W USA rządzą dynastie polityczne

Rozmowa z Piotrem Zarembą, autorem cyklu książek o historii USA, publicystą tygodnika „wSieci"

Aktualizacja: 14.10.2015 23:49 Publikacja: 14.10.2015 21:00

W USA rządzą dynastie polityczne

Foto: Fotorzepa, Waldemar Kompała

Rzeczpospolita: W najbliższych wyborach parlamentarnych startują dzieci znanych polskich polityków, m.in. Włodzimierza Cimoszewicza czy Ryszarda Czarneckiego. Od razu na myśl przychodzą Stany Zjednoczone i historia George'a Busha oraz jego syna George'a W. Busha, kolejno 41. i 43. prezydenta USA.

Piotr Zaremba: Już pod koniec XVIII wieku wśród współtwórców USA byli kuzyni John i Samuel Adams. To niby nic nadzwyczajnego, ale pamiętajmy, że praprawnuk Johna Adamsa był sekretarzem w XX-wiecznym gabinecie Herberta Hoovera. Znane rody często przez wiele pokoleń dziedziczyły te same tradycje polityczne, a także sprawowały ważne urzędy. Dodajmy, że dwóch Adamsów było prezydentami.

Tak samo dwóch Harrisonów czy Rooseveltów.

Co ciekawe, Rooseveltowie byli związani z różnymi partiami: Theodore był republikaninem a Franklin Delano – demokratą. Gdy w 1920 r. ten drugi kandydował na wiceprezydenta, jego kuzyn jeździł za nim po całym kraju, by przekonywać wyborców, że to nie są ci najlepsi republikańscy Rooseveltowie, że to czarne owce w rodzinie...

Nikomu nie przeszkadzają takie układy rodzinne?

Dla Amerykanów jest to czymś naturalnym, to jedna z ich najstarszych politycznych tradycji. Podobnie jak zjawisko małżeństw polityków z córkami innych polityków. Do tego pierwsze kobiety, które po uzyskaniu prawa wyborczego pojawiły się w Kongresie, często przejmowały mandaty po zmarłych mężach. Podobnie rzecz się ma z karierą Hillary Clinton, choć jej mąż oczywiście żyje, jednak jest już na politycznej emeryturze. Z nowszych rodów nasuwają się dwa: Kennedych i Bushów.

Jeb Bush, syn George'a i brat George'a W., ubiega się właśnie o nominację republikanów w wyborach prezydenckich.

Ród Bushów błędnie jest dziś kojarzony wyłącznie z Południem. Pamiętajmy, że senior rodu Prescott Bush, dziadek Jeba, był senatorem ze wschodniego Connecticut. Dopiero później Bushowie przenieśli się do Teksasu.

Dlaczego USA są krajem rodów politycznych?

Amerykanie, wbrew stereotypowi, są bardzo przywiązani do tradycji. Oczywiście do własnej tradycji. Jest ona, co prawda, bardzo krótka, ale odgrywa niesłychanie ważną rolę w życiu publicznym. Odwoływanie się do zasług rodzinnych trafia zatem w USA na bardzo podatny grunt. Do tego amerykański system polityczny jest bardzo stabilny. To cały czas te same partie, a nie jak na Starym Kontynencie, gdzie co chwilę mamy do czynienia z wymianą elit.

—rozmawiał Michał Płociński

Rzeczpospolita: W najbliższych wyborach parlamentarnych startują dzieci znanych polskich polityków, m.in. Włodzimierza Cimoszewicza czy Ryszarda Czarneckiego. Od razu na myśl przychodzą Stany Zjednoczone i historia George'a Busha oraz jego syna George'a W. Busha, kolejno 41. i 43. prezydenta USA.

Piotr Zaremba: Już pod koniec XVIII wieku wśród współtwórców USA byli kuzyni John i Samuel Adams. To niby nic nadzwyczajnego, ale pamiętajmy, że praprawnuk Johna Adamsa był sekretarzem w XX-wiecznym gabinecie Herberta Hoovera. Znane rody często przez wiele pokoleń dziedziczyły te same tradycje polityczne, a także sprawowały ważne urzędy. Dodajmy, że dwóch Adamsów było prezydentami.

Ten artykuł przeczytasz z aktywną subskrypcją rp.pl

Zyskaj dostęp do ekskluzywnych treści najbardziej opiniotwórczego medium w Polsce

Na bieżąco o tym, co ważne w kraju i na świecie. Rzetelne informacje, różne perspektywy, komentarze i opinie. Artykuły z Rzeczpospolitej i wydania magazynowego Plus Minus.

Czym jeździć
Technologia, której nie zobaczysz. Ale możesz ją poczuć
Tu i Teraz
Skoda Kodiaq - nowy wymiar przestrzeni
Wydarzenia
Bezczeszczono zwłoki w lasach katyńskich
Materiał Promocyjny
GoWork.pl - praca to nie wszystko, co ma nam do zaoferowania!
Wydarzenia
100 sztafet w Biegu po Nowe Życie ponownie dla donacji i transplantacji! 25. edycja pod patronatem honorowym Ministra Zdrowia Izabeli Leszczyny.
Wydarzenia
Marzyłem, aby nie przegrać