W trzeciej dekadzie był już bar ?z prawdziwego zdarzenia. Bar wyglądał najbardziej odświętnie, kiedy Piwnicę odwiedził amerykański ambasador polskiego pochodzenia Nicholas Andrew Rey. Wtedy do baru sprowadzono wytwornych kamerdynerów ?i barmanów. Jeszcze z początku lat 60. pamiętam schody ewakuacyjne nad estradką Piwnicy ?– z okienkiem, które wychodzi ?na ulicę Świętej Anny. Kiedy przyjaciele Piwnicy nie mogli wejść przez drzwi, bo brakowało miejsc, wchodzili przez okienko wprost ?z ulicy. Kiedy wchodziły panie w sukienkach – dobrze było siedzieć w pierwszym rzędzie! Całkiem niedawno Zygmunt Konieczny opowiadał mi, że raz, kiedy Piwnica zaczęła swój program, a Piotrowi Skrzyneckiemu nie za bardzo szło jego prowadzenie, przez okienko mało co nie wpadł do środka pijany Cygan, wrzeszcząc: „Gagarin wyleciał w powietrze!". Wtedy program ruszył z powodzeniem.
Kiedy miałem przyjemność robić ?z panem wywiad dotyczący pana kolekcji płytowej wydanej ?przez Polskie Radio, wybrał pan ?na spotkanie Kawiarnię Europejską w Rynku.
Ona ma dwa życiorysy. Obecny ?i dawny. Kiedyś była to kawiarnia cinkciarzy, gdzie załatwiali swoje interesy. Ale tylko w jednej części sali, bo w drugiej części zasiadało dostojne krakowskie mieszczaństwo. W jednej części handlowano walutą, a w drugiej można było usłyszeć zdania w rodzaju: „Pan radca pozwoli zauważyć".
A gdzie pan lubi zaczerpnąć świeżego powietrza na spacerze?
Od lat 80. mieszkam na zachodnich peryferiach Krakowa ?i lubię przejść się nad stawami ?w Kryspinowie. W całości lubię ?Las Wolski ze Srebrną Górą ?i klasztorem Kamedułów. Fantastyczne są tam Skały Panieńskie, które zawdzięczają nazwę legendzie mającej korzenie w XIII wieku. Kiedy pobliski zakon oblegali Tatarzy – siostry zakonne schroniły się między skałami, ?które miały się za nimi zamknąć, odcinając drogę Tatarom. A teraz, zamiast odpowiadać na pytanie, zmienię panu tok rozmowy. Mało znana jest historia o tym, jak dwóch dżentelmenów przechadzało się po Rynku. Architekt i literat. Rzecz działa się w latach 30. Było już noc, wokół cisza, na wieży mariackiej grał trębacz, a trochę rozanielony architekt mówi do kolegi literata: „Powiedz mi, co zrobić, żeby mnie zapamiętano w Krakowie?".
Co odpowiedział literat?