Łukasz Warzecha: Czy opozycja jest bezsilna

Protest jest normalnym narzędziem wywierania presji na rząd.

Publikacja: 07.01.2015 00:02

Łukasz Warzecha

Łukasz Warzecha

Foto: Fotorzepa/Dominik Pisarek

Wbrew temu, co twierdzi Michał Szułdrzyński („Prawica oburzonych", „Rz" z 31 grudnia 2014 r. – 1 stycznia 2015 r.), głośny protest opozycji nie musi być wcale objawem jej słabości. Wszystko zależy od tego, w jakim odbywa się kontekście i kogo mobilizuje.

Jak protestować z kluczem

To bodaj najsłabsza z tez, jakie w swoim tekście postawił Szułdrzyński. Protest bowiem – zwłaszcza masowy i cieszący się szerokim poparciem – jest normalnym instrumentem zaznaczania swojej obecności w polityce, wywierania na rządzących presji i pokazywania swojej siły, czyli przeliczenia się.

Problemem PiS i oznaką jego ewentualnej słabości nie jest zatem sam fakt, że protesty organizuje. Problemem jest, że opozycja nie posiada klucza – a nawet nie próbuje go chyba znaleźć – do przezwyciężenia blokującego jej szanse na zwycięstwo głębokiego podziału plemiennego.

Dlatego właśnie protest – jak choćby ostatni marsz 13 grudnia – nie staje się narzędziem mobilizowania nowych wyborców, niezbędnych do wygrania wyborów w takiej proporcji, aby móc sprawować władzę, a jedynie środkiem umacniania już przekonanych, którzy i tak pójdą zagłosować.

Ten akurat przykład można uznać za sztandarowy ze względu na ostry przekaz, na który w tamtym momencie postawił Jarosław Kaczyński, mówiąc o „sfałszowanych wyborach", a zarazem nie dysponując zbiorem twardych dowodów takiego centralnie zaplanowanego fałszerstwa.

Fałszywy obraz PiS

Niektórzy komentatorzy twierdzą, że to element celowej taktyki: wzmacniamy swój twardy elektorat, aby cały poszedł głosować, a zarazem liczymy na to, że ogólna frekwencja będzie na tyle niska, iż w relacji do niej uzyskamy nie 30, ale choćby 40 proc. głosów.

A to już zbliża do możliwości samodzielnego sprawowania władzy. Tyle że takie rachuby nie będą się sprawdzać, jeśli kolejne etapy protestu pozwolą drugiej stronie podtrzymywać całkowicie fałszywy obraz PiS jako zagrożenia dla demokracji.

Protest pod hasłem „sfałszowania wyborów" bez twardych dowodów jest klasycznym przykładem dostarczania amunicji oponentom. Co zresztą znamienne, sam Kaczyński wycofał się z tych stwierdzeń już niedługo po 13 grudnia, zaczynając mówić o wielu zafałszowaniach na lokalnym poziomie.

Brak nie tylko twardych dowodów na „sfałszowanie" wyborów, ale nawet porządnego zestawienia nieprawidłowości, których było przecież – jak wiemy z anegdotycznych przekazów – mnóstwo, to kolejny obszar słabości opozycji.

Po ujawnieniu przez „Wprost" nagrań biesiadnych rozmów polityków i ludzi związanych z PO opublikowałem na łamach „Rz" artykuł, w którym przedstawiłem fikcyjną wizję działań PiS, które w ciągu paru godzin po pierwszych informacjach jest w stanie przedstawić mediom profesjonalną, krótką i rzeczową analizę stenogramów ze wskazaniem, które artykuły kodeksu karnego czy konstytucji mogły zostać naruszone.

Zamiast tego partia Kaczyńskiego poprzestała na ogólnikach, w sferze konkretów pozostając w tyle za mediami.

Zmarnowane szanse

W przypadku ostatnich wyborów sytuacja była taka sama. PiS powinno było zgromadzić sztab młodych ludzi, którzy w ciągu dwóch tygodni po pierwszej turze zbieraliby informacje o nieprawidłowościach z całego kraju i na bieżąco nanosili je na interaktywną internetową mapę. Tak zadziałałaby profesjonalna organizacja.

Ale PiS nią nie jest – tkwi w partyjnej rutynie: konferencja, rzecznik, zgrane frazesy. Przegapia zarazem tematy, które mogą ludzi poruszyć.

Ot, choćby kwestię wprowadzenia od 1 stycznia opłaty zapasowej dla dystrybutorów paliw, sięgającej kilku groszy od litra paliwa. Nie jest to nowa sprawa. Od dawna trwały prace nad przeniesieniem obowiązku gromadzenia rezerw z koncernów paliwowych na Agencję Rezerw Materiałowych (powołaną przez rząd PO) w zamian za wprowadzenie opłaty, która zostaje ostatecznie przerzucona na klientów.

Temat, wydawałoby się, idealny do przypuszczenia ataku na rząd. Tymczasem opozycja sprawę przesypia.

Jest to tym bardziej zaskakujące, że tego typu temat leży akurat w narzucanym przez przeciwnika polu medialnego konfliktu. Trudno sobie wyobrazić coś bardziej nośnego niż cena paliwa.

Tu dochodzimy do kwestii pola konfliktu. Szułdrzyński częściowo niesprawiedliwie zarzuca PiS relatywizowanie tematów ważnych poprzez skupianie się na mało istotnych i symbolicznych.

Po pierwsze – PiS musi w tej sprawie grać w dużej mierze tak, jak chcą media, a te, niestety, wolą zajmować się kwestiami budzącymi emocje.

Wojna kulturowa

Po drugie – w wielu sprawach, takich jak choćby protest przeciw kampanii reklamowej EMPiK, Szułdrzyński wydaje się mylić działania inicjowane przez obywateli o konserwatywnych poglądach z akcjami samej partii Kaczyńskiego. Jej politycy pytani przez dziennikarzy siłą rzeczy komentują przychylnie akcje, takie jak konsumencki bojkot EMPiK, ale przecież ich nie inicjują.

Paradoksalnie, właśnie te akcje, których źródło leży poza PiS, mają większe szanse kształtować rzeczywistość. I w tym aspekcie trudno się zgodzić z Szułdrzyńskim, gdy stwierdza, że inicjatywy prawicy „odbierane są jako potężna konserwatywna kontrrewolucja, która daje asumpt do twierdzeń o rzekomej wszechpotędze biskupów czy zaczątkach państwa wyznaniowego. Ponieważ lewica lepiej zarządza kontrprotestem, obyczajowy konsensus przesuwa się coraz bardziej w lewą stronę".

W Polsce trwa bowiem autentyczna wojna światopoglądowa, istotniejsza – bo mająca efekty strategiczne – niż partyjne przepychanki, i w tym konflikcie ustępowanie przeciwnikowi oznacza oddawanie pola.

To prawda, że konserwatywna część społeczeństwa nie zawsze działa rozważnie, ale często – jak w przypadku EMPiK – są to akcje przemyślane i skuteczne, szczególnie gdy uwzględnić medialną przewagę lewicy. Jest to jednak przewaga liczebna, a nie jakościowa – lewica wcale nie zarządza kontrprotestem skuteczniej.

W dodatku ma ten problem, że zwolennicy liberalizmu światopoglądowego są z samej natury trudni do zmobilizowania znacznie bardziej niż konserwatyści. Liberalizm światopoglądowy ma bowiem wpisaną w swą naturę obojętność wobec wspólnoty, konserwatyzm zaś charakteryzuje się postawą wręcz odwrotną.

Profesjonalna opozycja

Szułdrzyński myli się także, twierdząc, że PiS nie ma idei i pomysłów. PiS ma program, tyle że nie było w stanie zaprezentować go w formie strawnej i atrakcyjnej.

Inna sprawa, że jest to program w dużej mierze reaktywny – opiera się po prostu na założeniu, że trzeba odwrócić większość zmian dokonanych podczas rządów PO. W ogromnej części to słuszny zamiar, ale zastosowanie go choćby do wieku emerytalnego bez gruntownej reformy całego systemu – i to reformy bolesnej – musi prowadzić do katastrofy.

I tu Szułdrzyński ma rację: PiS nie jest dziś partią długoterminowej wizji – jak pisałem w „Rz" już w listopadzie 2014 r. („Polska na jałowym biegu").

Nie jest też, niestety, partią bogatą w profesjonalne kadry, które pozwoliłyby w razie przejęcia rządów sprawnie zrealizować choćby ów zachowawczy program.

Podobnie jak Szułdrzyński ja także wolałbym widzieć opozycję z profesjonalnym gabinetem cieni, wytrwale punktującą rządzących konkretami. PiS taką opozycją jednak nie jest i nie będzie, a Polska potrzebuje zmiany władzy jak kania dżdżu.

Dlatego za dobry omen warto uznać choćby to, że Kaczyński postawił na dobrego kandydata na prezydenta. Jeżeli Andrzej Duda będzie mieć sprawną kampanię, może liczyć na wejście do drugiej tury, choć raczej nie na wygraną.

Mimo to właśnie kampania prezydencka będzie probierzem, czy Prawo i Sprawiedliwość jest naprawdę zainteresowane władzą, czy też woli pozostać wieczną opozycją, gdyby kampania Dudy była prowadzona na pół gwizdka.

Autor jest publicystą tygodnika „W Sieci"

Wydarzenia
RZECZo...: powiedzieli nam
Materiał Promocyjny
Garden Point – Twój klucz do wymarzonego ogrodu
Wydarzenia
Czy Unia Europejska jest gotowa na prezydenturę Trumpa?
Wydarzenia
Bezczeszczono zwłoki w lasach katyńskich
Materiał Promocyjny
GoWork.pl - praca to nie wszystko, co ma nam do zaoferowania!
Materiał Promocyjny
Lenovo i Motorola dalej rosną na polskim rynku