Tego można było się spodziewać. Niezbyt bogaty kalendarz makroekonomiczny we wtorek zwiastował, że o większe ruchy walutowym na rynku może być ciężko. I faktycznie też tak było. Złoty notował niewielkie zmiany, a rynkowy „wynik” został ustalony w zasadzie już rano. Po południu widzieliśmy bowiem poziomy, które obserwowaliśmy na początku dnia. Oznacza to, że dolar kosztował niecałej 3,74 zł, zaś euro było wyceniane na 4,24 zł. Frank szwajcarski był zaś wyceniany na 4,52 zł.

Złoty czeka na impuls

Złoty we wtorek był podatny przede wszystkim na ruchy głównej pary walutowej EUR/USD. Ta spadła poniżej poziomu 1,14. -  Para EURUSD cofnęła się mocniej po tym jak wczoraj po południu zeszła poniżej poziomu 1,14. Motorem do ruchu mogą być spadające rentowności amerykańskich obligacji (to sygnał, że zaufanie do USA jeszcze aż tak nie spadło), ale i też powracający tryb risk-on na globalne rynki. Wątek wojny celnej pomiędzy USA i UE już zanika, informacje o wczorajszym owocnym spotkaniu Sefkovic'a z Lutnick'iem sugerują, że negocjacje nad nową umową handlową nabierają tempa i są szanse na to, że coś się uda wypracować do 9 lipca – wskazuje Marek Rogalski, analityk DM BOŚ.

Również w środę kalendarz makro raczej nie będzie rozpieszczał inwestorów. Czy więc będziemy mieli powtórkę tego co działo się dzisiaj?