Misja w Kijowie. Tym razem bez polskiego ministra

Prawie dokładnie dwa lata po wynegocjowaniu porozumienia z Wiktorem Janukowyczem do Kijowa znowu pojechali szefowie dyplomacji Niemiec i Francji. Nie zabrali polskiego kolegi.

Publikacja: 22.02.2016 18:47

Misja w Kijowie. Tym razem bez polskiego ministra

Foto: AFP

21 lutego 2014 roku to był przełomowy moment rewolucji na Majdanie, zaraz po najkrwawszych wydarzeniach, kiedy służby specjalne broniące reżimu zabiły w ciągu jednego dnia kilkudziesięciu protestujących.

Przełomowego dnia doszło do podpisania porozumienia w sprawie „uregulowania kryzysu politycznego na Ukrainie". Pośredniczyli w jego osiągnięciu szefowie MSZ Niemiec, Francji i Polski, a Radosław Sikorski wsławił się wówczas wypowiedzią skierowaną do wahających się liderów Majdanu: – Jeżeli tego nie poprzecie, zostanie tu wprowadzony stan wojenny. Wszyscy umrzecie.

Kilkanaście godzin po podpisaniu porozumienia, w nocy, Wiktor Janukowycz nieoczekiwanie uciekł z Kijowa, najpierw na prorosyjskie tereny Ukrainy, a potem do Rosji. Historia przyśpieszyła, Moskwa anektowała Krym i wszczęła wojnę na wschodzie Ukrainy.

Negocjacje sprzed dwóch lat były ostatnim sukcesem polskiej dyplomacji na Ukrainie, działającej wraz z partnerami z Trójkąta Weimarskiego, Francuzami i Niemcami.

Dlaczego w rocznicę Frank-Walter Steinmeier, który był w Kijowie dwa lata temu z Sikorskim, oraz Jean-Marc Ayrault, świeżo mianowany szef francuskiej dyplomacji, nie zabrali ministra Witolda Waszczykowskiego?

– To wizyta na zaproszenie strony ukraińskiej w ramach konsultacji uczestników formatu normandzkiego przed spotkaniem tego formatu na wyższym szczeblu, które zaplanowano na początek marca. Polska nie uczestniczy bezpośrednio w rozmowach odbywających się w tym formacie – poinformowało „Rz" biuro prasowe rzecznika polskiego MSZ, dodając, że „Warszawa jest na bieżąco informowana przez Berlin i Paryż o przebiegu spotkań formatu normandzkiego". I że dochodzi do „uzgadniania spójnego stanowiska w ramach Trójkąta Weimarskiego".

Nieoficjalnie „Rzeczpospolita" dowiedziała się, że Niemcy i Francuzi nie traktowali wyjazdu jako rocznicowego i dlatego nie rozmawiali w ogóle na jego temat z Polakami. Decyzja w sprawie wspólnej wyprawy do Kijowa miała zapaść spontanicznie w zeszłym tygodniu (Ayrault jest ministrem od 11 lutego, wczoraj rano pojawił się z pierwszą wizytą w Berlinie i potem wyruszył razem ze Steinmeierem do Kijowa). Jak usłyszeliśmy, główny temat to bowiem realizacja porozumień mińskich, a w ich zawarciu brali udział przywódcy Niemiec i Francji (obok prezydentów Rosji i Ukrainy).

Ze wspólnego tekstu, który ministrowie Steinmeier i Ayrault opublikowali wczoraj we „Frankfurter Allgemeine Zeitung", wynika jednak, że zaniepokoił ich kryzys polityczny na Ukrainie, zaostrzony nieudaną próbą odwołania tydzień temu premiera Arsenija Jaceniuka. Obawiają się, że Ukraina zejdzie z kursu reform. W ostrej jak na dyplomatów formie dają do zrozumienia, że dalsze wsparcie Europy jest możliwe tylko wtedy, gdy „znaczące siły polityczne jasno opowiedzą się za kontynuacją reform".

Zdziwiony nieobecnością szefa polskiego MSZ jest czołowy kijowski publicysta Witalij Portnikow: – Nie rozumiem dlaczego, przecież to nie jest spotkanie w ramach formatu normandzkiego. Nie wiem, dlaczego w rozmowach na temat sytuacji politycznej w naszym kraju nie jest przestrzegany format, który obowiązywał dwa lata temu – mówi „Rzeczpospolitej".

Porozumienie sprzed dwóch lat przewidywało zakończenie starć między milicją a opozycją, protestujący w ciągu doby mieli złożyć broń zdobytą w magazynach wojskowych. Janukowycz miał nie ogłaszać stanu wojennego oraz zgodzić się na zmiany w konstytucji, które wyrównałyby kompetencje prezydenta i parlamentu. Tuż po przejęciu tej ustawy miały się odbyć przedterminowe wybory prezydenckie.

Wszystko potoczyło się inaczej. – Moskwa nie mogła się pogodzić z tym, by Ukraina została europejskim i demokratycznym państwem – uważa Witalij Portnikow.

Janukowycz następnego dnia był w Charkowie, drugim co do wielkości mieście w kraju, o silnych sympatiach prorosyjskich. Potem przez Donieck i Krym trafił z pomocą rosyjskich służb specjalnych do Rosji, do Rostowa nad Donem. Tam ogłosił: – Zostałem oszukany.

Wydarzenia
RZECZo...: powiedzieli nam
Materiał Promocyjny
Garden Point – Twój klucz do wymarzonego ogrodu
Wydarzenia
Czy Unia Europejska jest gotowa na prezydenturę Trumpa?
Wydarzenia
Bezczeszczono zwłoki w lasach katyńskich
Materiał Promocyjny
GoWork.pl - praca to nie wszystko, co ma nam do zaoferowania!