– Gdy kończyliśmy prace nad książką, a generał jeszcze żył, pani Kiszczakowa powiedziała mi, że dowiedziała się o istnieniu jakichś dokumentów, które mogą wstrząsnąć sceną polityczną – mówi Kamil Szewczyk, dziennikarz „Super Expressu" i autor wywiadu rzeki „Kiszczakowa. Tajemnice generałowej". – Szczegółów nie podała. Sugerowała, że ujawnienie dokumentów byłoby wypełnieniem ostatniej woli męża.
Wyjście na jaw akt z prywatnego archiwum Czesława Kiszczaka to najgłośniejsza afera z udziałem wdowy po zmarłym generale. Jednak Maria Kiszczak od dłuższego czasu starała się o rozgłos w mediach. To zaskakujące, bo przez większość życia pozostawała w cieniu męża.
– Gdy spytałem, kim by była, gdyby nie poznała Czesława Kiszczaka, odparła, że wiodłaby życie nauczycielki z Bielska-Białej – mówi Szewczyk.
O tym, jak potoczą się jej losy, zdecydowało przypadkowe spotkanie na dworcu w Andrychowie w 1958 roku. Późniejsza żona komunistycznego satrapy wybrała się do tego miasta koło Wadowic, żeby zebrać materiały do pracy magisterskiej.
Na peronie zauważyła, że obserwuje ją jakiś mężczyzna. Gdy przyjechał pociąg, stanął obok niej w jednym przedziale. – Wpatrywał się we mnie jak w tęczę. Już wtedy wiedziałam, co się święci – wspomina w książce „Kiszczakowa".