Sprawa ekshumacji ciał ofiar katastrofy smoleńskiej wywołuje wielkie emocje. To one są źródłem niezwykle mocnych słów, które padają ze strony przeciwników obozu rządzącego, wśród których „podłość" należy do najdelikatniejszych. A to dopiero początek sporu, bo badanie szczątków ofiar feralnego lotu z 10 kwietnia 2010 dopiero się zaczyna.
Największy przełom w społecznych emocjach dotyczących katastrofy smoleńskiej i nieprawidłowości z nimi związanymi nastąpił w 2012 roku. Wówczas to dzięki determinacji rodziny śp. Anny Walentynowicz doprowadzono do wyjęcia ciała znajdującego się w jej grobie. W następstwie badania DNA prokuratura z całą pewnością stwierdziła, że doszło do tragicznej pomyłki i w grobie legendarnej działaczki Solidarności pochowano szczątki innej ofiary katastrofy smoleńskiej. Jak pokazały kolejne ekshumacje, ten przypadek nie był odosobniony. Sprawa ta wywołała bardzo dużo emocji, i stała się przyczyną poważnych kłopotów rządzącej wówczas Platformy Obywatelskiej. Pamiętam rozmowę, którą przeprowadziłem wówczas z jednym z ważniejszych polityków ekipy Donalda Tuska. Zauważał, że ekshumacja Anny Walentynowicz była momentem przełomowym, od którego zaczęły się poważne kłopoty PO. – Wie pan, nasi wyborcy na spotkaniach nie mogą nam tego darować. To sprawa, która działa na wyobraźnię. Teraz każdy może się postawić w roli ofiary katastrofy smoleńskiej i zastanawiać się, czy w grobie, na którym stawia znicz, spoczywają rzeczywiście szczątki jego bliskiego – opowiadał mój rozmówca. Zauważa, że nawet wśród wyborców Platformy ta sprawa wywołała potężne emocje.