Jeszcze nigdy tak wielu Polaków nie popierało członkostwa w Unii Europejskiej. To powinno ograniczyć pole manewru PiS w polityce zagranicznej.
Opublikowany niedawno sondaż Fundacji Bertelsmanna jest zaskakujący. Okazuje się, że w minionym roku entuzjazm do integracji nie wzrósł w żadnym dużym kraju Wspólnoty tak bardzo jak w Polsce. To skok o 9 pkt proc., do 77 proc. – poziomu, który też jest rekordowy.
A przecież od przystąpienia do Unii Polska nigdy nie miała tyle konfliktów z Brukselą co od objęcia władzy przez PiS jesienią zeszłego roku. Walka toczy się o Trybunał Konstytucyjny, uchodźców, reformę emerytalną, kierunek polityki gospodarczej, wolność mediów publicznych i wiele innych, kluczowych spraw.
Dlaczego zatem rządowi nie udało się przekonać przytłaczającej większości Polaków, w tym znacznej części wyborców PiS, że z Brukselą warto być na dystans, a nawet pozbawić jej części kompetencji, bo jest ona przeszkodą w „odzyskaniu przez nasz kraj suwerenności"?
Isabel Hoffmann, szefowa działu badania opinii publicznej w Fundacji Bertelsmanna, wskazuje, że skok w poparciu dla integracji w Polsce, podobnie jak w innych krajach (na mniejszą skalę) nastąpił głównie po Brexicie. – Ludzie zobaczyli niezbyt budujący obraz Wielkiej Brytanii po referendum: załamanie funta, brak planów nowego rządu i debatę na niskim poziomie. I doszli do wniosku, że nie chcą iść tym śladem, że Unia ich chroni przed takim scenariuszem, przed niestabilnością – tłumaczy.